JustPaste.it

Salon i Antysalon

Salon, na pozór zwykłe pomieszczenie, w którym jako gospodarze domu przyjmujemy gości, stał się dla dużej części społeczeństwa określeniem obraźliwym...

Salon, na pozór zwykłe pomieszczenie, w którym jako gospodarze domu przyjmujemy gości, stał się dla dużej części społeczeństwa określeniem obraźliwym...

 

   Osobie nie interesującej się polityką w Polsce, powyższy tytuł zapewne powie niewiele. Salon, na pozór zwykłe pomieszczenie, w którym jako gospodarze domu przyjmujemy gości, stał się dla dużej części społeczeństwa określeniem obraźliwym, wykpiwanym, a także winnym wszelkiego zła. Autora niniejszego artykułu zawsze trochę śmieszył ten podział – na potężny Salon, na który składa się obecny establishment polityczny oraz kształtujące światopogląd mas korporacje medialne z jednej strony, a z drugiej odważnych „partyzantów” nazywających się Antysalonem, stanowiących grupkę mniej lub bardziej znanych publicystów, będących w mniejszości, za to wyraźnie widzących uwiąd intelektualny owego Salonu, powierzchowność jego sądów, a także ukrytą hipokryzję w nich zawartą.

   Jak już wspominałem, powyższa wizja śmieszyła mnie, ale do czasu, kiedy to jeden z publicystów znanego dziennika zaliczył w poczet tak zwanego Salonu Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Wtedy pomyślałem sobie: „zaraz, zaraz, bo to już jest przebój. Trzeba się cofnąć do samego początku całej farsy i poukładać sobie wszystko, bo zaginiemy”.

   Gdzie bierze początek podział na Salon i Antysalon? Bez dużego błędu można wskazać rok 1989 – obrady Okrągłego Stołu. Wtedy to część opozycji demokratycznej w Polsce postanowiło dogadać się z komunistycznymi władzami, aby umożliwić transformację ustrojową naszego kraju. Tu zaczął się rozdźwięk, bo zdaniem wielu polityków oraz intelektualistów powyższy kompromis był za daleko posunięty, umożliwił bowiem przetrwanie komunistycznej nomenklatury w bardziej demokratycznych szatach przez co najmniej dekadę. Co więcej, nie wykorzystano w 1989 roku okazji, aby gruntownie zreformować kraj i przestawić go na liberalne, wolnorynkowe tory.

    Dla mojego pokolenia spór o to, co można było zrobić w 1989 roku jest już czysto teoretyczny, ba, ciągłe go przypominanie kojarzy mi się raczej z marzeniami Cezarego Baryki, niż z konstruktywnym komentowaniem dzisiejszej rzeczywistości. Po pierwsze, czy można sobie wyobrazić państwo, w którym kasta polityczna, składająca się bądź co bądź z ograniczonej liczby ludzi, nie wytworzyła swojego własnego establishmentu, który będzie bronił swoich interesów nawet ponad podziałami partyjnymi? Nie. Po drugie, czy z PRLu lat osiemdziesiątych, gdzie własność państwowa była bezwzględnie dominująca, tak jak zresztą uformowała się przez dziesięciolecia w umysłach swoich obywateli, można było w ciągu paru lat zrobić liberalny raj dla przedsiębiorców? Jest to wysoce wątpliwe. Niestety.

   No i teraz mamy dwa wyjścia – możemy albo dojść do wniosku, że rzeczywistość jest jaka jest (a rzeczywistość III RP jest doprawdy straaaaszna) i próbować kształtować ją na żywo, albo możemy też po kilku nieudanych próbach po prostu obrazić się na świat i wciąż utrzymywać, że w 1989 można było zmienić świat, a teraz „jest po prostu gimela”.

   Działalność Antysalonu coraz bardziej niestety zaczyna przypominać ten drugi tok postępowania. „Michnik jest zły, Wałęsa jest zły, Owsiak jest zły, nie widzicie tego głupcy?” zdaje się powtarzać. Ton wyższości wobec społeczeństwa jest coraz bardziej widoczny w jego publicystyce. Komentatorów spod znaku Antysalonu Polacy coraz bardziej irytują swoją biernością wobec apeli o walkę z rządzącym establishmentem. Aby wytłumaczyć ową bierność Rafał Ziemkiewicz, czołowy publicysta Antysalonu, posłużył się niedawno analogią historyczną do czasów Augusta III, którego XVIII-wieczni Polacy darzyli wielkim sentymentem, ponieważ nic nie wtedy było trzeba robić (ergo są „głupi”).

    Polonista Ziemkiewicz jak zwykle chybił z analogią, ale przez przypadek odsłonił swoim strzałem pewien istotny fakt. Jaki inny polski władca, do czasów Augusta III, zapewnił naszemu krajowi prawie TRZYDZIEŚCI lat pokoju? Czekam na sugestie. Ludzie chcą spokoju i dlatego głosują na identyfikowaną z Salonem Platformę Obywatelską, ponieważ ona przedstawia się jako pokojowa, podczas gdy Prawo i Sprawiedliwość oraz Antysalon cały czas biją w tarabany. Reakcja społeczeństwa jest więc jak najbardziej zdrowa. Czy tak trudno to zrozumieć?

    Ale nie, już źle myślę, już obłaskawiam Salon, do którego ostatnio chyba łatwiej zresztą się dostać niż do znacznie bardziej elitarnego Antysalonu. Tylko że tak naprawdę, i to chciałem powiedzieć tym artykułem, gadanie o Salonie, czy Antysalonie nie ma na dłuższą metę sensu. To droga bez celu, czy końca. Salon zawsze będzie istnieć (choć znacznie bardziej podoba mi się nazwa „mainstream”), podobnie jak opozycja przeciw niemu, rozważania nad rokiem 1989 zaś stanowią dziś już czysto akademicką dysputę. Nowe pokolenie Polaków powinno inaczej zdefiniować linie podziałów w swoim społeczeństwie, tak żeby przybrały one współczesny a nie historyczny kształt.

    I jaką szkodę nam, jako społeczeństwu, może wyrządzić Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy?