JustPaste.it

Żywot astronauty

Ciężkie jest życie na orbicie

Ciężkie jest życie na orbicie

 

                Zaprawdę biedny jest ten , który uważa że życie astronauty to spełnienie marzeń z dzieciństwa , beztroskie leniuchowanie w stanie nieważkości i podziwianie pięknych widoków zza specjalnych iluminatorów wychodzących często wprost na naszą planetę. To ciężka i wyczerpująca praca w której kosmonauci narażają swoje zdrowie fizyczne i psychiczne . Na czym polega ta trudność o której możemy usłyszeć , oglądając wywiady tuż muśnięciu powierzchni ziemi przez statek kosmiczny ?

                Po pierwsze : przygotowania. Trening astronautów przed lotem w kosmos trwa miesiącami jeśli nie latami i obejmuje znajomości nie tylko urządzeń na pokładzie wahadłowca czy innego pojazdu kosmicznego . Astronauci muszą opanować podstawy Survivalu zarówno od strony teoretycznej , jak i praktycznej. Wielokrotnie zdarzały się przypadki gdy Radzieckie , a później Rosyjskie statki kosmiczne lądowały na środku stepu w Kazachstanie czy Mongolii. Ekipy ratunkowe znajdowały załogi wracające z przestrzeni kosmicznej w gęstym lesie Syberyjskiej Tajgi gdzie , w ekstremalnych sytuacjach , temperatura dochodzi do -60 stopni Celsjusza.

                Po drugie: Podróż. Rzadko kiedy telewizja pokazuje zdjęcia astronautów przypiętych do foteli podczas startu rakiety czy wahadłowca. O ile w przypadku Amerykańskich Samolotów Kosmicznych pozycja w jakiej znajdowali się astronauci była dość komfortowa , to w statkach Radzieckich i Rosyjskich podróż z pewnością nie można nawet nazwać przyzwoitą. Astronauci w grubych kombinezonach muszą wytrzymać kilka godzin lotu ściśnięci w pozycji embrionalnej , przy której ułożenie ciała na tylnej kanapie Malucha jest wręcz ekskluzywnym luksusem .  Aby się przekonać radzę wejść na youtube.com i wpisać frazę „Soyuz” . Po kilku pierwszych projekcjach powinniście zrozumieć co miałem na myśli :D

                Po trzecie: Praca . I to ciężka. Nie dość że harujesz jak wół przez kilka godzin w niewygodnym skafandrze , to jeszcze codziennie wylewasz siódme poty na specjalnej , sportowej siłowni aby twój układ ruchu po powrocie na ziemię nie okazał się zwiotczały i obolały. Z drugiej strony powinniśmy zazdrościć badaczom znajdującym się na pokładzie ISS , że NASA jako ich pracodawca dba o nich (rzadko w którym biurze szef gwarantuje ci jedzenie , spanie , dba o twój stan zdrowia i samopoczucie – proponuje aby zgłosić Amerykańską Agencję Kosmiczną do tytułu „Pracodawca Roku”).  A poważnie to praca w przestrzeni kosmicznej wiąże się nie tylko z ryzykiem „odpłynięcia”  , jak to się stało rok temu ze skrzynką z narzędziami która nieprzymocowana do obudowy Stacji , poszybowała z prędkością kilku tysięcy kilometrów na godzinę w daleką  przestrzeń międzygwiezdną.  Ponadto wyobraźnie sobie jak musi być niewygodnie w takim kombinezonie. Wielu astronautów skarżyło się że rękawice tak mocno przylegają do palców że ich twarde końce powodują łamanie się paznokci. Aby zapobiec ich rozdwojeniu przed każdą dłuższą msją astronauci własnoręcznie WYRYWAJĄ je sobie z palców aby na kilka tygodni mieć święty spokój.

                Już kiedyś pisałem do MT na temat jedzenia w kosmosie które sprawia astronautom na pokładzie wiele trudności. Poszperałem trochę głębiej i znalazłem kilka bardzo ciekawych faktów żywieniowych z diety „gwiezdnej” . Podobno John Young podczas misji Gemini 3 zbuntował się przeciwko rygorystycznej kuchni składającej się głównie z tubek zmielonych potraw. Dlatego przemycił na pokłąd….kanapkę z wołowiną którą spałaszował podczas lotu. Kiedy po zakończeniu misji inżynierowie badając pokład znaleźli na nim okruszki , Amerykanin dostał porządną burę. Jak już potem tłumaczono okruszki w stanie nieważkości unosiły się bezwładnie po całej kabinie statku i mogły się z łatwością stać nieproszonymi gośćmi w układzie oddechowym  . 

                Po kilkunastu latach lotów kosmicznych , amerykanie przyznali się z rozbrajającą szczerością że na pokładzie brakuje im najbardziej ….Coca-Coli. Dlatego na życzenie amerykańskiej części „zdobywców kosmosu” na pokładzie wahadłowca zamontowano dystrybutor tego brązowawego napoju za , bagatela 450 tys. Dolarów . Najciekawszym jest jednak zachowanie bąbelków gazu którymi nasycona jest Cola. Okazało się że dwutlenek węgla wydobywający się w naturalnych , ziemskich warunkach w postaci charakterystycznego „beeek” , to w kosmosie temu „beeek” może towarzyszyć zawartość żołądka. Dlatego z piciem „afrodyzjaku XXI wieku” musiano troszeczkę przystopować aby nadto nie pobrudzić kabiny wahadłowca.

                Nawet higiena na pokładzie nie jest normalna , tak jak byśmy tego oczekiwali. Astronauci przez kilkaset dni misji zwykle myją się wilgotnymi gąbkami i specjalnymi ściereczkami. Pasty do zębów w odróżnieniu od tych „ludzkich” , połyka się bez jakiegokolwiek płukania. Zastanawiam się czy komukolwiek wizja takiego życia mogłaby się spodobać. Pierwszą osobą jaką widzę na horyzoncie jest mój brat który idealnie wpisuje się w ramy idealnego astronauty. Zjadłby nawet  całą tablicę Mendelejewa , byleby twór ten był słodki. Jest bardzo ruchliwy więc z ćwiczeniami fizycznymi nie powinien mieć problemu . Co do podróży kosmicznej to w nie takich pozycjach widziałem go na kanapie przed telewizorem więc myślę że jego młody kręgosłup wytrzyma nawet największe przeciążenia. Przyznajmy rację że pomimo tych niedogodności jest to spełnienie dziecięcych marzeń….