JustPaste.it

Glapiński - umiarkowany optymizm

Dzisiaj w Sylwestra kolaż Glapińskiego i JKM

Dzisiaj w Sylwestra kolaż Glapińskiego i JKM

 

Na tle sytuacji światowej gospodarki rok 2010 okazał się dla Polski lepszy, niż sądziliśmy - twierdzi prof. Adam Glapiński członek Rady Polityki Pieniężnej w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

Profesor nie przewiduje znaczącej zmiany tego stanu w 2011 r. Rozwijamy się w niezłym tempie, ale to nie zaspakaja naszych ambicji i oczekiwań. "Ludzie w Polsce po prostu chcą się dorabiać, pracują najdłużej i najciężej w Europie, za najniższe wynagrodzenie" - twierdzi.

Dużym zagrożeniem dla Polski jest rosnący dług publiczny, a także kredyty walutowe społeczeństwa. Zwraca także uwagę, na jego zdaniem, upolitycznioną taktykę postępowania przez obecnego ministra finansów. Niebezpieczne jest jednocześnie duże uzależnienie naszej gospodarki od rynku niemieckiego, który może się załamać.

 

 

 

Ponadto otwarcie tamtejszego rynku pracy dla Polaków spowoduje odpływ, głównie młodych ludzi. "Opustoszeją domy w zachodniej i północnej Polsce, bo Niemcy świadomie kierują swoją ofertę na tereny, które były niemieckie przed wojną" - mówi Glapiński.

Pytany, czy można już nasz kraj zaliczyć do państw rozwiniętych odpowiada: "Zestawienie Polski z krajami rozwiniętymi nie ma sensu. Jesteśmy gospodarką wschodzącą i do tego rodzaju krajów możemy się porównać" i dalej kontynuuje: "Obecny, w miarę przyzwoity wzrost gospodarczy, bynajmniej nas nie zadowala, ponieważ nie przesuwa nas w skali bogactwa narodowego i nie zapobiega emigracji z Polski".

Profesor nie wie, kiedy nasze złotówki zamienimy na euro. Twierdzi bowiem, że: "Euro jest pomysłem politycznym, a nie gospodarczym. Gospodarka europejska do wspólnej waluty nie jest przygotowana, bo wspólna waluta musi oznaczać wspólną politykę fiskalną, podatkową, a tak nie jest".

Ale to wcale nie musi oznaczać, zdaniem Glapińskiego, odległego terminu naszego wejścia do strefy euro: "Euro może zaskakująco szybko nas objąć, wystarczy wola polityczna Niemiec i Francji, a wszystkie kryteria formalne z Mastricht pójdą w kąt".

"Pozostaję umiarkowanym optymistą, ale i w pewnej mierze pesymistą, ponieważ sytuacja Polski jest dziś równie trudna, jak przez setki lat bywała. I jeszcze przez jakiś czas będzie" - kończy rozmowę z "Naszym Dziennikiem" członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Adam Glapiński.

Janusz Korwin Mikke     

Proszę spełnić panakisielowy toast:
"Za nieoczekiwane powodzenie naszej beznadziejne sprawy!!"

Nadchodzi kolejny rok – i nadchodzą zupełnie sprzeczne sygnały o tym, jaki on będzie.

Z jednej strony są to bardzo dobre sygnały. A to jakiś towarzysz euro-komisarz oświadcza, że trzeba znów pozwolić ludziom na kupowanie żarówek – ale, uwaga: nie dlatego, że to człowiek powinien decydować o tym, czym sobie oświetla chałupę, lecz dlatego, że „produkcja lamp energo-oszczędnych powoduje zatrucie środowiska”. A to to inny towarzysz z bratniej socjalistycznej Austrii zatroszczył się o to, by znieść idiotyczny nakaz jeżdżenia cały czas na światłach... uwaga: nie dlatego, że to głupota, lecz dlatego, że powoduje to większe z'użycie paliwa, a w konsekwencji zwiększoną emisję CO2...

...a podobno w Brukseli niektórzy towarzysze przebąkują, że najwyższy czas przestać walczyć z Globalnym Ociepleniem; niestety: natychmiast po tym dodają, że trzeba będzie przeznaczyć dwa razy większe sumy na walkę ze Zmianami Klimatu - a może nawet: z Globalnym Oziębieniem. Po tej zimie to hasło może ludzi przekonać do wysupłania forsy z kieszeni...

Socjalizm bowiem nie może istnieć bez Wroga. A jak Wroga nie ma, to trzeba sobie Wroga wymyślić.

Takim Wrogiem może być Otyłość. Zwłaszcza wśród dzieci. Przebąkuje się o „konieczności” odbierania rodzicom zbyt tłustych dzieci.  W Hiszpanii tow.Zapatero już to rozpoczął – ale towarzysze niemieccy nie chcą pozostawać w tyle. I w Polsce mamy już całą armię „pracowników socjalnych:”, którzy tylko czyhają na okazję, by udowodnić, że nie pobierają pensji za nic!

W Ameryce wszystko było zawsze Większe i Lepsze – więc i projekty walki z Globalnym Ociepleniem są tam od razu Wielkie. P.Wiluś Gates, właściciel „Microsoftu” (nie wiecie Państwo, dlaczego Jego firma nazywa się „Microsoft”? Ale Jego żona wie...) wpadł na świetny pomysł: dodawać ludziom do jedzenia coś, w wyniku czego spadnie ich płodność, a sami będą umierać w wieku ok. 30 lat. Od razu spadnie emisja CO2...

Sam p.Gates ma już szczęśliwie lat 55 – i tyle samo miliardów na koncie. Wiadomo, że od tłuszczu w głowie się przewraca. Cholera wie, czy nie wynajmie jakichś zwariowanych „naukowców”, którzy coś zaczną przemycać nam do chleba naszego powszedniego? Na wszelki wypadek proszę Go nie informować, że mrówki wydalają do atmosfery znacznie więcej „gazów cieplarnianych”, niż ludzie – bo jeszcze rozpocznie walkę z mrówkami.

Jeden Amerykanin proponował zresztą zatrucie wszystkich oceanów (bo stworzenia morskie wydalają jeszcze więcej CO2!). Miał nawet pomysł konkretnej trucizny. Trudno – czego to nie trzeba zrobić dla ratowania środowiska.

Pewne jest, że w roku 2011 będziemy musieli walczyć z zalewem ludzi, pragnących (za pieniądze podatnika) wcielać w życie rozmaite pomysły.Problem w tym, że pomysły dobre kupują na pniu prywatne firmy - i dobrze płacą – więc do polityków trafiają te głupie. A czasem zbrodnicze.

Jedno jest pewne: rok 2011 będzie lepszy od roku 2012.

Bo wtedy to już naprawdę zacznie się kryzys.

JKM (18:50)

 

 

 

Jak zwykle jasnowidze czarno widzą

 

 

Przeżyliśmy potop szwedzki, radziecko niemiecki to przeżyjemy POtop euro z prezydencją czego Wam życzy w Nowym Roku

 

Świstak

 

 

Źródło: Nasz Dziennik