JustPaste.it

Kres naszej cywilizacji

Zagłada nuklearna? Katastrofa kosmiczna? Kolejna epoka lodowcowa? Atak kosmitów? A może jeszcze inny scenariusz?

Zagłada nuklearna? Katastrofa kosmiczna? Kolejna epoka lodowcowa? Atak kosmitów? A może jeszcze inny scenariusz?

 

Jednych temat końca świata przeraża, innych fascynuje i pochłania. Różne motywacje przyświecają publikacjom wieszczów przyszłości. Jedni chcą ostrzec ludzkość i dać jej czas przygotować się na najgorsze, inni chcą odnieść korzyści oparte na wywołanym strachu. Pomijając bardziej lub mniej realne scenariusze tego co może nastąpić to trzeba się zgodzić z tym, że możliwości naszej planety co do dalszego utrzymywania jej mieszkańców powoli kończą się.
 
Szybkimi krokami zbliżamy się do przeludnienia. W roku 1500 na świecie żyło ok. 450 mln ludzi, w latach 50-tych XX  wieku 2 mld. W ciągu kolejnych 60 lat przybyło 5 mld zbliżając się do liczby 7 mld. Ocenia się, że w 2025 na świecie będzie 12 mld ludzi. Wyczerpują się bogactwa naturalne. Pewnego dnia skończą się węgiel i ropa. Kurczą się także zasoby wody pitnej. Pomimo złych prognoz ekologów większość krajów w dalszym ciągu prowadzi rabunkową gospodarkę zasobów naturalnych odsuwając na bok myśl o konsekwencjach takiej polityki.
 
Podstawą sprawnej gospodarki jest konsumpcja obywateli, gdyż ta napędza przemysł. Rozwój przemysłu powoduje jednak zanieczyszczenie powietrza, które z kolei ma wpływ na zmiany klimatyczne. Za ich sprawą m.in. w Afryce i Indiach przestaje padać deszcz. W jednym z poważnych magazynów ekonomicznych przeczytałem, że gdyby cały świat konsumowałby na poziomie obywateli USA to potrzebne byłyby trzy planety takie jak nasza, aby zaspokoić jego wszystkie potrzeby.
 
Wiele wskazuje na to, że kiedyś koło naszego funkcjonowania na ziemi będzie musiało się zatrzymać. Czy będzie to w 2012? W ten czy inny sposób, wcześniej czy później rozdział historii naszej cywilizacji musi się zakończyć.
 
Blisko dwa tysiące lat temu znany cieśla i nauczyciel z Nazaretu mówił o dniu w którym nadejdzie koniec. Przygotowując swoich uczniów na ten moment powiedział do nich:
 
„Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych. Obserwujcie to wszystko, ale nie bójcie się. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec!
Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będzie głód i epidemie, a miejscami trzęsienia ziemi.
Pojawią się wróżki i jasnowidze, którzy wiele osób oszukają; a ponieważ rozwinie się zło, ludzie przestaną kochać innych.
A uczcie się od figowego drzewa! Gdy jego gałązka staje się soczysta i liście wypuszcza, poznajecie, że zbliża się lato. Tak samo i wy, kiedy ujrzycie te znaki, wiedzcie, że ten dzień jest już blisko.”
 
O jakim dniu mówił Jezus? Szukając odpowiedzi prawdopodobnie najbardziej zadowalającą odpowiedź na to pytanie daje żydowski mędrzec Daniel, który mieszkał na dworze króla babilońskiego Nabuchodonozora, gdzie otrzymał imię Belteszassar. Człowiek ten żył 600 lat p.n.e.
 
Babilon był potęgą starożytnego świata. Miasto, które było stolicą wielkiego imperium zyskało na znaczeniu za czasów Hammurabiego. Największą potęgę uzyskało w drugiej połowie VI wieku p.n.e. Ogrody królowej Semiramidy wybudowane na rozkaz króla Nabuchodonozora II zaliczane są do jednego z siedmiu cudów starożytnego świata. Oryginalną, piękną bramę Isztar, która niegdyś przylegała do pałacu króla, można oglądać w Muzeum Pergamońskim w Berlinie.
 

 

825d1ee453fe4b6c92574e41d5e6b32e.jpg     ada664ddeab8f9a5102ff3fecbb5b089.jpg
 
Pewnej nocy królowi Nabudochonozorowi w tym właśnie pałacu przyśnił się sen, który go przeraził. Po przebudzeniu nie pamiętał go jednak. Wezwał wróżbitów i wykładaczy snów i pod karą śmierci kazał go sobie najpierw opowiedzieć, a następnie wyłożyć. Nikt nie był w stanie spełnić żądania króla. Wówczas przyszedł Daniel, który powiedział, że Bóg objawił mu sen i jego znaczenie.
 
We śnie król ujrzał olbrzymi posąg z głową ze złota, ramionami ze srebra, biodrami z miedzi, nogami z żelaza i stopami z żelaza zmieszanego z gliną. Wówczas oderwał się kamień, nie dotknięty ręką człowieka, uderzył w nogi posągu rozwalając go. Kamień rozrósł się i zajął całą ziemię.
To od tego właśnie snu wywodzi się słynne określenie stworzone przez francuskiego poetę Denisa Diderota – „kolos na glinianych nogach” oznaczające budowlę postawioną na niepewnym fundamencie.
 
Daniel tak przemówił do króla:
„Ty, królu, królu królów, któremu Bóg Nieba oddał panowanie, siłę, moc i chwałę, w którego ręce oddał w całym zamieszkałym świecie ludzi, zwierzęta polne i ptaki powietrzne i którego uczynił władcą nad nimi wszystkimi - ty jesteś głową ze złota.
Po tobie jednak powstanie inne królestwo, mniejsze niż twoje, i nastąpi trzecie królestwo miedziane, które będzie panowało nad całą ziemią.
Czwarte zaś królestwo będzie trwałe jak żelazo. Tak jak żelazo wszystko kruszy i rozrywa, skruszy ono i zetrze wszystko razem.
To, że widziałeś stopy i palce częściowo z gliny, częściowo zaś z żelaza, oznacza, że królestwo ulegnie podziałowi; będzie miało coś z trwałości żelaza. To zaś, że widziałeś żelazo zmieszane z mulistą gliną, a palce u nóg częściowo z żelaza, częściowo zaś z gliny oznacza, że królestwo będzie częściowo trwałe, częściowo zaś kruche. To, że widziałeś żelazo zmieszane z mulistą gliną oznacza, że zmieszają się oni przez ludzkie nasienie, ale nie będą się odznaczać spoistością, podobnie jak żelazo nie da pomieszać się z gliną.
W czasach tych królów Bóg Nieba wzbudzi królestwo, które nigdy nie ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród. Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś będzie trwało na zawsze, jak to widziałeś, gdy kamień oderwał się od góry, mimo że nie dotknęła go ludzka ręka, i starł żelazo, miedź, glinę, srebro i złoto. Wielki Bóg wyjawił królowi, co nastąpi później; prawdziwy jest sen, a wyjaśnienie jego pewne.
Wtedy Nabuchodonozor upadł na twarz i oddał pokłon Danielowi, rozkazując złożyć mu dary i wonne kadzidła. Następnie zwrócił się król do Daniela i powiedział: Wasz Bóg jest naprawdę Bogiem bogów, Panem królów, który wyjawia tajemnice, ponieważ zdołałeś wyjawić tę tajemnicę.”
 
Złote królestwo Babilonu, które miało trwać wiecznie w 539 roku p.n.e. upadło pod siłą króla perskiego Dariusza. Stało się następnego dnia po wystawnej uczcie Baltazara, wnuka Nabuchodonozora, ostatniego władcy Babilonii. Tym samym zapanowało królestwo ze srebra. Po nim przyszli Grecy. W 323 roku przed naszą erą w Babilonie zmarł Aleksander Wielki, potężny wódz grecki. W końcu pojawił się żelazny Rzym ze swoją żelazną armią, żelazną dyscypliną, ale i ten upadło. W roku 395 cesarstwo podzieliło się na dwie części. W roku 476 upadło cesarstwo zachodnie, w 1453 roku Wschodnie. Na miejscu cesarstwa zachodniego pojawiło się wiele różnych krajów, które do dzisiaj próbują stworzyć potęgę europejską. Trudno im jednak stworzyć organizm tak zwarty i jednolity jak któreś ze starożytnych cesarstw.
 

 

de2d6289ccb9d4d9f3fc89464f5388b3.jpg  Uczta Baltazara, Rembrandt, 1635
 
Historia pokazuje, że sen Nabuchodozora wypełnił się. Nie miało miejsca jeszcze tylko jedno wydarzenie - nadejście królestwa kamienia. To na dzień jego przyjścia nauczyciel z Nazaretu przygotowywał swoich uczniów. Po nim nic nie ma być już takie samo.
 
Na pytanie czy, jak i kiedy nadejdzie nikt nie potrafi odpowiedzieć? Jakiś czas temu pewien człowiek opowiedział mi dosyć niezwykły sen, który mu się przyśnił kilka lat wcześiej. Wciąż był nim poruszony. Być może ten właśnie sen jest ilustracją tego co ma nastąpić.
 
„Na plaży znajdowały się tysiące ludzi. Był to typowy wakacyjny dzień. Ludzie opalali się, śmiali i odpoczywali. Byli szczęśliwi i beztroscy. Jedli lody i kąpali się w morzu. Powoli jednak zaczęły napływać chmury. Czym więcej było ich na niebie tym więcej ludzi zwijało swoje koce i opuszczało plażę. Gdy zachmurzyło się zupełnie ludzie opuszczali ją masowo. Kierowali się do  dużego przeszklonego budynku, który wyglądał na dobry hotel.
 
Mężczyźni byli  ubrani w smokingi, a kobiety w suknie balowe. W dłoniach trzymali kieliszki z dobrym winem. Wszyscy wyglądali bardzo atrakcyjnie. W powietrzu unosiła się woń drogich perfum. W tle rozbrzmiewała spokojna muzyka grana na fortepianie. Pomimo, że w tamtej chwili nie można było znajdować się w lepszym miejscu, odczuwałem jakiś dziwny niepokój.
 
Wyjrzałem  przez okno. Niebo było nietypowo ciemne i złowrogie. Rozpoczęła się nawałnica.  Padał  deszcz i grad. Wtedy na plaży dostrzegłem grupkę ludzi, którzy wyraźnie na coś czekali. Dlaczego tam byli? Dlaczego nie przyszli do hotelu razem z nami?
 
Widok był dramatyczny. Wiatr łamał ich parasole. Przewracał tych, którzy próbowali stać. Coś się miało wydarzyć. Po plecach przechodziły mi ciarki. Czułem, że powinien być razem z nimi na plaży chociaż nie wiedziałem  dlaczego. Byłem rozdarty pomiędzy dwoma światami. Spoglądałem na eleganckich, pełnych kultury ludzi w hotelu. Nie było tam przekleństw, pijaństwa czy papierosów, a pomimo tego nie było to miejsce, w którym miałem się znajdować. Miałem być tam, gdzie było zimno i mokro. Wpatrywał się w ludzi na plaży i doświadczałem coraz większego paraliżującego przerażenia.
Ludzie ci padali teraz na swoje kolanach i wyciągali ręce do nieba. Spojrzałem w górę, gdy nagle nawałnica zaczęła się uspokajać. Deszcz przestał padać, a wiatr ucichł zupełnie. Niebo wciąż było czarne, ale w jednym miejscu zaczęło się stopniowo przejaśniać. W tym miejscu chmury się rozstąpiły zupełnie. Był to widok piękny, ale i straszny. Światło przebijało coraz mocniej i promienie oświetlały ludzi na plaży, którzy krzyczeli z radości. Wówczas w prześwicie na niebie ukazał się mały jak szpilka, ale jasny jak laser punkt, który zaczął się powiększać. Wiedziałem co to jest. Obudziłem się w środku nocy zlany potem. Nie byłem gotowy na to co miało nadejść.
Kolejny dzień minął mi pod znakiem refleksji nad swoim życiem i jednania się z ludźmi.
To niezwykłe, ale kolejnej nocy przyśnił mi się identyczny sen. Tym razem byłem na plaży, a moje serce przepełniała radość i szczęście.”
 
Jak będzie wyglądał koniec naszego świata być może przekonamy się sami jeszcze za naszego życia. Mnie to osobiście nie przeraża.
 
Maciej Strzyżewski