JustPaste.it

Odpowiedzialność karna nastolatków

Ludzkość wie od zarania dziejów, że nic tak nie demoralizuje, jak poczucie społecznego przyzwolenia na czyny naganne i bezkarność.

Ludzkość wie od zarania dziejów, że nic tak nie demoralizuje, jak poczucie społecznego przyzwolenia na czyny naganne i bezkarność.

 

   Ludzkość wie od zarania dziejów, że nic tak nie demoralizuje, jak poczucie społecznego przyzwolenia na czyny naganne i bezkarność. Nie przypadkiem w wielu  kulturach świata stosowana była zasada, że człowiek powinien odpowiadać za swoje czyny odkąd rozumie ich społeczne skutki oraz  jakie grożą mu konsekwencje za łamanie obowiązujących norm współżycia.

           Niektóre polskie przepisy karne dotyczące nieletnich do łamania zasad młodzież, niestety, popychają. Jest choćby przepis mówiący, że 15-latki mogą legalnie uprawiać seks - czyli prawo sugeruje dzieciom, że mogą robić to wszystko co dorośli. Z drugiej strony są przepisy dla tej grupy wiekowej, pozwalające na dużą bezkarność i brak odpowiedzialności „dzieci” zwłaszcza za czyny najcięższe.

           W dawnych kulturach zwykle datą graniczną przejścia z dziecięctwa do pełnej odpowiedzialności, był wiek 11-13 lat. Dla pamiętnego zaznaczenia tego faktu odprawiany był rytuał inicjacji, czyli formalnego przyjęcia młodego człowieka do świata dorosłych. Nie znaczyło to jednak, że odtąd wszystko było młodemu człowiekowi wolno.

           Często, pomimo formalnie stania się dorosłym, czy nawet zawarcia w tym dniu legalnego małżeństwa, nie oznaczało to jeszcze prawa do inicjacji seksualnej, ani tym bardziej do swobodnego uprawiania seksu. Społeczeństw które zwyczajowo stosowały takie ograniczenia najwyraźniej uważały, że seks i prokreacja są sprawami poważnymi, i że człowiek powinien nauczyć się najpierw "zwykłej" dorosłej odpowiedzialności, a dopiero później myśleć o seksie który, aby nie skutkował dla społeczeństwa różnorakimi problemami, wymaga odpowiedzialności.

           Jednak nowożytni "geniusze" od bezstresowego wychowania, czyli dawania dzieciom tego czego tylko chcą, odwrócili tę kolejność i wprowadzili bzdurę polegającą na daniu dzieciom „prawa do swobody”, a ich opiekunom brak odpowiedzialności za to co w jej ramach i bez ich zgody te dzieci zrobią.

           Między innymi  zafundowaliśmy 15-latkom, jako społeczeństwo, legalny w sensie prawnym seks, a dopiero za trzy lata przyznajemy im pełnoletność oraz formalnie żądamy od nich „dorosłej” odpowiedzialności za jego skutki - w tym za dzieci urodzone z beztroskich zabaw seksualnych .

            Tak ustawione wychowanie ludzi młodych, oraz dostosowane do tych bzdur prawo, dosłownie młodzież demoralizuje. Nie potrzeba dużej wyobraźni żeby odgadnąć, że młodzież której od 15 roku życia legalnie pozwala się na seks, tym bardziej poczuje się dorosła do papierosów, alkoholu oraz do urywania się spod kurateli opiekunów i rodziców w celu możliwie swobodnego o sobie samostanowienia. Skutki tego widać już nawet w szkołach podstawowych gdzie powszechnie zagnieździły się zjawiska "fali", agresji i wymuszeń, a małe dzieci coraz częściej sięgają po papierosy i alkohol. 

            Strażnikami  pilnującymi odpowiednio dynamicznego rozwoju tego patologicznego zjawiska, są same kuratoria oświaty i wychowania, dbające aby przestrzegane były przepisy, które zabraniają dyrektorom szkół, konkretnie dobierać się małym bandytom i ich rodzicom do skóry. Młodociani „wyzwoleni” chuligani, dobrze zdając sobie sprawę z bezsilności dorosłych wobec bzdurnych przepisów coraz dalej posuwają się w swojej bezczelności.

            Niektórzy, dorastający w takim modelu "wychowania", stają się socjopatami gotowymi bez zmrużenia oka kogoś skrzywdzić: obrabować, pobić, zgwałcić, czy zabić. Młodociany bandyta nie byłby bandytą, gdyby nie zauważał swojej szansy na bezkarność jaką hojnie, aczkolwiek bezsensownie, daje mu świat dorosłych. Zresztą ta antywychowawcza, skrajnie patologiczna bzdura, nie tylko odnosi się do traktowania młodzieży.

             W Polsce statystycznie krócej siedzi się za morderstwo, niż za kradzież dużej sumy pieniędzy, a przepisy są tak ustawione, że skazany może liczyć na pobłażliwość sądu oraz na radykalne skrócenie kary, jeśli w więzieniu będzie się dobrze zachowywał.  I to jest dopiero kuriozalne...! Przestępca zostaje nagrodzony skróceniem kary za dobre sprawowanie się w kryminale, jak gdyby robił społeczeństwu łaskę że przestrzega więziennego regulaminu. Takie podejście „wymiaru sprawiedliwości” i taka „resocjalizacja”, oczywiście jeszcze bardziej podkręcają patologię, bo stawiają logikę i zasady sprawiedliwości na głowie.

             "Resocjalizowany" w taki sposób przestępca nabiera przekonania, że ponieważ przestrzegał regulaminu więziennego społeczeństwo, które na dziś wydaje na jednego osadzonego powyżej 3,5 tysiąca złotych miesięcznie, ma wobec niego dług wdzięczności. Uważa, że w takim przypadku wcześniejsze zwolnienie należy mu się jak przysłowiowemu psu zupa. A byłoby chyba normalniej i bardziej wychowawczo, gdyby każdy potencjalny przestępca z góry wiedział że to, co dostanie w wyroku, będzie musiał odsiedzieć do ostatniej sekundy. Bandzior, który by się zastanawiał czy popełnić dane przestępstwo, czy nie, nie kombinowałby, jak obecnie, ile mu w razie wpadki służby sądowniczo-penitencjarne odejmą za dobre sprawowanie i o ile skrócą wyrok.  A skądinąd wiadomo, że osobnicy patologiczni są też patologicznymi optymistami, co bardzo im pomaga w podejmowaniu wszelkich ryzykownych decyzji.

Reasumując ten dygresyjny wątek: Tego typu przepisy stworzyli kretyni i kretyni je utrzymują w takim stanie.  

              Obecna, przyjęta przez państwo polskie oraz „humanitarną” Europę ideologia wychowania, jest ideologią prowadzącą do samozniszczenia ludzkości. Z jej powodu cierpi codziennie w szkołach i zamienia się w potwory, wiele tysięcy dzieci. Młodociani przestępcy są masowym, samopowielającym się produktem tej ideologii i osobiście nie widzę już nawet najmniejszych oznak na jakąkolwiek szansę odwrócenia się tej ogólnoświatowej tendencji.

              Patologiczni dorośli produkują patologiczną młodzież i proces ten będzie już tylko przyspieszał - to pewne.

              Niestety, prawa o wychowaniu projektują w tym kraju ludzie przypadkowi – posłowie i prawnicy. W swoim „widzimisię” uważają, że nie ma potrzeby pytać w tej kwestii o zdanie specjalistów, bo „przecież sami mają dzieci i się na tym znają”.

             Jak dotąd nikomu nie udało się przekonać „tych u władzy”, że emocjonalność a następnie moralność człowieka kształtuje się od momentu gdy ledwo zaczyna myśleć, a nawet wcześniej, bo już w okresie płodowym.

             Dzieci, do prawidłowego rozwoju, potrzebują jasnych i konsekwentnie egzekwowanych przez otaczających ich dorosłych zasad. Takie uporządkowanie, a jednocześnie swoista demonstracja siły dorosłych sprawia, że dzieci czują się w ich otoczeniu bezpiecznie. Tracą jednak natychmiast poczucie bezpieczeństwa, gdy udaje im się dorosłymi rządzić. W ich życie nieuchronnie wkrada się lęk, i frustracja. Zaczynają zdążać w kierunku agresji, bezwzględnych żądań, samowoli i w efekcie do wykolejenia.

             Jeśli w kwestii wychowania społeczeństwo może zrobić coś najgłupszego, to jest to takie unormowanie życia społecznego, które daje nieletnim możliwość manipulacji przepisami w kierunku uzyskania władzy nad dorosłymi.

             Domorośli specjaliści od wychowania nie rozumieją, że moment pokonania dorosłego przez dziecko, jest jednocześnie zalążkiem jego totalnej, oportunistycznej pogardy wobec „świata dorosłych” i nieuchronnie rozwijającej się nienawiści do społeczeństwa i siebie samego. 

              W efekcie z każdym rokiem dochowujemy się coraz to liczniejszych rzesz bandytów, bo prawo państwowe destabilizuje odpowiedzialność i moralność obywateli. Statystyczni rodzice i wychowawcy coraz bardziej się gubią. Nie wiedzą według jakich zasad powinni wychowywać, bo sami są produktem społecznej patologii i co w tym najgorsze; nawet sobie nie zdają sprawy z tego jakie ogromne mają deficyty, jak są niekompetentni i jak toksyczni.  

             Ponieważ patologiczne osobowości kształtują się do 13-15 roku życia, poza tą granicą wiekową stają się z zasady trwałe. Oznacza to, że owszem, można później próbować człowieka wychowywać, ale praktycznie bez większej szansy że jakiekolwiek zabiegi cokolwiek  zmienią.

             Niechybnie coś by się w tej kwestii dało zrobić ku lepszemu, ale kto teraz  wychowa albo chociaż unieszkodliwi patologicznych i właśnie będących przy władzy twórców konstruujących i wprowadzających destrukcyjne przepisy?

             Poza wszystkim jak można wychowywać dzieci na normalnych ludzi, gdy słuszne działania wychowawcze zagrożone są karą, a antywychowawcze są nagradzane?

            Jakże chore i paranoidalne jest społeczeństwo które posiadając prawnie obowiązujące przepisy zabraniające zachowań lubieżnych w miejscach publicznych, dopuszcza do masowych, obscenicznych karnawałów pederastów i lesbijek na ulicach miast?

            A wszystko to odbywa się pod hasłami prawa do równości, jak gdyby ktokolwiek w ogóle widział kiedyś podobne „parady” golizny i wyuzdania w wykonaniu heteroseksualnej większości. Śmiem twierdzić - i na pewno się nie mylę - że gdyby heteroseksualna większość urządziła sobie podobnie obsceniczną, uliczną paradę, to zostałaby rozpędzona a jej najbardziej wyuzdani uczestnicy aresztowani.

           Więc jakiej równości domagają się paradujący po ulicach roznegliżowani i obscenicznie zachowujący się homoseksualni dewianci?

              Według „równości” prawo obowiązuje wszystkich, więc zboczona mniejszość, czyli znajdująca chorą przyjemność w publicznym obnażaniu się i obscenicznych zachowaniach, powinna być za to przez prawo i osąd społeczny traktowana na równi z większością. Tą, która szanując prawo takich rzeczy nie robi. Okazuje się jednak, że u nas zboczeńcy mają jakieś niepisane „prawo”, żeby prawo pisane lekceważyć.

              Czym w tym świetle jest polskie prawo, sądy, policja i polskie państwo?

             Młodzież doskonale tego typu rzeczy widzi i szybko wyciąga wnioski. Jeśli jako państwo nie umiemy wymóc szacunku dla przepisów, które sami tworzymy, jeśli po tak zwanym „olaniu ich” byle zboczeniec może nam szyderczo pokazać postawiony do pionu palec, to ogólnie jako dorośli widziani jesteśmy przez nasze dzieci jako żałośni i bezsilni frustraci. Potrafiący się mądrzyć i czepiać tylko do nich, bo od nas zależą, ale gdy naprawdę trzeba stanąć w obronie zasad, jako dorośli okazujemy się śmierdzącymi tchórzami.

             Na autorytet trzeba umieć sobie zasłużyć i na pewno ideologia głupoty i płochliwej tolerancji dla zła, do tego nie prowadzi.

             Nowym i bardzo niebezpiecznym czynnikiem wychowania, który w ostatnich czasach odgrywa coraz większą rolę oraz nasila i tak już nawarstwione problemy społeczne, jest powszechny dostęp dzieci i młodzieży do skomercjalizowanej, destrukcyjnie wpływającej na młode umysły telewizji, jak też do Internetu. Spowodował on, że gro treści mających wpływ na wychowanie młodego pokolenia, dociera  do dzieci i młodzieży bez wiedzy i kontroli ze strony rodziców i wychowawców. 

             Udział takiego tzw. nieintencjonalnego, bo przypadkowego i będącego poza wiedzą i kontrolą opiekunów wychowania młodzieży coraz bardziej się poszerza i coraz szerzej skutkuje szkodliwymi dla rodzin i całej ludzkiej populacji zmianami obyczajów i zachowań ludzi.

Ludzkość, niestety, nie panuje nad własnymi wytworami technologicznymi a coraz bardziej zinformatyzowane społeczeństwo coraz bardziej zagłębia się w świat wirtualny i oddala się od rzeczywistości. 

             Jeśli wierzyć, że światu pisane jest zginąć, to przynajmniej nie trudno się domyślić, że w końcu  zniszczą go niedouczeni, patologicznie konsumpcyjni durnie, dla których istnieje tylko dziś i teraz, i znają tylko jedno słowo: daj!

Póki co przybywa ludzi zagubionych i pozbawionych poczucia bezpieczeństwa, i będzie ich przybywać. Niestety ich dzieci i wnuki będą miały tylko gorzej i gorzej...  ?  - Prawnuków już raczej nie będzie, a jeśli jeszcze będą, to... nie daj Boże.

Wiesław Henryk Lipski