JustPaste.it

Dlaczego warto być hipokrytą?

„Hipokryzja jest zła, niemoralna, bezsensowna, idiotyczna, dla słabych ludzi”, takimi stwierdzeniami bombardują nas różne środki przekazu każdego dnia, politycy, dziennikarze, osoby publiczne, nasi znajomi. Sami hipokryci. Twierdzą, że raz przyjętych zasad moralnych powinniśmy bronić jak niepodległości, żeby zaraz po swoich tyradach, zaprzeczać samym sobie, tyle, że bez rozdźwięku. Dlaczego więc nie być jednym z nich? Ba, prawdopodobnie jesteś! A skoro już jesteś, to czy nie warto być nim świadomie? Czy nie warto ułatwić sobie życia, wyrzucić sztywne zasady i stać się szczęśliwym człowiekiem?

Starając się odpowiedzieć sobie na powyższe pytania odbyłem pewną podróż. Nie, nie w głąb siebie. Nie, wcale nie długą. Po prostu rozejrzałem się wokół siebie. I co zobaczyłem? Nic, co by mnie zaskoczyło. Zaskoczyły mnie tylko wnioski, które sprowokowały takie a nie inne pytanie w tytule. Niestety chwytliwe stwierdzenie, że wszyscy jesteśmy hipokrytami, jest nieprawdą, gdyż po świecie chodzi kilka wyjątków, więc muszę przyjąć skromniejszą, że jesteśmy przeważnie hipokrytami. A na pewno hipokrytami są ci, którzy mówią do nas często i bez sensu, czytaj politycy, ale nie tylko… Wróćmy jednak do sedna problemu i zastanówmy się, czymże jest hipokryzja?

Słownik języka polskiego PWN definiuje hipokryzję w następujący sposób: „obłuda, dwulicowość, nieszczerość”, a hipokrytę jako „obłudnika, osobę fałszywą, dwulicową”. Inna definicja to „osoba, która ma zwyczaj nie ujawniać swojego prawdziwego zdania o tym czy owym, wypowiadając raczej zawsze taką opinię, o której wie bądź przypuszcza, że zyska nią przychylność rozmówcy bądź słuchacza” (zgapa.pl). Zdecydowanie lepiej oddaje obecną funkcję hipokryty. Trzeba też umieć odróżnić hipokrytę od zwykłego kłamcy. W moim rozumieniu tych słów, kłamca zniekształca fakty, hipokryta opinie i sądy, czyli coś, co nie podlega klasycznemu rozróżnieniu typu prawda, fałsz.

Zatem hipokryzja nie jest kłamstwem ani działaniem na szkodę innej osoby, a raczej umyślnym działaniem dla własnych korzyści, a także w celu przypodobania się innym. Dlatego definicja słownikowa nie jest wg mnie odpowiednia, gdyż ma wydźwięk pejoratywny, a samo pojęcie wcale takie być nie musi, choć owszem, jest tak postrzegane przez społeczeństwo. Nie zgadzam się też z częścią definicji zamieszonej w Wikipedii, gdzie jest napisane, że omawiane przez nas pojęcie dotyczy zasad molarnych. Może dotyczyć wszystkiego prócz faktów. Chyba, że zasady molarne są naprawdę aż tak obszerną definicją. Teraz z czystym sumieniem mogę przejść do próby odpowiedzi na pytania, choć czy sumienie weredyka mówiącego o hipokryzji może być czyste?

a6d48bb3a35929ca7bfc5c240439b8cb.jpg

Dlaczego uwielbiamy hipokryzję?

Kochamy krytykować. Najłatwiej i najlepiej skrytykować kogoś mówiąc: „popatrz, mówi o tak wzniosłych rzeczach, a tak naprawdę jest hipokrytą”. Dlaczego? Bo hipokryzja jest tak powszechna, że nie trzeba zbyt mocno się wysilać. Poza tym odnosi się bardzo mocno do świata polityki, o którym każdy Polak ma bardzo dużo do powiedzenia. Nic tak nie cieszy, jak polityk mówiący o uczciwości i dobrze ogółu, pozbawiony immunitetu i stawiany przed sądem z ciężkimi zarzutami. Czy to oznacza, że wszyscy mają „poglądy” zmienne jak chorągiewka? Myślę, że nie, ale te „poglądy” są zdecydowanie bardzo elastyczne i nie przyjmują tylko skrajnych wartości. Inaczej trudno byłoby utrzymać status „ukrytego hipokryty”.

Z drugiej strony sami łatwo „łapiemy” poglądy ludzi mainstreamu. W dowolnej kwestii, szczególnie, jeśli o jakiejś nie mamy pojęcia. Jeden rzuci oskarżenie, inny odpowie, inny powie, że trzeba działać, samemu tylko mówiąc i zasłaniając się tym, że nie ma realnych możliwości, a jeszcze inny wyśmieje poprzedników i powie, że to wszystko jest bez sensu. Całe te zajście aż ocieka hipokryzją. Co więcej daje nam rozrywkę, niekoniecznie intelektualną. Stąd można wysnuć wniosek, że aby być w mainstreamie trzeba być hipokrytą. Tak, tak, trzeba nim być. Bo przecież wolimy zobaczyć pana Niesiołowskiego niż pana Gowina, także bardziej prof. Rybińskiego niż prof. Łaskiego (wybór nazwisk zupełnie przypadkowy).

Nie pozostaje już nic innego, jak wprost odpowiedzieć na pytanie, dlaczego warto być hipokrytą? Oto pięć powodów, dla których warto nim być, z zastrzeżeniem, że możemy wybierać dowolnie dużo powodów na potwierdzenie jakiejkolwiek naszej potrzeby…

Wygoda. Kto z nas nie lubi wygodnie żyć? Nie znam nikogo takiego. Jak wielką wygodę daje bycie hipokrytą, może stwierdzić tylko ten, który spróbuje. Nie musimy się zupełnie przejmować  tym, co powiedzieliśmy wcześniej. Nie musimy dbać o logiczną spójność tego, co mówiliśmy. Nie musimy się martwić o to, że nasze poglądy mogą wzbudzić mieszane uczucia u naszych interlokutorów. Mało tego, jeśli to co powiemy spodoba się drugiej stronie, być może czekają nas korzyści materialne lub/i niematerialne, np. rekomendacja. Wszyscy nas lubią, choć myśleć mogą o nas różnie. Ale przecież hipokrycie to nie przeszkadza. Na koniec warto dodać, że bycie hipokrytą oznacza konwersacje bez merytorycznych kłótni, dzięki czemu nikt nie jest w stanie pokonać nas swoimi argumentami. Wystarczy spojrzeć na polityków…

Próżność. Jeśli głosimy poglądy, przyjmujemy zasady i wygłaszamy oracje zgodne z poglądem większości naszych słuchaczy/odbiorców i jeśli robimy to bardzo umiejętnie, to dostajemy w ramach informacji zwrotnej podziw. Im bardziej nas podziwiają, tym bardziej jesteśmy pewni siebie, co przeradza się, prędzej czy później, w wysokie mniemanie o sobie. Dochodzimy w końcu do momentu, kiedy możemy powiedzieć komukolwiek: „słuchaj, nie możesz tak mówić, bo, wybacz, jestem autorytetem w tej dziedzinie, to nie ma sensu”. Bardzo arogancko. Szczególnie, gdy „ta dziedzina” to każda możliwa dziedzina życia społecznego. Szkoda tylko, że nie ma to zastosowania do nauk ścisłych i każdej sprawy, gdzie można obalić nasze myślenie za pomocą prostego dowodu…

Poklask. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy naszych słów słuchają tysiące, gdy na nasz apel odpowiadają tysiące, gdy na naszą „prośbę” tysiące są gotowe działać. Piękny widok. Im większe poparcie, tym większe możliwości, tym większa wygoda życia i tak wracamy do punktu pierwszego. A także większe mniemanie o sobie i wracamy do punktu drugiego. Ale to wcale nie muszą być tysiące, każdy z nas przecież lubi być szanowany i podziwiany przez znajomych. I to w główniej mierze opiera się na hipokryzji. Tylko przyjaciele lubią nas za to, jakimi naprawdę jesteśmy (ale czy na pewno?).

Krytyka. Wszyscy lubimy krytykować. Pytanie tylko, czy konstruktywnie, czy zupełnie bezsensownie, dla samej krytyki. Dzięki hipokryzji nasza krytyka może być zupełnie bezzasadna, a i tak znajdzie poparcie wśród ludzi, w których towarzystwie się obracamy. Może nawet staniemy się naczelnym krytykiem, który jest tak dobrym znawcą wszechrzeczy, że jego krytyka jest zawsze słuszna? Znowu trzeba się odnieść do ludzi mainstreamu, którzy jeśli skrytykują coś, czego i my nie lubimy, zyskują naszą ogromną przychylność.

Sukces. Każdy z nas o nim marzy, lecz dla każdego, te słowo oznacza co innego. Najbardziej masowym rozumieniem jest „majętność, szacunek i władza”. Gdyby spojrzeć na ludzi sukcesu, możliwe są dwie drogi: trudna, okupiona ciężką pracą i powolnym budowaniem swojej wartości i ta prostsza, łatwiejsza, pełna hipokryzji i często kłamstwa. To są skrajne przypadki, a zwykle właściwa ścieżka leży gdzieś pomiędzy tymi pomysłami na sukces. Dlaczego więc nie wybrać ścieżki leżącej bliżej prostszej drogi? Nie ma sukcesu bez hipokryzji, często krytykuje się chałturników, nie pamiętając jakim było się za młodu. Często krytykuje się poprzedników, samemu wykonując swoje funkcje znacznie gorzej, czego dowiadujemy się „po faktach” (lub w „Faktach”). Nie muszę też dodawać, że ludzi, których podziwiają masy, na wyżyny wyniosła hipokryzja, no może za wyjątkiem papieża, choć kto by to wiedział…

Bonus. Szósty powód to przygotowanie do zawodu. Polityka? Nie tylko, także dziennikarza, urzędnika, drogowca, managera, lekarza, maklera, nauczyciela… Każdego zawodu. Chcesz zarządzać ludźmi? Korporacja zapewnia cię, że bez hipokryzji się nie da. Chcesz znaleźć dobrą pracę? Bez hipokryzji raczej się nie da. Twoja przyszłość jest związana z funkcjami, które wymagają poparcia społecznego? Od gospodarza domu aż po premiera, bez hipokryzji się nie da. Musisz mówić jednym ludziom to co chcą usłyszeć, drugim też, ale to jest zwykle coś innego. I pamiętaj, żeby ci ludzie nigdy nie wpadli na siebie…

Jak być dobrym hipokrytą? To zastanawiające i jednocześnie wcale nie takie proste. Poniżej kilka punktów, które warto zastosować, by stać się lepszym hipokrytą. Gwarantują sukces? Ja tu tylko piszę…

  • mów ludziom to co chcą usłyszeć, koniecznie każdemu co innego;
  • nie miej poglądów politycznych, a jeśli musisz je mieć, staraj się, by były jednocześnie neutralne i skrajne;
  • zabieraj zdanie w każdej sprawie, szczególnie w tych, na których się nie znasz;
  • moralizuj wszystkich za nawet najdrobniejsze słabości moralne;
  • stawiaj siebie jako wzór wszelkich cnót;
  • krytykuj wszystko za wszystko;
  • zbadaj odbiorcę, dostosuj wypowiedź, uwiedź go podobieństwem;
  • zaprzeczaj sam sobie;
  • sam nie rób tego, o czym mówisz, mało tego, rób odwrotnie, gdy nikt nie patrzy;
  • bądź aktorem, a gdy to nie wystarcza – manipuluj;