JustPaste.it

Świąteczna refleksja o szkole

Niektóre dzieci nie dostały żadnych prezentów pod choinkę. Pewna nauczycielka była tak poruszona tym faktem, że sama kupiła im zabawki. Radość tych dzieci stała się jej prezentem.

Niektóre dzieci nie dostały żadnych prezentów pod choinkę. Pewna nauczycielka była tak poruszona tym faktem, że sama kupiła im zabawki. Radość tych dzieci stała się jej prezentem.

 

Ostatniej niedzieli w pobliskiej szkole muzycznej odbywał się wieczór kolęd. Nie bardzo chciało mi się tam iść, bo było ciemno i zimno, a w dodatku mieszkając na wsi nie ma pewności czy taki wieczór nie skończy się raczej w zaspie niż na sali koncertowej. Tak czy inaczej nie jestem miłośnikiem kolęd czy świątecznego wzruszania się, ale ponieważ występowały dzieci moich bliskich znajomych to chciałem posłuchać.

 

Wszystkie miejsca na auli były zajęte. Ludzie stali nawet w przejściach. Na korytarzu znalazłem wygodne krzesło, na którym usiadłem ciesząc się, że nie muszę przebywać w pozbawionym tlenu pomieszczeniu. Słuchając nastrojowej muzyki pogrążyłem się w rozmyślaniach o naszym narodzie, świętach i naszej historii. Patrzyłem na ludzi, którzy stali wokół i zastanawiałem się nad sobą, nimi, nami. Większość była ubrana w szare płaszcze. Ich twarze były zniszczone przez chaos minionej epoki, ale też przez alkohol i papierosy, to z własnego już wyboru. Niektóre osoby były tak surowo poważne i ściśnięte, że nie potrafiły się nawet uśmiechać chociaż próbowały.
Patrząc się na nich przeszła mi myśl czy przypadkiem nie jest nam bliżej do wschodu niż do Europy. Iloma głosami przeważyło, że jednak należymy do zachodu? Ogarnęło mnie uczucie ulgi, że nie poszliśmy w kierunku Rosji, Białorusi czy Ukrainy, bo wiem jak tam jest, że w narodzie znajduje się nuta mądrości, która sprawia, że pomimo trudności, podejmowane są decyzje, które posuwają sprawy do przodu i powoli, w bólach wychodzimy z umysłowej niewoli.

 

Dzieci grały i śpiewały. Myliły się i czasami fałszowały, ale nie to było ważne. Występowały całymi sobą w swojej szczerości i autentycznej radości, które kontrastowały z tłumem ich rodziców, wujków i dziadków. Nie zmuszały się do uśmiechu. Były nim przepełnione. Ich szczęście było najpiękniejszą muzyką tego wieczoru.

 

Obserwowałem zaangażowanie nauczycieli w oprawę wieczoru. Kiedyś bardzo narzekałem na szkolnictwo państwowe. Odkąd moje dzieci poszły do szkoły zmieniłem zdanie. Widzę jak dobrze szkoła im robi, jak wzrastają, mądrzeją, rozumieją. Nie byłbym w stanie przekazać tak obszernej i uporządkowanej wiedzy jak to czynią ich nauczyciele. Piękny i ważny to zawód jeżeli wykonywany z pasją i powołaniem. Tutaj wspomnę o kobietach i mężczyznach, którzy po godzinach chodzą i dzwonią do rodzin, w których dzieje sie niedobrze i martwą sie losem dzieci. W zeszłym roku słyszalem o kilku przypadkach dzieci, które nie dostały żadnych prezentów pod choinkę. Pewna nauczycielka była tak poruszona tym faktem, że sama kupiła im zabawki, a mikołaj dostarczył. Radość tych dzieci stała się jej prezentem. Cieszę się, że mam taką żonę.

 

Jak wiele zyskują dzieciaki dzięki szkole muzycznej w tym małym miasteczku. Większość z nich nigdy nie będzie wirtuozami, ale to nic. Pozostanie w nich jednak wrażliwość na subtelność dźwięków i doznań. Będą umieli odbierać i promować kulturę. Nie będą mówiły, że Bach i Vivaldi to nuda. Będą obywatelami, z którymi łatwiej będzie się dogadać. Przy okazji korzystają też na tym ich rodzice i dziadkowie. Zrozumiałem, że praca nauczyciela w małej wiejskiej szkółce w Polsce jest tak samo ważna jak profesora na Uniwersytecie Stanu Nowy York. Prowadzi do świadomości, wolności, do pełni człowieczeństwa.

 

Wieczór był bardzo udany. Dla odmiany spędziłem trochę czasu pomiędzy ludźmi, nie w kontekście pracy czy załatwianych spraw, lecz życia społecznego. Dobrze, że wyszedłem z domu. Jestem teraz bogatszy.

 

Maciej Strzyżewski