JustPaste.it

„Powiedz mi, czy jesteś zakochany, a powiem Ci jakimi iluzjami żyjesz”

Artykuł jest refleksją na temat zakochanych i tego jak wzajemnie postrzegają siebie i swoje związki.

Artykuł jest refleksją na temat zakochanych i tego jak wzajemnie postrzegają siebie i swoje związki.

 

We wrześniowym numerze „Charakterów”(2005) czytałam o ciekawych badaniach, jakie przeprowadził Frank Bernieri z Oregon State University. Wynikało z nich, iż pary deklarujące się jako osoby w szczęśliwych związkach, nie są skuteczne w rozpoznawaniu głębokości uczucia i charakteru relacji łączącej dwie osoby. Profesor sfilmował rozmowy z 25 parami. W kwestionariuszu poprosił również badanych o określenie uczuć żywionych do partnera. Nagrane filmy pokazywał ochotnikom, którzy mieli ocenić głębokość uczuć i charakter relacji łączącej przedstawione na ekranie osoby. Rozrzut wyników był zdumiewający. Na 10 prób osoby zakochane udzielały 3 lub 4 odpowiedzi prawidłowych. Oznacza to, iż myliły się dwa razy częściej, niż zgadywały prawidłowo. Jeśli zaś oceniający nie był zakochany, jego skuteczność wzrastała do około 6 trafnych wskazań na 10prób. Profesor Bernieri wyjaśnia te wyniki tendencją do przypisywania oglądanym osobom własnych teorii i postaw wobec miłości. Jednym słowem owe zakochane pary stosowały mechanizm projekcji, który w tym wypadku można by potocznie ująć w zdaniu skoro my tak robimy, a jesteśmy zakochani, to ci którzy też tak robią, też muszą być zakochani”. Badania te zaintrygowały mnie na tyle, iż zaczęłam się zastanawiać nad tym, jakie inne iluzje mogą funkcjonować w związkach, które deklarują się jako zakochane pary. Doprowadziło mnie to do refleksji jakimi chciałabym się podzielić.

Myślę, że nie będzie to generalizacja, jeśli stwierdzę, że każdy zakochany człowiek żyje w pewnym sensie iluzjami, które pozwalają mu żyć i wierzyć w to, że związek, w którym jest, wyróżnia się z miliona innych związków.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Jest sobota wieczór i pewna dziewczyna szykuje się na prywatkę. Jej koleżanka, wiedząc o tym, że tamta jest sama, zaprasza na tą prywatkę wszystkich swoich wolnych kolegów, w nadziei, że może tym razem jej koleżanka ulegnie urokowi któregoś z nich. Dziewczyna wchodzi na imprezę, wita się ze wszystkimi, po czym siada w rogu pokoju i zaczyna się przyglądać potencjalnym kandydatom. W końcu wzrok pada na wysokiego bruneta, który od jakiegoś czasu także na nią spogląda. Widać, że przypadli sobie do gustu. Ona, nieśmiała nieco, zaczyna wyobrażać sobie jak może ten chłopiec mieć na imię, i tak nadaje mu w wyobraźni imię, które jej zdaniem najbardziej do niego pasuje. Myśli o tym chłopaku. Niespodziewanie on wychodzi z imprezy w pośpiechu, i nasza dziewczyna jest niepocieszona. Również wychodzi. Jednak nie może przestać myśleć o tym przystojnym brunecie. Zaczyna fantazjować na jego temat. Zastanawia się nad powodem, dla którego opuścił tak szybko mieszkanie, do głowy przychodzą jej różne myśli, pisze scenariusze różnych bardziej lub mniej prawdopodobnych zdarzeń. W końcu zasypia.

Kilka dni później, koleżanka, ta która organizowała prywatkę, informuje ją, że pewien przystojny brunet ( jakie szczęście ten sam, o którym tyle ostatnio myślała), prosił ją, aby dała mu numer do niej, gdyż chciał się umówić. Dziewczyna jest szczęśliwa. Tego samego popołudnia chłopak dzwoni i umawia się na randkę. Przed spotkaniem dziewczyna znowu pozwala sobie na popuszczenie wodzy fantazji, i zaczyna sobie wyobrażać, jak będzie wyglądać ich pierwsza randka. Myśli sobie, że na pewno na spotkanie przyniesie jej różę, a później pójdą na romantyczną kolację, a po kolacji zrobi jej niespodziankę i weźmie ją do kina na komedię z jej ulubionym aktorem. Tak rozmyślając, nie słyszy prawie dzwonka do jej drzwi. W drzwiach stoi On. Ubrany na sportowo proponuje jej wyjście na lodowisko. W ręku oczywiście nie ma żadnego kwiatka. Dziewczyna od razu przystaje na propozycję, tłumacząc sobie, że najwyraźniej tak się do niej spieszył, że zapomniał o tym, żeby jej kupić różę. Po śnieżnych szaleństwach idą na kubek ciepłej czekolady, przy którym mają sobie wiele do opowiedzenia. Kończy się pierwsza randka, ale za jakiś czas jest kolejna i kolejna, i tak zostają szczęśliwą parą. Ona zakochana po uszy, on także, nie widzą świata poza sobą. Kiedy koleżanki pytają się jaki jest ten jej chłopak, usta nie zamykają się od mówienia o jego zaletach. Wciąż powtarza, że spotkała ideał.

Kiedy po jakimś czasie, znów spotyka się z koleżankami, jedna z nich informuje ją, że widziała jej chłopaka w dyskotece bawiącego się z jakąś dziewczyną. Na co koleżanka słyszy odpowiedź, że to niemożliwe, gdyż jej chłopak na pewno nie chodziłby do dyskoteki bez niej, a jeśli to był on, to na pewno była to jego kuzynka, o którą wcale nie musi czuć się zazdrosna. Szybko zapomina o tym fakcie. Mija kilka tygodni i nasza szczęśliwa para wychodzi do dyskoteki. Bawią się doskonale. Ona szczęśliwa, że ma u boku swój ideał, pragnie wszystkim dokoła oznajmić w jakim szczęśliwym związku jest, i jak bardzo są w sobie zakochani. Ciągle się do niego tuli i trzyma go za rękę, dając tym samym do zrozumienia pozostałym parom w dyskotece w jakim szczęśliwym związku jest. I tak mijają kolejne tygodnie i miesiące, a zauroczenie zaczyna wygasać w ich związku, czego nasza dziewczyna nie zauważa. Jej chłopak wymiguje się od kolejnych spotkań, usprawiedliwiając się, że ciągle ma coś na głowie. Kiedy na kolejnych spotkaniach z koleżankami, padają wciąż te same pytania, o przyczynę tego, dlaczego ostatnio więcej czasu spędza z własnymi przyjaciółkami, a nie z chłopakiem, pada seria racjonalnych argumentów. Nawet w pewnym momencie dziewczyna stwierdza, że nie można się tak ciągle widywać, bo trzeba też czasem od siebie odpocząć, poza tym, ona też ma trochę na głowie ostatnio, i nie ma zbytnio czasu na to, żeby się umawiać na randki codziennie.

Po jakimś czasie dociera do niej, że jej szczęśliwy związek przestał być szczęśliwy. Razem podejmują decyzję o rozstaniu.

Historia dosyć przerysowana, miała ukazać możliwe mechanizmy obronne, jakie

często stosuje zakochany człowiek. Począwszy od fantazjowania na temat obiektu westchnień, kolejno poprzez idealizację partnera, zaprzeczenie wszelkim faktom, które kłócą się z wyobrażeniem o osobie, w której jesteśmy zakochani, wyparcie tych informacji, które nie składają się na wizerunek naszego ideału, racjonalizację ewentualnych zdarzeń i faktów, które mają miejsce w taki sposób, aby nie były dla nas zagrażające, wszelkiego rodzaju reakcje upozorowane i wreszcie projekcję, o której wspominam na początku. Zdaję sobie sprawę, że gdyby uświadomić wszystkim zakochanym parom, iż stosują mnóstwo mechanizmów obronnych, z pewnością połowa z nich skutecznie by to wyparła, a druga połowa miałaby do mnie pretensję o to, że próbuję ingerować w coś, co jest przez wielu uważane za najpiękniejsze uczucie na świecie. A wcale mi o to nie chodzi. Mam świadomość tego, że gdyby każda zakochana para zdawała sobie sprawę z wszystkich iluzji jakimi żyje, nie skupiałaby się na tym co najważniejsze- samej istocie miłości.