JustPaste.it

Rozmowa z pedałem

W dwudziestotrzyletnim życiu, częściej był bitym psem, niż człowiekiem.

W dwudziestotrzyletnim życiu, częściej był bitym psem, niż człowiekiem.

 

 

Mariusza poznałem dwa lata temu. Pomogłem mu znaleźć lokum i pracę. Bo znów wywalono go na bruk. Dosłownie.
W dwudziestotrzyletnim życiu, częściej był bitym psem, niż człowiekiem.

- Kiedy przyjechałeś do Szkocji?
- Pięć lat temu.
- Miałeś więc osiemnaście lat?
- Tak.
- A jak się tu dostałeś?
- Nie powiem.
- To jest jakaś tajemnica?
- Nie. Ale nie chcę o tym opowiadać.
- ?
- Wcześniej byłem w Niemczech, we Francji i w Holandii.
- I?
- I musiałem za coś żyć.
- ?
- Wyjechałem z Polski, kiedy miałem szesnaście lat. Nie znałem żadnego języka, nie miałem zawodu. Nie miałem przyjaciół. Byłem sam.     Jak zawsze...
- Nie bardzo rozumiem. Dlaczego wyjechałeś?
- A po co miałem tam żyć.
- Tam?
- Znaczy, w zapyziałym kurwidole, w którym się urodziłem. Gdzie oczywiście wszyscy o wszystkich, wszystko wiedzą. A nawet wiedzą i lepiej i więcej... I gdzie, takich jak ja, najchętniej spaliliby na stosie. Tuż po niedzielnej mszy, qurwa, świętej.
- Możesz powiedzieć coś więcej?
- Mogę. 
- ?
- To, że jestem inny wiedziałem od kilku lat. Odkąd pamiętam pociągali mnie mężczyźni. Lubiłem wpatrywać się w ich pośladki. Wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak. 
Miałem może piętnaście lat, kiedy zwierzyłem się starszemu bratu. Ten gnój zaraz poleciał do matki. I zaczęło się piekło. Nie miałem już imienia. Nazywałem się Pedał lub, litościwie: "Pedałek", cwel, ch... 
Później pobił mnie ojczym, a matka kazała mi wypier... Bo takiego wstydu nikt mojej rodzinie nie zrobił. To, że sama chlała, odkąd pamiętam a "tatusiów" miałem chyba z pięciu, wstydem, rzecz jasna, nie było...
Uciekłem do babci. 
Już wiedziała. 
Przytuliła mnie. 
"To nic"-powiedziała i razem żeśmy się rozpłakali. 
Zamieszkałem u niej.
8c2fc97bb0468fe1765b5c9064a7ee7f.jpg
Po próbie samobójczej mnie odratowali. Niepotrzebnie...

Kiedy matka powiedziała babci, że ją zabije za trzymanie pedała pod swoim dachem, uciekłem do Niemiec.
- Jak?
- Nie powiem.
- ?
- W Niemczech zacząłem się naprawdę kurwić. Miałem wielkie powodzenie u starych, obleśnych "Szwabów". Zamykałem oczy i ... 
Miałem kupę szmalu. Mieszkałem to tu, to tam. Stać mnie było na super ciuchy. I już nie byłem głodny.
Niestety nie miałem żadnych dokumentów. I to był problem.
Ale, taki problem, to nie problem. Kupiłem paszport od Turka-pedała.
Potem jeden szwabski pedzio pokłócił się o mnie z drugim pedziem. Chciał mnie zadenuncjować glinom. Zwiałem.
I dalej żyłem z własnej dupy.

Do babci dzwoniłem i mówiłem, ze mam dobrą pracę i, że wszystko jest OK.

Zacząłem brać.Piłem i brałem. Byłem najnormalniejszą męską prostytutką. Jak byłem na haju, to każdy mnie brał. Nawet nie wiem kto, gdzie ani kiedy.

Po kolejnym zbiorowym gwałcie, obspermiony i pobity, powiedziałem dość. Poszedłem do kościoła. Nie, nie katolickiego, bo tamten "ksiądz" miał żonę i normalną rodzinę. 
Zapłakany zapytałem, czy może mi pomóc?
Pomógł. 
To był dobry człowiek. 
O nic nie pytał.
Nie kazał się spowiadać.
Dał mi mieszkanie i zatrudnił. Byłem takim, jakby kościelnym. Sprzątałem kościółek, dbałem o kwiaty i takie tam.
Zacząłem się też modlić. Było mi dobrze.
Nie chciałem być pedałem.
Boże! 
Nie chciałem!

Niestety się znów skurwiłem. 
Z bratankiem tego pastora.
Musiałem spieprzać. Nie miałem odwagi spotkać się z nim. 
On o niczym nie wiedział.
Ale ja nie mogłem, nie umiałem go oszukiwać.
Zresztą Thomas, jego bratanek, znaczy się, też miał cykora, że się dowie. Pracował na promie kursującym przez Kanał. I tak znalazłem się na Wyspach.
Sam, z lewym paszportem.
Pojechałem do Oban. Tam w pubie pytałem o pracę.
I dostałem.

Chciałem być normalny. Pracować i żyć jak człowiek.

- No i?
- Naćpałem się. Ponoć krzyczałem, że dam dupy każdemu. Nie pamiętam.
Właściciel wyrzucił mnie na zbity pysk. 
Nie wiedziałem co robić.
Pojechałem do Inverness. 
Czysty przypadek.
Poszedłem na dyskotekę. Okazało się, że w środy(a była środa)jest to dysk dla ciot.
Widać mam już takie szczęście.
Poznałem bogatą ciotę, właściciela kilku hoteli.
I znów miałem pracę.
Nie musiałem się ukrywać.

- To dlaczego poznałem cię zarzyganego, na brzegu rzeki?
- Bo Peter przyprowadził kumpli. 
Jaraliśmy hasz, piliśmy. 
Potem się za mnie zabrali. Bili, kopali i gwałcili. Po kolei. 
Przez trzy dni.
Przysiągłem sobie, że go zabiję.

Za kilka dni dźgnąłem go nożem.
Źle trafiłem.
c53cc7079688b6249f21d77e829efdf5.jpg
Zmusił mnie do przelania wszystkich pieniędzy z mojego konta na jego. Pobił.
Ostatnią rzeczą jaką pamiętam jest, jak wlewał mi do gardła wódkę z butelki.
No i potem ciebie, jak mnie cuciłeś.
Na szczęście do kieszeni włożył mi paszport.

Ja już chyba nie chcę żyć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mariusz przeprowadził się do Edynburga. Pracował w fabryce przemysłu spożywczego. Mieszkał wraz z dwiema dziewczynami. Dziewczynami,które pracują i studiują.
Okradł je i zniknął.
Po jakimś czasie okazało się, że wrócił do Inverness. Tam, wraz z kumplami, ciężko pobił Petera.
Wrócił do Edynburga. Okradł aktualnego kochanka. I wieść o nim przepadła.
Poszlaki wskazują, że wrócił do Polski.
Czy do zapyziałego kurwidoła, matki i kolejnego ojczyma?
Nie wiem.
Ale wiem, gdzie i dlaczego stał się tym kim jest.