Spojrzałeś mi w oczy ze smutkiem
Mam dość
Jestem zmęczony
Brudny
Nieświeży
Nie chcę wstawać rano
Ani zasypiać wieczorem
I mówić mi się nie chce
I pisać
Czy to się nazywa chandra
Zmęczenie materiału
Defekt masy
Nie wiem
Nie chcę wiedzieć
Po co
Mam dość
Komorowskich, Tusków, Kaczyńskich.
I Mężydłów też
I Gowinów.
Rydzyków, Pieronków.
Grasiów
Rosji
Katynia
Napieralskich plastusiów
Ostapowiczów
I Tymochowiczów
Też
Czuję smród
Widzę gnój
Robactwo
I własnie Ty mi przypomniałeś że
To wszystko
I oni wszyscy
Nie ma
I nie mają
Znaczenia
Kiedy przysiadłeś
Obok mnie
Przy ławeczce
Spojrzałeś mi w oczy
Z wyrzutem
Cichym
Cichuteńkim
Smutkiem
I przypomniałem sobie
Przypomniałem!
O rzeczach tak oczywistych
Że aż zbyt często
Zapominanych
Dziękuję Ci
Psisko kochane
Na szczęście
Na wielkie szczęście
Mam Ciebie
Boża istoto
Mój Przyjacielu Wierny
Ziemia nie jest ani ich
Ani takich
Choć ci i tacy
Też są
To nic i nikt
Nie jest ich
A Ziemia
Jest Twoja i moja
Jedyna
Przecudowna
Drobina w bezkresie Galaktyk
Wraz z Tobą
I ze mną
Okruchami materii
Zatopionymi w nieskończoności Ducha
I z Tobą
Bracie-Człowieku
Pozwólmy Jej
Być
Na szczęście
Na wielkie
Wyjedźmy teraz
Na Wyspy
Vanuatu
Kropeczki na Pacyfiku
Jedź ze mną
Nie potrzebujesz biletu
Masz go
Odkąd zaistniałeś
Trzeba tylko wyłączyć telewizor
Trzeba tylko wyrzucić gazety
Trzeba tylko
Widzieć a nie patrzyć
Trzeba tylko
Słyszeć a nie słuchać
Zawsze jest wybór
Zawsze można wybierać
Zawsze
Dziękuję Ci
Psisko kochane
Przepraszam
Że znów zapomniałem
Przyjacielu mądry i dobry
I Bogu dziękuję
Że jesteś
Psie
Najgłupszego pana