JustPaste.it

"Prześpiegła" Deklaracja

I to też masz po mnie...
Wczoraj miałem męską rozmowę z moim piętnastoletnim synem. Przeżywa on czas fascynacji różnymi, nowymi dla niego, "urokami świata". Cóż, widać wchodzi zdecydowanie w naturalny okres chorobowy. Przez który musimy jakoś razem przejść. 

I to "razem" jest tu najistotniejsze. 
5a3914a88d7c64629670e3ea5a642bb1.jpg
Kiedy mu stosownie nasobaczyłem i wykazałem czarno na białym, że zachował się niepoważnie i nieodpowiedzialnie, zupełnie i całkowicie się ze mną nie zgodził. Na koniec stwierdził, że moje myślenie pochodzi jeszcze z epoki dinozaurów i całkowicie nie przystaje do współczesności. No i, co oczywiste, że wszystko jest głupie i wszyscy są głupi. Czytaj w  domyśle: Ja też. Na poczesnym, rzecz jasna, miejscu. Choć mama w tej klasyfikacji jednak mnie wyprzedza...

Przyznam, że połechtało to moją męską dumę i zawiązała się między nami kolejna, delikatna nić męskiej solidarności...

Następnie synuś udał się do swojego pokoju, by tam zatapiać się w w myślach o oczywistej niesprawiedliwości świata i całkowitej niekompatybilności własnego ojca ze współczesnością. Tatuś( ja znaczy się) posiada procesor właściwy komputerom "odra", a twardy dysk i pamięć operacyjną ma na poziomie kalkulatora. Co się przekłada na umysłowość stułbi pławej. Jak sądzę.

W rozmyślaniach towarzyszyła mu muzyka typu "łubu dubu", której serdecznie nie znoszę. O czym on doskonale wie. Prowokację tę zniosłem dzielnie, nie reagując, tylko cierpiąc okrutnie w samotności. 

Nastąpił także strajk głodowy. Jest on jednak bardzo dobry. Na myślenie. Ludowa mądrość głosi bowiem, że:"Prawdziwi mędrcy do miski nie prędcy". Niestety strajk nie został zakończony pełnym powodzeniem, za sprawą mamusi. Gdy wróciła, późnym wieczorem, z pracy, załamała ręce. "Jak to, to on cały dzień nic nie jadł"? I się zaczęło rąk załamywanie. 
Opieprz też wyłapałem okrutny. Że niby, jak mogłem i, że dziecko cały dzień chodzi głodne, i, że...

A kiedy broniąc się, co oczywiste, stwierdziłem, że "nie chodził cały dzień, ale troszkę siedział. A nawet leżał", zostałem spiorunowany wzrokiem i wyrazem twarzy tak nienawistnym, ze podkuliwszy ogon, schroniłem się w sypialni. 

Po chwili doszły mnie jakieś szepty i charakterystyczne dźwięki dochodzące z kuchni. 

Ostatnią moją myślą było: "Żaden chłop, przy kobiecie, nie ma szans na nabranie mądrości. Natomiast ma ogromną na zgłupienie".

Jak zawsze, o piątej rano, wszedłem do tzw.(che, che) salonu. Podłoga i stół zasłane kartkami. Co jest? Oszalałem?

Nie!

Kartki były zapisane. Pismem syna. Jest tak samo szkaradne jak moje... I już zrobiło mi się cieplej. Moja krew! Na kilku z nich, z góry na dół, starannie, jak na niego(jak na nas)napisane słowo "sorry".  W tym momencie nastąpił "rozdziab" mojego dzioba. Bo nigdy nie stosowałem "metody wychowawczej", pod tytułem: Napiszesz sto razy-"Będę grzeczny". Co jest idiotyzmem nad idiotyzmy. No cóż, musiał się skądsiś, dowiedzieć, że taka "metoda" istnieje. 

Ale, o paradoksie, stosując idiotyzm, wzbudził mój szacun. Wiem, ile go to musiało kosztować.

Najciekawsza jednak była treść ostatniej kartki. Cytuję w całości:

1) Będę was informował o każdym wyjściu
2) Będę-raz w tygodniu-mył naczynia
3) Będę "robił podłogi" co najmniej trzy razy w tygodniu
4) Będę wychodził z psem kilka razy w tygodniu, przed szkołą
5) Będę wynosił śmieci, jak tylko spostrzegę ich nadmiar
6) Będę mniej oglądał telewizję
7) Będę wam robił kawę i herbatę
8) Będę usiłował być milszym

Proszę pozwólcie mi dziś wyjść z domu. To jest dla mnie bardzo ważne!
Przepraszam.

No i mnie, szelma, rozłożył na łopatki! Dostrzegam wprawdzie pewne niedorzeczności i stosowanie, powiedzmy, trybu warunkowego. A także niedookreśloność deklaracji. Ale jakie to ma znaczenie. 

Tak jest synu. Pozwalam. 
..................................................................................................................................................................................
PS
Tym bardziej, że wiem kto kryje się za: "bardzo ważne". Choć ty nie wiesz, że ja wiem.
Dobry wybór!
I to też masz po mnie...