Media donoszą, że Tusk ocenił raport Rosjan o katastrofie smoleńskiej jako „nie do przyjęcia” i że Tusk jest „wk..ony”.
Nie wiem, czy kiedykolwiek poznamy prawdę o katastrofie, pewnie nie. Zresztą w dużym stopniu to kwestia poglądów a nie faktów, wystarczy przypomnieć, że w Rosji są nadal całe partie polityczne obciążających Niemców za Katyń i nie przekona ich nawet ich własny prezydent ani żadne dokumenty, pewnie nawet jak odnajdzie się film z akcji mordowania, to też nie uwierzą.
Na razie można powiedzieć ostrożnie, że z tą katastrofą nie było to tak jak z początku nam wmawiano, że za wszystko winien był sam Lech. No ale po drodze były wybory prezydenckie, gdyby Tusk ujawnił choć trochę, Komorowski by poległ.
Ja jednak o czym innym. Media donoszą, że Tusk "się wk...wił". A ja tak sobie myślę, czemu się "wk..." ? Czy raport ujawnił coś czego nie wiedział ? Przecież raport nie twierdzi, że katastrofy nie było i nadal prezydentem jest Lech Kaczyński, więc o co się tak wk...ać ?
Jedyna sensowna dla mnie odpowiedź to taka, że wk...ił się bo uświadomił sobie, że został koncertowo "wydymany". Buzi z Putinem, zaufanie do Rosjan, stosunki się poprawiają - i to ostatnie jest prawdą, ale chyba zbyt dosłownie z tymi "stosunkami" się okazało, nikt nie lubi być dy... od tyłu (no, prawie nikt).
W polityce nie ma przyjaźni i chyba Tusk się o tym boleśnie przekonał. A ja zawsze mówiłem - im bardziej obcy poklepują polskiego premiera czy prezydenta po plecach i chwalą, tym jestem sceptyczniejszy. Obcy mają ich szanować i liczyć się z ich zdaniem a nie kochać, polityka to nie konkurs Miss Uniwersum.
Ostatnie rzeczy ujawnione przez WikiLeaks pokazują, jak to jest z tą przyjaźnią pomiędzy politykami.
Ja mam takie powiedzenie - nie przechodź zbyt pochopnie na "ty", bo dużo łatwiej powiedzieć "ty idioto" niż "panie idioto". Zapomniałem Tuskowi to powiedzieć.