JustPaste.it

Dobre wibracje, czyli po co kobiecie wibrator

Nudzi cię już seks, który zawsze kończy się tak samo: jego szczytowaniem i twoim kolejnym rozczarowaniem. Byłaś już „na górze”, „na dole”, robiliście to w wannie i w samochodzie. Masz dosyć czekania, aż orgazm spadnie na ciebie z nieba. Pora wziąć sprawy w swoje ręce. A dokładniej: wziąć w dłonie porządny wibrator.

ba7303680653ca67a977e59f56aa8640.jpg

Orgazm to jedna z lepszych rzeczy, jakie nas mogą spotkać w życiu. Niestety większość kobiet, które znam, kiedy tylko zaczyna się rozmowa na ten temat, zamiast dzielić się ekscytującymi doświadczeniami, zaczyna patrzeć w sufit, skubać serwetkę, oglądać sobie paznokcie. Seks z mniejszymi lub większymi przerwami uprawiamy bowiem prawie wszystkie. Niestety nie przekłada się to na zwiększenie liczby przeżywanych orgazmów w naszym życiu.

Jestem zwolenniczką zasady, żeby „nigdy nie mówić nigdy”. Nie poddawajmy się więc i niech każdy nasz poranek opromienia wiara, że to może właśnie dzisiaj będzie to wymarzone bzykanko zakończone wielkim oooch. Mam teraz dla was dwie wiadomości: jedną „taką sobie” i drugą „mniam”. Wiadomość pierwsza (taka sobie): oczekiwanie na ten piękny dzień może być dosyć długie. Druga (mniam): można je na szczęście umilić towarzystwem „najlepszego przyjaciela kobiety” – wibratora: najbardziej odjechane orgazmy w zasięgu twojej ręki. Te zabawki zapewnią ci wspaniałe solowe szczytowania albo fantastyczną rozgrzewkę przed seksem z partnerem. Grzech nie skorzystać.

Mówią wieki

Sztuczne penisy są znane od tysiącleci. Już starożytne Egipcjanki korzystały z ręcznie robionych fallusów. Rzymianki używały też świec. W średniowieczu, w XII wieku pewien europejski biskup łajał swoje parafianki za „sporządzenie przyrządu na wzór i rozmiar męskiego członka, ażeby dogadzać własnym żądzom i posługiwać się nimi do czynów lubieżnych”. Słowa biskupa najwyraźniej nie zrobiły dużego wrażenia, bo w kolejnych stuleciach nadal korzystano ze sztucznych penisów. Rewolucja przemysłowa przyniosła przełom w technice i co za tym idzie poprawę jakości sztucznych członków: zaczęto je robić z kauczuku i na dodatek z miękkimi wypustkami!

Pierwsze wibratory pojawiły się w 1869 roku, kiedy amerykański lekarz George Taylor opatentował napędzany parą aparat do masażu wibracyjnego. Podobno miał już dość doprowadzania swoich pacjentek do orgazmu za pomocą własnych palców. Trudno w takie praktyki uwierzyć, ale w XIX wieku była to popularna metoda leczenia wszelkiego rodzaju kobiecych dolegliwości.  Związane to było z nieprawdopodobną karierą terminu „histeria”. Kiedy praprababka skarżyła się na ból głowy, diagnoza była zawsze ta sama: histeria. Problemy ze spaniem? To samo. Spuchnięte stopy? Znowu histeria. I jako panaceum aplikowany był orgazm przy pomocy pana doktora. Stowarzyszenie amerykańskich psychiatrów dopiero w 1952 roku uznało „histerię” i metody jej „leczenia” za stek bzdur. Kobiety wreszcie przestały być nękane przez lekarzy, a wibratory trafiły tam gdzie ich miejsce: do domowego zacisza.

Wibratory w sprzedaży detalicznej zaczęły być dostępne w latach 40-stych XX wieku. Reklamowane były jako „przyrządy do masażu ciała”, albo szczegółowiej „przyrządy do masażu szyi”?! To oznaczałoby, że wiele kobiet ma poważny problem z szyją, ponieważ np. w Wielkiej Brytanii, posiada to urządzenie co trzecia przedstawicielka płci pięknej...

Dlaczego kobiety tak lubią wibratory

Kobieca seksualność nie jest sprawą prostą. Faceci często nie wiedzą, co zrobić, żeby doprowadzić nas do orgazmu. Na dodatek my same nie mamy za dużo pomysłów w tej kwestii. Wiele kobiet osiąga swój pierwszy orgazm po wielu godzinach prób z masturbacją. Sprawdzamy tego, potem próbujemy tamto i dodajemy to. Wreszcie wiemy, jak osiągnąć swój cel. To ciężka praca. Nawet jeśli już wiemy, jak się dotykać, żeby szczytować, wciąż musimy być w trakcie zabawy bardzo skoncentrowane.

A jest taka jedna rzecz, dzięki której większość kobiet może przeżyć wielkie OOO! To coś nazywa się wibrator. Dla kobiet to najszybsza droga do orgazmów! Używanie regularnie wibratora jest jedną z lepszych rzeczy, jakie możesz zrobić dla swojego życia seksualnego. Im więcej masz orgazmów, tym więcej chcesz. Eureka, problem oziębłości rozwiązany! Posiadanie własnego wibratora (albo własnego zestawu wibratorów) to nie oznaka desperacji. To znak, że zależy ci na bogatym, pełnym życiu seksualnym.

Oprócz tego, im więcej nim się bawisz, tym lepiej wyglądasz. Właśnie tak: masturbacja rozładowuje napięcie, poprawia krążenie, twoja skóra nabiera blasku. Efekt jak przy stosowaniu preparatów z witaminami, tyle że zażywanie dużo zabawniejsze.

Wibrator przyjacielem kobiety

Faktem jest, że w obecnych czasach sypiamy z coraz większą liczbą partnerów. Dotyczy to także „miłych dziewczyn z sąsiedztwa”. Kobiety odkryły siłę pożądania. Ochota na seks nie jest już wyłączną domeną mężczyzn. Jej zaspokajanie może nieść ze sobą pewne zagrożenia: przypadkowi faceci, przy boku których budzisz się w sobotę rano i z którym nic cię nie łączy, oprócz tych kilku kieliszków wina za dużo..., choroby weneryczne, inne takie. Na pewno wiesz, o czym mówię.

Jeśli jesteś dziewczyną, na którą czeka w domu jej własny wibrator, prawdopodobieństwo, że sprowadzisz do domu jakiegoś nieznanego bliżej faceta, jest dużo mniejsze. Po pierwsze, masz świadomość, że pod koniec nocy, już w domu, sama możesz zafundować sobie przyjemność. Po drugie, jeśli używasz wibratora regularnie, nie kierują tobą niezaspokojone potrzeby.

Posiadanie wibratora nie jest czymś, czego trzeba się wstydzić. Przeciwnie. To coś, z czego należy być dumną. To pokazuje, że umiesz przejąć odpowiedzialność za swoją seksualność i partnerów dobierasz sobie z prawidłowych powodów, a nie dlatego, że brak seksu rzucił ci się na mózg.

Dlaczego by nie?

Dla tych, które jeszcze zastanawiają się, czy tego rodzaju gadżety warte są zainteresowania, znalazłam odpowiedź w poradniku „Hot sex”. Na pytanie „Dlaczego miałybyśmy korzystać z zabawek erotycznych”, autorka Tracey Cox odpowiada: „A dlaczego nie?”.

Jedna z internautek tak rozprasza wątpliwości dotyczące wibratora:

„Haha...kawałek plastiku? Nie masz pojęcia, jak to daje dużo wiedzy na temat swoich doznań; a orgazm... po prostu kosmos. Do tego faceci lubią patrzeć na swoja partnerkę, jak się rozbudza i zadawala:) Mój facet prawie szczytuje, kiedy widzi mnie, gdy przykładam wibrator do łechtaczki:) cipka ma jego penisa, a ja mam w rączce wibratorek na łechtaczce. Sąsiedzi już chyba nie mogą słuchać naszych odgłosów seksualnych :))) uwierz mi, że się nie da :) krzyczę jak ogłupiała:) orgazm za orgazmem; robisz trochę przerwy i dalej jedziesz :). Nie znam faceta, który nie lubiłby takiego widoku :) on pieści piersi, szyje...kobieta łechtaczkę, masz wrażenie że się rozpłyniesz:) polecam:)”.

Nic dodać, nic ująć.

Joanna Keszka / www.Barbarella.pl

 

(foto: Lelo Gigi)

 

Źródło: Joanna Keszka / Barbarella.pl