JustPaste.it

Gdzie ci mężczyźni?

cała współczesna kultura lansuje model chłopca- Piotrusia Pana, męski mężczyzna jest niepoprawny politycznie i został eksterminowany i odesłany do lamusa

cała współczesna kultura lansuje model chłopca- Piotrusia Pana, męski mężczyzna jest niepoprawny politycznie i został eksterminowany i odesłany do lamusa

 

 

 

Na poprzednim moim blogu napisałam o nowym "trendzie" wśród moich rówieśniczek, czyli o romansowaniu z żonatymi panami. Nie pochwalam tego i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Niemniej, jak tak przyglądam się moim rówieśnikom (pokolenie 20-25-latków) płci męskiej, to coraz bardziej rozumiem, skąd u moich koleżanek (przynajmniej części z nich) fascynacja facetami w wieku ich ojców. Im więcej dwudziestolatków poznaję, tym bardziej rozumiem zjawisko z pozoru nienormalnych związków moich rówieśniczek z mężczyznami, którzy metrykalnie mogliby być ich ojcami. 

 

Współczesny 20-latek jest zniewieściały. Mam w życiu sporo koleżanek, które nie mogą ułożyć sobie życia uczuciowego. Ale bynajmniej nie dlatego, że są głupie, czy niedojrzałe, ale dlatego, że nie ma w otoczeniu ich rówieśników kandydatów, którzy by choć w połowie dorastali im do pięt. Większość moich kolegów, to faceci, którzy poddają się już po pierwszym nieudanym związku. Pierwszy związek nie wypali i kaplica. Koniec. Potrzebują mnóstwo czasu, żeby pozbierać się po tym wszystkim emocjonalnie, nawet więcej, niż kobiety. Częściej miewają wahania nastrojów (niczym kobieta po menopauzie) i znacznie częściej są rażąco niekonsekwentni. Jeśli raz rozczarują się kobietą, będzie to rzutować na każdym ich związku.

 

Dlaczego tak trudno podejmować męskie decyzje? Współczesnemu 20-latkowi problem sprawia podejmowanie takiej decyzji, jak: "Czy chcę, byśmy się spotykali oficjalnie, jako para". Nie chcę teraz sypać historiami z opowieści moich koleżanek, ale gwarantuję, że czytelnicy mieliby ubaw po pachy, gdyby poznali "dylematy uczuciowe" współczesnego 20-latka. Zacznijmy od tego, że niezbyt przyzwoite jest zwodzenie uczciwej dziewczyny i traktowanie jej jako kogoś w "zastępstwie". I jednoczesne nie uświadomienie jej, JAKI charakter ma mieć z nią znajomość. Niestety takie postępowanie to standard wśród współczesnych młodych mężczyzn. "Nie jestem jeszcze gotowy na związek" - takie słowa słyszą najczęściej moje koleżanki od chłopaków, którzy wcześniej garnęli się do rozmowy (i nie tylko), do zwierzeń na temat życia osobistego i którzy okazywali tym dziewczynom wielkie zainteresowanie. Dlaczego mężczyźni nie umieją podejmować męskich decyzji?
Dlaczego nie umieją zdobyć się na: "Zostańmy parą, spróbujmy". Zamiast tego, faceci mówią najczęściej, jak płochliwa dzierlatka": "chcę, ale się boję". Każde spotkanie jest jakimś zobowiązaniem. Jeśli spotykamy się z kimś w restauracji, czy w kinie, a czas spędzamy na długich i osobistych rozmowach, to, jako dorośli ludzie, musimy mieć świadomość, że właśnie do czegoś się zobowiązaliśmy. I jeśli najpierw wykażemy zainteresowanie, przywiążemy do siebie emocjonalnie drugą osobę, a później nagle ją odtrącimy, albo poinformujemy, że chodzi nam tylko o tak zwany "luźny związek", to nasze zachowanie będzie można nazwać tylko i wyłącznie draństwem. Bo w ten sposób zachowuje się tylko niedojrzały chłystek, a nie mężczyzna, który myśli i czuje. 

 

"Otwarty związek". Podobno na topie są tak zwane "otwarte związki", które polegają na tym, że oboje partnerów może mieć też innych partnerów... łóżkowych. Jako osoba młoda wiekiem, choć duchem będąca z innej epoki, zdecydowanie wolę konserwatywne podejście do związków i miłości. Czyli wzajemny szacunek okazywany sobie m.in. przez wierność. Nie tylko małżeńską, bo w niesformalizowanych związkach wierność też może występować. 

 

Czy słowo "kocham" tak trudno przechodzi przez gardło? Najwyraźniej tak. Ilu to facetów w moim wieku uważa, że miłość jest passe. A mówienie o tym? To dopiero obciach. Faceci bardzo często mówią: "żebym się tylko nie zakochał". A co to takiego, ta miłość? To jakaś zaraza? Jakaś nowa odmiana grypy, po AH1N1? Przeżyć prawdziwą miłość - nie każdemu jest to dane. Nikły odsetek ludzi zna to uczucie. Tym bardziej więc dziwi, że niektórzy chcą się przed nim bronić rękami i nogami. Doprawdy, trzeba być jakimś masochistą, żeby bronić się przed obdarzeniem uczucia kogoś, kto nie tylko na to zasługuje, ale i może odmienić nasze życie. Bo nie oszukujmy się, nikt nie chce być sam, tylko nie każdy ma to wielkie szczęście znaleźć odpowiednią osobę, przy której czuje się znakomicie i nie musi odgrywać jednej z setek ról, jaki gra w swoim życiu. 

 

Gdzie się podziało dżentelmeństwo? Dżentelmeni nie istnieją wśród młodego pokolenia. Dżentelmen to taki mężczyzna, który ma honor i dba o to, by kobieta nie czuła się przez niego poniżana. Dba, by czuła się należycie szanowana. Do dżentelmenów nie jestem w stanie zaliczyć chłopaków, którzy: informują swoją kobietę o zerwaniu związku telefonicznie lub SMS-owo, wywlekają na światło dzienne szczegóły ze swoich poprzednich związków. 

 

Trudno się dziwić, że młode dziewczyny, które przecież nie chcą być same, coraz rzadziej wybierają na partnerów swoich rówieśników. Naprawdę, ilekroć patrzę na moich rówieśników, czyli mężczyzn w wieku 20-25 lat, mam ochotę zanucić piosenkę Danuty Rinn: "Gdzie ci mężczyźni?". Niekoniecznie "orły, sokoły, herosy", ale już wymagać, by byli bardziej męscy, zdecydowani, dojrzali i uczciwi, to naprawdę podstawa. Dlatego nie ma co krytykować samotne dziewczyny, bo gros z nich jest samotna ze względu na brak właściwego kandydata. Nie żadnego "herosa, sokoła", jak piosence Rinn, ale uczciwego, przyzwoitego, dojrzałego i mądrego mężczyzny. Mężczyzny, a nie chłopca.

 

Autor: Magrat

 

 

do tego ciekawy koment

 

Magrat, cała współczesna kultura lansuje model chłopca- Piotrusia Pana, męski mężczyzna jest niepoprawny politycznie i został eksterminowany i odesłany do lamusa przez m.in. feministki. Idolami młodzieży są wygadane chamy, ludzie bez zasad typu Wojewódzki i Figurski, ubierający się zresztą jak nastolatki mimo że 40- stka już minęła. W modzie są hipisowate mimozy bezwładnie płynące z prądem mainstreamu, oraz metroseksualne lebiody. To się teraz nazywa "New Sensitive Man" chyba :D Czyli mężczyzna który "odkrył kobiecą stronę swej natury", często płacze, nie ma jasno ustalonych polądów żeby nikogo nie urazić ]:->, unika przemocy (czytaj jest bierną ofiarą), jest polit correct, ekologiczny i zapewne biodegradalny :D I nudny do wyrzygania. Powinienem właściwie napisać- drogie panie, same chciałyście takich "efebów ery wodnika", więc czemu teraz pociągają Was ...ich tatusiowe? Zjeść ciastko i mieć ciastko? Charles Bronson i Clint Eastwood już nie wrócą. Zastąpiły ich nasterydowane prostaki, albo zniewieściali efebowie typu Di Caprio. Model rycerza- gentlemana, wojownika został wytarzany w smole i pierzu, obśmiany i pozbawiony uroku przez agresywne członkinie ruchów kobiecych, no więc teraz mamy zalew dużych chłopców. Sam pamiętam, jak to się zaczynało gdzieś w latach 90- tych. Dawne formy grzeczności wobec kobiet były tępione jako "dyskryminacja", no to mamy teraz nastolatków którzy nie wahają się przywalić rówieśniczce z pięści. "Równość" mamy, nie.. ?;) Skąd ma ten 20- latek czerpać wzorce "męskości"? Pozdrawiam Armando. o 07:40 

 

 

Źródło: Magrat