JustPaste.it

Jeśli odejdziesz, to się zabiję !

Jak wielu z nas usłyszało kiedyś takie zdanie? W jaki sposób rozwiązaliście problem szantażu emocjonalnego? Opowiem Wam, jak to było ze mną...

Jak wielu z nas usłyszało kiedyś takie zdanie? W jaki sposób rozwiązaliście problem szantażu emocjonalnego? Opowiem Wam, jak to było ze mną...

 

Na moje nieszczęście (bo w takich sprawach to faktycznie nieszczęście) zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą. Równie łatwo przychodziło mi wzruszenie jak radość. Dzięki tej wrażliwości zaskarbiłam sobie sympatię wielu ludzi, ale również przez nią przeżyłam najgorsze dwa lata mojego życia.

Poznałam go przez koleżankę. Z początku w ogóle mi się nie podobał. Nie należał do przystojnych. Spotkaliśmy się raz i drugi sam na sam. Zaczął mi o sobie opowiadać... Życie miał tragiczne... Jako dziecko był świadkiem znęcania się ojca nad matką. Rodzice się rozwiedli...Mama zachorowała i gdy miał 15 lat zmarła. Został sam ze starszym bratem, chorą babcią i starą ciotką. Kilka lat po śmierci mamy, jego brat popełnił samobójstwo.

Szkoda mi go było. Mówił, że potrzebuje osoby, która byłaby po prostu... I cholera znalazł....

Pierwsze dwa miesiące były względne. Potem zaczął odkrywać swoją prawdziwą twarz. Zaczął pić. Byłam wtedy jeszcze bardzo naiwna i wierzyłam, że jeśli przy nim będę to się opamięta.... Nie opamiętał się. Bywało lepiej i gorzej, ale przez następny rok nie przestał pić.

W ciągu roku, gdy poświęcałam czas i energię próbując wyprowadzić go na prostą, zaniedbałam praktycznie wszystkie kontakty ze znajomymi. Pokłuciłam się nawet z moją najlepszą przyjaciółką, która próbowała przemówić mi do rozsądku.

Przerwałam szkołę. Poszłam za to na cały etat do pracy. Po kilku tygodniach, gdy nie spędzałam z nim już całych dni, dotarło do mnie, jak postrzegają mnie inni...

Byłam zmęczona. Miałam niespełna 19 lat, a czułam się cholernie ztyrana życiem. Mało tego zorientowałam się, że on coraz częściej pije za moje pieniądze. Postanowiłam to zakończyć.

Powiedziałam, że ma spadać, a on na to, że jeśli chcę to ok, ale on ze sobą skończy jak jego brat...

Nie chciałam mieć nikogo na sumieniu. Zniknął wtedy na dwa dni, a ja wydzwaniałam do niego, nie dlatego, że nie mogłam bez niego wytrzymać, lecz dlatego, że nie wiedziałam jak będę potrafiła żyć, gdy on ze sobą skończy.

Pogodziliśmy się, ale już nie było fajnie. Byłam z kimś, na kim mi nie zależało, ponieważ nie umiałam przejść obok szantażu obojętnie.

Często kłuciłam się z mamą. Gadałam jej pierdoły o tym jak bardzo go kocham i tak dalej, a prawda była taka, że panicznie bałam się "odpowiedzialności" za jego życie.

Przełom nastąpił pewnego dnia... Jak zwykle kłuciliśmy się. On miał to do siebie, że jak było nie po jego myśli, to ubierał się i wychodził. Tym razem też tak chciał zrobić...a we mnie jakby diabeł wstąpił. Stał odwrócony do mnie tyłem i się ubierał, a ja w pewnym momencie chwyciłam takiego dość ciężkiego konia z porcelany i cisnęłam nim w jego stronę. Celowałam w łeb. Na moje szczęście (koń był ciężki i nie wiem jakby się skończyło, gdyby dostał nim w łeb) akurat wtedy nachylił się by założyć buty.

Tego samego wieczoru, gdy już pojechał do domu usiadłam i zaczęłam myśleć. Doszłam do wniosku, że w ciągu dwóch lat tego "związku" stał się ze mnie wrak człowieka. Kiedyś byłam towarzyska, każdemu patrzyłam w oczy podczas rozmowy... Teraz unikałam ludzi, którzy patrzyli na mnie z politowaniem i mówili mi, że z silnej, pewnej siebie dziewczyny stałam się zahukanym zwierzątkiem.

Doszłam też do wniosku, po tej akcji z porcelanowym koniem, że pomimo tego, że nie chce mieć go na sumieniu, pewnego dnia dojdzie do tego, że sama go zabiję.

Zdałam sobie sprawę również z tego, że podczas, gdy ja jestem z kretynem chcąc uniknąć odpowiedzialności za jego ewentualne samobójstwo, wszyscy których kocham i którym na mnie zależy cierpią. Wtedy ostatecznie zdecydowałam, że to koniec.

Powiedziałam mu o swojej decyzji następnego dnia. jak zwykle posłużył się szantażem. Ja za to miałam satysfakcję widząc szok w jego twarzy, gdy mówiłam mu, że mam to w dupie i jeśli chce mogę iść z nim do sklepu wybrać na tyle mocny sznurek, żeby przypadkiem się nie zerwał, bo jest po prostu bezużytecznym pasożytem i tylko terroryzować potrafi. Próbował coś gadać, że skończy ze sobą, a ja mu na to, że jeśli sznurek mu nie pasuje, to mogę mu kupić komplet żyletek, żeby którąś na bank trafił w żyłę.

Wyrzuciłam go z mieszkania. Nie odzywał się kilka dni. Pewnie myślał, że ja będę jak zwykle dzwonić w obawie, że coś sobie zrobił. Po kilku dniach odezwał się i poprosił o spotkanie. Zgodziłam się. Nie dlatego, żebym wierzyła, że coś jeszcze da się naprawić, lecz z chęci popastwienia się nad nim, psychicznie, tak jak on przez ostatnie dwa lata pastwił się nade mną.

O dziwo był trzeźwy. Chciał wrócić i obiecał, że już nigdy nie posunie się do szantażu... Zaśmiałam mu się w twarz. W ciągu kilku dni bez niego nabrałam takiej chęci do życia, jakbym urodziła się na nowo.

Powiedziałam mu, że to już koniec, że dla mnie jest nic niewartym śmieciem i wali mnie, czy skończy ze sobą, czy nie. Potem dodałam, że jeśli on ze sobą nie skończy, to ja go wykończę, jeśli będziemy razem, oraz, że nigdy go nie kochałam.

Chyba myślał, że ściemniam z tym niekochaniem, bo powiedział, że jeśli na serio go nie kocham, mam mu dać w pysk...Uwierzcie, że nie wahałam się ani chwili. Walnęłam go w tą zachlaną mordę z całej siły i odeszłam...

Stał jak wryty, aż nie zniknęłam za zakrętem... Nie wiem co robił później....

Niedawno go widziałam. Wygląda jak pierwszy żul RP... Dobrze mu tak. Jeśli jest na tyle debilny, żeby nie próbować się ratować, to jego sprawa.

Ludzie zapomnieli o tym z kim byłam. Znów jestem sobą. Kocham życie i świat. Po tamtej przygodzie miałam kolejną... Tym razem facet był ogólnie w porządku, ale przy pewnej kłótni posłużył się szantażem... Odeszłam. Miłość miłością, ale już nikt nie podporządkuje mnie sobie, ani szantażem, ani w inny sposób... Z tym drugim... Znałam go kilka lat i być może kochałam, ale z chwilą, gdy zaszntażował mnie po raz pierwszy, zrobił to po raz ostatni... Nie chiało mi się nawet tłumaczyć. Wiedział jak było z tamtym i sam namawiał mnie do zerwania, a tymczasem postąpił podobnie...

Teraz żyję, Kocham, mogę mieć własne zdanie, a "szantaż" ogranicza się do baaardzo przyjemnej sfery, jako urozmaicenie:)

 

Licencja: Creative Commons