JustPaste.it

Stare ale jare. Publikuje co mam.

Na kogo głosowałam...

Na kogo głosowałam...

 

Niektórzy ze znajomych i nieliczni czytelnicy pytają mnie na kogo oddawałam swój głos w ostatnich wyborach. Ja jednak nie jestem zwolenniczką demokracji. Nie byłam tego pewna do samego końca, rozważałam tylko, że zadecydować miały dwa ostatnie sondaże przedwyborcze, no właśnie "miały" bo oczywiście w tygodniu nie miałam na to głowy i poszło w zapomnienie, a większą część dnia wyborczego spędziłam w o wiele przyjemniejszym, zacisznym miejscu i w jeszcze przyjemniejszym towarzystwie. no ale fakt faktem iż gdybym je widziała wtedy i pokazywałyby one, że Kaczyński ma największą szanse wygrania glosowałabym na Komorowskiego bądź na kolejnego zaraz po Jarku by pozbyć się go od razu, jeśli natomiast Komorowski miałby nieznaczną przewage również głosowałabym na niego. Samo przewidzenie ich równowagi w pierwszej turze zachęciłoby część elektoratu do oddania głosu na kaczora, w przekonaniu, że nie musi być on zmarnowany. chyba, że (w dużo mniej prawdopodobnym przypadku) w pierwszej trójcy znalazłby się Mikke, a Kaczyński nie spiął by się tak wysoko, bezwzględnie zechciałabym wzmacniać Korwina, co ze względu na wykorzystanie sytuacji, litości ludzi, dobrej przewrotnej grze mediów, na które Polacy są tak podatni, upamiętaniającą braciszka (z głupawego, żenująco śmiesznego grubaska w sympatyczno zabawnego i rodzinnego) było mało realne. Gdyby przewaga marszałka nad prezesem PiS rysowała się znaczna głosowałabym na Mikke, jednak tylko pod warunkiem, że miałby prognozę bliską 8%, jeśli głosy byłyby nieliczne nabaźgrałabym pewnie na karcie coś w stylu "pocałujcie mnie w dupe" przysparzanie głosów Korwinowi stałoby się wtedy nietrafne, gdyż bardzo marny wynik tego kandydata spowoduje być może jeszcze korzystne zmiany w niedociągnięciach i w niektórych dogmatach WiP. W drugiej turze oczywiście głosuje na konkurenta Jarka. Gdyby zaś jakimś cudem nie znalazłby się on w II turze, głos dałabym na każdego przeciwnika kandydata PO, a więc Olechowskiego, Napieralskiego bądź Pawlaka. Ciekawą dla mnie grą myślową jest teoretyczne rozważanie jakiego konkurenta musiałby mieć Kaczyński żebym w II turze na niego zagłosowała. Na pewno jak jego przeciwnikiem miałby być Karol Wojtyła, wole bowiem reakcjoniste, który jest dolegliwy, chytry, zajadły i do końca nie wiedzący czego chce, a więc jednokadencyjny. Przekładam Jarka nad Tuska, błazeństwa lubię, a cwana nieuczciwość, fałszerstwo, dwulicowość, zdradliwość i złodziejstwo od razu mnie odrzuca. Zdecydowanie wolę też prezesa od prezydenta murzynka Bambo, z przekonaniem do siebie już i tak łatwo podatnego na otumanienia narodu poszło by mu lepiej niż rudemu, oprócz napalonych dwudziestolatek zapatrzeni w jego dobre słowa byliby naprani pacyfiści i tym pochodni. Wybrałabym Kaczora jakby przeciw niemu stanął przywódca Korei Północnej towarzysz Kim Dzong II ponieważ Jarosław nie ma dzieci, więc trudno by mu było ustanowić reżim dynastyczny. Kaczyński czy Rydzyk? Tu bardzo bym się wahała. Katolicki Iran z władzą wrogich światu szowinistów i narodem gnanym batami do pielgrzymek oraz trutym wiarą w cud i spiski to nie jest to, co króliki lubią najbardziej. Alleluja i do tyłu. Z drugiej jednak strony ten mnich wykantowałby świat cały i zrobiłby z Polski najbogatszy obóz koncentracyjny świata. Święcone samochody pędzone ciepłą wodą tankowaną spod ziemi jeździłyby autostradami o nawierzchni ze złota. Prezydent Rydzyk byłoby to urozmaicenie świata. Przy tym Unii Europejskiej mającej Grecję jako kłopot brakuje jeszcze tylko jądra ciemności. Swoją drogą Rydzyka zawsze uważałam za swojego sprzymierzeńca gdyż rozwala od środka to czego nie moge rozwalić od zewnątrz.