JustPaste.it

Historia ( nie ) jednej psychozy

Kiedy choroba psychiczna puka do drzwi...

Kiedy choroba psychiczna puka do drzwi...

 

122ed922c4b20e862d4694f2a1ed0a87.jpg

Czy zamierzasz się wyleczyć?- zapytałam w myślach, bo wiedziałam, że to nie zależy od jej dobrych chęci. Zamknęłam oczy i pomyślałam, że chciałabym aby było jak dawniej...jak przed śmiercią mamy. Ona też by tego chciała, widzę to po niej każdego dnia, codziennie by się o to modliła, gdyby w ogóle się modliła.

Choroba mojej siostry zaczęła się nagle,  tak jak zazwyczaj się zaczyna atak schizofrenii.

Siedziałam wtedy w kuchni w swoim studenckim mieszkaniu we Wrocławiu i uczyłam się do jakiegoś dziś już mało ważnego egzaminu. Tak jak to miałam w zwyczaju, zostawiłam sobie edukacje na ostatnia chwilę. Nagle usłyszałam telefon, dzwonił w drugim pokoju. Trochę się zdziwiłam bo pora była dość późna i zastanawiałam się pokonując korytarz kto to może być. Spojrzałam na aparat i wszystko stało się jasne. Dzwonił ojciec. Dość dziwne mi się to wydało, bo nigdy nie dzwonił tak późno. No co się dzieje? - zapytałam trochę od niechcenia. Ona się nażarła jakiś narkotyków! - krzyknął mi do słuchawki. Spokojnie ojciec, nie ma takiej szansy, żeby ona brała narkotyki, przecież znam ją całe życie, i to ja jestem ta zbuntowana i niegrzeczna w tej rodzinie -starałam się go uspokoić. Ale mowie ci, ona bredzi!-głos mu się trząsł. Mój ojciec należy do osób, które zazwyczaj nie panikują. Bez powodu się nie wzrusza. Tamtego wieczora było inaczej. Był wyraźnie zdenerwowany, powiedziałabym nawet, że wyczułam w jego głosie strach o nią. Co jest grane ?O czym on mówi?- pomyślałam. Daj mi ją do słuchawki- powiedziałam. Chciałam go uspokoić. Porozmawiać chwilę z siostrą i wybadać co jest grane, i kto tu bredzi, bo już naprawdę zaczynałam się w tym gubić. Urodzę mu dziecko! - krzyknęła mi do słuchawki. Co ty gadasz? O czym ty mówisz? Komu ty dziecko urodzisz dziewczyno? - zaczęłam zadawać nerwowo pytania, już wyczuwając, że coś się rzeczywiście dzieje, jak mówił ojciec. No jemu!!-krzyknęła. Biel, czerń, przenikają się- zaczęła mówić jak w amoku. Słyszałam tylko te słowa, jak mantrę, i głucho w telefonie na moje nawoływania. Rzuciła słuchawką nie dając mi zupełnie dojść do głosu. Teraz ja się zaczęłam na poważnie zastanawiać co jest do cholery grane? O czym ona mówi? Byłam prawie pewna, że o tym aktorzynie, który jej w głowie siedział już od dłuższego czasu.

 W zasadzie to chyba ze sobą byli. Zawrócił jej w głowie jak nigdy żaden facet. Po śmierci mamy, moim wyjeździe na studia, potrzebowała kogoś komu mogłaby zaufać. Otworzyć się. No i zjawił się on. Poderwał ją na przystanku. Zaprosił na kawę. Miał wyraźną praktykę w tego typu sytuacjach, przypuszczam, że siostra nie była jego jedyną "ofiarą”. Zaprowadziła go na grób mamy. To było dla niej ważne. Przyjechali kiedyś do mnie. Nawet poszliśmy razem na obiad. Wtedy wydał mi się dość  zabawny, i jak widziałam, że ona jest szczęśliwa o nic więcej nie pytałam. Nie chciałam jej pozbawiać  złudzeń ,ale byłam prawie pewna, że ją szybko rzuci. Ten typ tak ma .Niestety długo nie czekałam na telefon od siostry. Przyjeżdżaj do domu- rzuciła wtedy. Zostawił mnie- płakała mi do słuchawki. I co miałam jej powiedzieć? Wiedziałam, że tak będzie. Po co się w to pakowałaś dziewczyno? -  myślałam po cichu. Przyjeżdżam niedługo, pogadamy - powiedziałam. I już w głowie mi się pojawił cały scenariusz rozmowy. Jak ją przytulam, głaszczę po głowie, i mówię, że wszystko będzie dobrze, a w myślach daje w pysk temu gnojowi, co ją wykorzystał i porzucił. Pozbierała się, tak mi się przynajmniej wydawało. W końcu musiała, matura była przed nią, perspektywa studiów, nowego życia. Powtarzałam jej, że niejednego jeszcze aktora w swoim życiu pozna. Wierzyła mi. I tak minął rok. Dawno zapomniała o nim, rozglądała się za innymi już. Była z niej niezła laska, więc nie miała problemu z powodzeniem u facetów. Miałam jednak wrażenie, że ciągle w głowie siedział jej ten 9 lat starszy aktor. Znałam ją zbyt dobrze, żeby mogła mnie oszukać opowiastkami o flirtach z kolegami ze szkoły. Ciągle w głowie siedział jej on. W końcu to był jej pierwszy chłopak. Po maturze poszła na studia. Kierunek dość popularny, na politechnice, nowe życie, nowi ludzie, podobało jej się, tak wtedy myślałam. Jakiś czas później okazało się, że niestety się myliłam. Dzwoniła do mnie często i mówiła, że się najlepiej nie czuje, że jej się nie chce nic, nie podobają się jej studia jakie wybrała, nigdzie nie chodzi, z nikim się nie spotyka. Wyciszyła się, miałam takie wrażenie. Jak przyjechałam któregoś razu do domu, usłyszałam od niej, że się z Nim widziała. Nie wróżyło to nic dobrego. Wiedziałam, że muszę zainterweniować. Zawsze tak robiłam. Nie moja wina, że ona przyciąga typów spod ciemnej gwiazdy. Czułam się za nią odpowiedzialna. Tym bardziej teraz kiedy mama odeszła, musiałam większą opiekę wokół niej roztaczać. Tak tłumaczyłam swoją zaborczość. Ale po co ty się z nim znowu spotykasz? - zapytałam zdenerwowana, kiedy tylko dowiedziałam się o ich regularnym " chodzeniu na kawę". Przecież wiesz jak to się skończy! -krzyczałam na nią. Nie wierzę w tą jego całą odmianę- próbowałam jej tłumaczyć. Nic to nie dało. Więcej nerwów tylko. Postanowiłam odpuścić. Z miłością się podobno nie wygra. Czymkolwiek było to co łączyło moją siostrę z tym aktorem, nie wygrałam z tym. I prawie bym o nim zapomniała. Do tamtego wieczora, kiedy ona krzyczała do słuchawki, że urodzi mu dziecko.

Wystarczyła mi chwila rozmowy z nią, żeby wiedzieć, że zdenerwowanie ojca ma swoje podstawy. Tylko ja byłam pewna, że to nie są narkotyki, zaczęła jej głowa szwankować. Na tamtą chwilę nie wiedziałam na ile to wszystko jest pewne, miałam nadzieję, że to bredzenie to ze zmęczenia. Ostatnimi czasy wydzwaniała do mnie nad ranem, bo spania nie miała. Wierzyłam, że jak rano zadzwonię to wszystko będzie dobrze. Tego wieczora już nie zasnęłam. Wypaliłam dwie paczki fajek, pomimo iż dwa tygodnie udawało mi się nie popalać. Na szczęście była ze mną moja przyjaciółka i przyjaciel, z którymi mieszkałam. Wspierali mnie.

Nad ranem jak tylko przebudziłam się wykonałam telefon. Chciałam mieć pod kontrolą to co się w tym samym czasie działo 80 km ode mnie. Ojciec podniósł słuchawkę. No i jak tam? - zapytałam z nadzieją, że usłyszę, że wszystko w porządku. Siedzi w pokoju, robi burdel, mówi do siebie i nie chce się ubrać- usłyszałam od ojca prawie na jednym oddechu. Musiałem zadzwonić  po ciotkę, żeby jej się pomogła ubrać- mówił załamanym głosem. Tato, trzeba jechać  do szpitala! - krzyknęłam. Cholera wie jak się to może rozwinąć! - kontynuowałam. Ja zaraz się pakuje i przyjeżdżam! Pójdę tylko na uczelnię, i przełożę pisanie egzaminu - dodałam tylko i rzuciłam słuchawkę. Dwie godziny później już byłam w domu. Wiedziałam, że mam jechać prosto do szpitala. Było podobno tak źle, że nie dało jej się wprowadzić do samochodu, i trzeba było wzywać pogotowie. Zachowywała się tak jakby w nią szatan wstąpił. Wcześniej spokojna, ułożona dziewczyna, nigdy nie zachowująca się agresywnie, nie przeklinająca, nagle się okazuje, że z trudem do karetki wprowadziło ją dwóch olbrzymich sanitariuszy. Wcześniej zrobiła ogromna awanturę przed klatką. Z jej ust wyleciał stek przekleństw i  wyzwisk. Nawet któregoś pobiła. I przede wszystkim ciągle gadała o tych przenikających się barwach, bieli i czerni. No i o tym, że mu urodzi dziecko.

Jak tylko weszłam na oddział, prosto z pociągu, poczułam ogromny strach. To była moja pierwsza wizyta w takim miejscu. Przemierzając strasznie długi korytarz, bałam się, że zaraz wyskoczy jeden z " nich" i się na mnie rzuci. Zanim doszłam do telefonu , z którego miałam zadzwonić, żeby widzieć się z siostrą, minęła mnie jakaś kobieta. Gdy nasze oczy się spotkały, zauważyłam pustkę w jej wzroku. Nie dość ze chodziła, jak się zdążyłam  zorientować , w tam i z powrotem, jak w transie, to jeszcze te oczy..

Kiedy w końcu trafiłam do jej izolatki, byłam przerażona tym co ujrzałam. Leżała z włosami potarganymi, jakby ich z tydzień nie czesała, z rozmazanym makijażem, w jakiejś przykrótkiej koszulce, i była przypięta pasami. Prawie się osunęłam na krzesło jak to zobaczyłam. Pielęgniarka, która mnie wprowadzała do pokoju siostry, chyba dostrzegła moje emocje, bo zaraz szybko zareagowała, żeby mi wyjaśnić dlaczego ona jest przypięta. Rzucała się na pielęgniarzy z pięściami - powiedziała. Zrobiła tu nam niezłą  awanturę proszę Pani - kontynuowała. Machnęłam jej ręką, udając, że trafiły do mnie argumenty, które próbowała mi sprzedać. Dla mnie w tamtej chwili najważniejsze było to, aby z nią porozmawiać. Chyba się ucieszyła na mój widok, bo od razu zaczęła się żywiej poruszać w tym łóżku. Proszę ją odpiąć, nie życzę sobie żeby moja siostra była przypięta pasami! - krzyknęłam z drżącym głosem do tej pielęgniarki. Wzruszyła tylko ramionami i powiedziała, że nic nie da się zrobić. Takie mają procedury. W dupie mam ich procedury- pomyślałam sobie.

Kiedy zostałyśmy same, siostra zaczęła znowu bredzić. Już dziś nie pamiętam dokładnie, o czym mówiła,  pamiętam natomiast fakt, że jak próbowałam ją uspokoić, opluła mnie. Wtedy po policzkach spłynęły mi łzy, ona to widziała, zupełnie jej to nie wzruszyło. Wręcz zaczęła się ze mnie głośno śmiać. A ja płakałam, bo bałam się, że już nie odzyskam siostry, i że nie będę mogła z nią "normalnie " porozmawiać. Byłam przerażona. Chwilę później postanowiłam się przejść do lekarza. Chciałam znać odpowiedzi na wiele pytań, które wtedy krążyły mi w głowie. Co jej jest? Ile tu będzie siedziała? Czy wyjdzie z tego? Czy będzie znowu normalna? Zanim doszłam do gabinetu minęło mnie dwóch starszych mężczyzn. Mieli ten sam wzrok, co kobieta, którą spotkałam w korytarzu. Poraziło mnie to.

W końcu trafiłam do gabinetu. Był tam już mój ojciec. Lekarka jak tylko weszłam, zapytała mnie, czy jestem,  tą siostrą która studiuje psychologie? Tak, to ja - odpowiedziałam chłodno. Wydało mi się to dziwne pytanie. Przecież chyba zrobiła wcześniej jakiś wywiad, wiedziała ile rodzeństwa ma jej pacjentka. Nie komentowałam pytania. No więc droga Pani, czy Pani wie czym jest psychoza maniakalno-depresyjna?- zapytała mnie wprost, zanim zdąrzyłam znaleźć sobie miejsce, aby usiąść. Spojrzałam na ojca, który milczał. Widziałam po jego wzroku, że on jest o krok dalej od wiedzy na temat tego o czym mówiła ta kobieta. To ta choroba dwubiegunowa?- pytałam niepewnie. Tak, dokładnie tak proszę Pani- odpowiedziała. Więc moje przypuszczenia co do Pani siostry są właśnie takie - powiedziała, dość pewnie. Obserwujemy ją przez cały dzień- dodała. Pomyślałam sobie, że ona chyba sobie ze mnie żartuje. Kiedy byłam na dole u siostry, siedziałam u niej z pół godziny, ani jedna osoba w tym czasie nie weszła do pokoju, a ta kobieta twierdziła, że ją obserwują. Dobre sobie. Czy Pani siostra przeżywała ostatnio jakieś kryzysy? - zapytała. Ojciec wciąż milczał. Szkoda mi się go zrobiło, bo widziałam jak z dorosłego  mężczyzny stał się malutkim chłopcem, który spuszcza po sobie uszy i słucha, co mu mają do powiedzenia. Jakie kryzysy ma Pani na myśli?-zapytałam. To chyba oczywiste, że największym kryzysem jest to, że nie ma mamy- odpowiedziałam jej złośliwie. No tak – rzuciła chłodno. Widziałam jednak, że nie satysfakcjonowała jej moja odpowiedź. Pani ojciec wspominał coś o jej chłopaku- kontynuowała dociekliwie. Ma Pani na myśli tego aktora?-zapytałam. Ale oni się już dawno ze sobą nie spotykają - powiedziałam jej. Jej teoria krążyła wokół tego aktora. Zastanawiałam się jaki to ma związek z moją siostrą. Nic więcej na razie nie mogę Państwu powiedzieć- zwróciła się tym razem i do mnie i do ojca. On jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wybudził się ze snu. Dziękujemy- powiedział. Wyszliśmy z gabinetu, już nie schodziliśmy zobaczyć się z nią, bo lekarka powiedziała, że siostra śpi po lekach, i będzie długo spała. Szliśmy do samochodu w milczeniu. Widziałam jak ojciec jest załamany, ostatni raz tak milczał ze spuszczoną głową, jak się dowiedzieliśmy, że mama nie żyje. Wtedy  też  był załamany i jak wychodziliśmy ze szpitala zapomniał z roztargnienia zdjąć  ochraniacze na buty. Teraz pewnie, gdyby na oddział wpuszczaliby tylko w takich butach, byłoby podobnie. Wyszedł by w nich do samochodu.

Czy to moja wina? - zapytał mnie przerywając milczenie w drodze do domu. Tato, czyś ty oszalał?- zapytałam całkiem serio. No nie wiem, może się za mało starałem, może pewnych rzeczy nie dostrzegałem,  ale ona ostatnio się naprawdę dziwnie zachowywała – powiedział zatroskanym głosem. Szkoda, że dopiero teraz mi o tym mówisz - odpowiedziałam z żalem. Jutro postaram się umówić  z jej znajomymi, żeby porozmawiać, i ustalić co się stało i jak do tego doszło. Ok?- chciałam go uspokoić.

Następnego dnia zaczęłam wydzwaniać do jej znajomych, z prośbą o spotkanie. Jednak w pierwszej kolejności chciałam spojrzeć w twarz tego aktora. Nie miał problemu, żeby się ze mną spotkać. Przynajmniej resztki przyzwoitości zachował. Umówiliśmy się pod jej liceum. Tam gdzie się widywali. Usiedliśmy na ławce. Szkoła była zamknięta. Zapytałam go czy wie, że ona jest w szpitalu. Tego się spodziewałem - powiedział niewzruszony. Jak to?- zdziwiłam się. No bo ostatnio, jak u mnie była to się bardzo dziwnie zachowywała. Od naszego rozstania w zeszłym roku, i tego jak widziałem, jak to przeżyła, nie kontaktowałem się z nią specjalnie. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że jestem aktorem, i takich dziewczyn jak twoja siostra mogę mieć na pęczki?- zapytał, aby upewnić  się że za nim nadążam. Nietrudno mi sobie to wyobrazić, bo domyślam się, że z łatwością przychodzi ci podrywanie takich naiwnych dziewczyn jak moja siostra - złośliwie skomentowałam. Ja nie chcę rozmawiać  na temat twojego powodzenia, nie chce się też zastanawiać dlaczego moja siostra wybrała  akurat Ciebie. Ważne dla mnie jest to, co takiego się stało, że ona zwariowała- powiedziałam dobitnie.

No tak jak wspomniałem, nie kontaktowałem się z nią specjalnie, bo nie chciałem żeby cierpiała. Lubiłem twoją siostrę, ale szczerze, nie czułem tego co ona. Szkoda mi się jej zrobiło, więc zerwałem kontakt - rzucił chłodno. No i jakiś czas później, przypadkowo się spotkaliśmy na mieście, była radosna, uśmiechnięta, wyglądała tak jak wtedy, kiedy podszedłem do niej na przystanku i zaprosiłem ją na kawę. Teraz było podobnie. Nie mogłem się oprzeć temu uśmiechowi, bo wiesz, twoja siostra ma bardzo ładny uśmiech - powiedział, jakby próbował mnie przekonać do czegoś. Wiem- rzuciłam krótko.

No i poszliśmy też na kawę, ona już wtedy opowiadała mi o swoich pomysłach, już dokładnie nie pamiętam co mówiła, ale pamiętam jedno, że wydało mi się to dość nieprawdopodobne. No i zapewniała mnie, że do mnie już nic nie czuje, że wszystko za nią. Rzuciłem, że możemy się częściej umawiać na kawę zatem, bo rozmawiało mi się z nią  naprawdę dobrze. Nie spodziewałem się wtedy jakie to może przynieść skutki- mówił tak, jakby żałował jednak tych spotkań. No i z czasem zaczęło mnie to męczyć, że twoja siostra chce się ze mną widywać tak często jak wtedy kiedy ze sobą byliśmy. Ja miałem swoje życie, nie ukrywam, że wtedy spotykałem się z jedną panną ze swoich warsztatów, i nie chciałem żeby ona się dowiedziała, że spotykam się też z twoją siostrą. Rozumiesz?- zapytał jakby miał przed sobą swojego kumpla najlepszego, a nie siostrę osoby, której świat wywrócił do góry nogami. No więc znowu musiałem ukrócić te nasze spotkania. Jednak miałem wrażenie, że do twojej siostry nie docierało to, że ja nie jestem jej facetem. Zachowywała się tak jakbyśmy byli parą – kontynuował  opowieść. Ale jak?- dopytywałam. No wiesz, próbowała mnie trzymać  za rękę, całować, nawet mi się próbowała do łóżka pakować, nie powiem, fajna jest laska, ale tak jak wcześniej wspomniałem, od tych spraw miałem już jedną. Nie chciałem grać na dwa fronty. Uważałem, że tak jest uczciwiej. No i ze dwa dni temu przyszła do mnie na mieszkanie. Z butelką wina, wymalowana, zupełnie jak nie ona. Powiedziała, że jest moją kobietą dziś, i próbowała mi się wpakować do mieszkania, jak otwierałem drzwi. Była strasznie natarczywa. Powiedziałem jej wtedy, żeby dała sobie spokój, że między nami już nic nie ma, no i że ja się spotykam z inną dziewczyną. Wtedy powiedziałem jej to pierwszy raz. Nie wiem czy się popłakała, w każdym razie wypuściła z ręki kieliszki, które też ze sobą przyniosła, butelka wina sama jej wypadła. Narobiła syfu i wybiegła. Tyle ją widziałem- rzucił na koniec opowieści. Skoro widziałeś, że zachowuje się nienaturalnie, dlaczego nie zainterweniowałeś?- dociekałam. Pomyślałem, że próbuję  zrobić  na mnie wrażenie, że przebiera się w te fatałaszki po to, żeby pokazać, że może być tak samo kobieca jak te wszystkie kobiety, które mam wokół siebie w pracy. Nie chcę żebyś kiedykolwiek próbował się z nią kontaktować - powiedziałam mu wolno , tak żeby upewnić się, że do niego na pewno dotrze. Uważam, że pobyt w szpitalu mojej siostry, w dużej mierze jest twoją winą- dodałam. Odwróciłam się na pięcie i poszłam. Nie chciałem żeby tak wyszło! - usłyszałam za plecami. Nie odwróciłam się już do niego. Byłam już spóźniona na kolejne spotkanie. Teraz zaplanowałam sobie, że spotkam się z jej byłym chłopakiem,  do którego najpewniej pobiegła zaraz po tym jak wyszła od tego aktora.

Siema!- powiedział jak tylko udało mi się go odnaleźć na rynku. Co z nią?- zapytał nie dając mi nawet odpowiedzieć na powitanie. Nic, w szpitalu, wczoraj zabrało ją pogotowie- powiedziałam. Chciałabym wiedzieć co się ostatnimi czasy z nią działo. Wiem, że tego wieczora była u Ciebie. Opisz mi jak się zachowywała, w grę wchodzą wszystkie szczegóły- prosiłam, żeby dokładnie odtworzył mi wydarzenia sprzed telefonu mojego ojca.

No wiesz, nie wiem która to była godzina- zaczął- ale było już ciemno, nagle dzwoni ona. Zdziwiłem się, bo od kiedy już  nie byliśmy razem, raczej unikała mojego towarzystwa. Ale ja ją strasznie lubiłem, wiec nie było problemu. Wpuściłem ją do domu. Weszła pewnym krokiem, od razu wyczułem, że coś jest z nią nie tak, nigdy się tak nie panoszyła u mnie w domu. Zaczęła się zachowywać dość dziwnie, tak bym to określił- próbował tłumaczyć. Akurat tak mam, że u mnie w domu od razu się wchodzi do kuchni, no i weszliśmy do kuchni, nie zdążyłem zapytać czy chce coś do picia, co się dzieje, w ogóle byłem w szoku powiem ci - zamyślił się na chwilę. Ona zaczęła się rozglądać za jakimś nożem. Wzrok miała strasznie rozbiegany, jej oczu nie widziałem, za to widziałem ogromne źrenice, oczy praktycznie miała czarne. No wiec zapytałem nieśmiało, czy chce coś do picia, ona olała moje pytanie, w ogóle traktowała mnie tak, jakbym był powietrzem, powtarzała wciąż do siebie, że on sobie popamięta. Zastanawiałem się, o kim ona może mówić, miałem tylko nadzieje, że nie ma mnie na myśli. W pośpiechu jak się rozglądała po kuchni, w poszukiwaniu wyżej wspomnianego noża, wziąłem za telefon i zadzwoniłem do waszego taty. Powiedziałem mu zaniepokojony, że coś się z nią dzieje nie tak, i żeby po nią przyjeżdżał- przerwał na chwilę żeby odpalić papierosa. No i przyjechał, ale to nie pomogło, bo ona nie chciała wsiąść z nim do samochodu.  Zrobiła taka awanturę, że musiał zadzwonić po waszych sąsiadów - kontynuował. Przyjechała taka sąsiadka, od razu do niej podbiegła, przytuliła się i odjechała w jej samochodzie. Tyle mogę Ci powiedzieć - oznajmił, trochę smutno. Dzięki. Dziś się jeszcze widzę z waszymi koleżankami  z klasy, one też coś mogą wiedzieć, w końcu się z nimi często spotykała- powiedziałam na do widzenia. Jeśli będę mógł jeszcze jakoś pomóc, to dzwoń- dodał na koniec.

Tak jak mu powiedziałam, kolejne było przede mną spotkanie z paczką jej przyjaciółek. Postawiłam sobie za cel dowiedzieć się od jak dawna rozwijała się u niej ta choroba.

Kiedy przyjechałam do domu jednej z nich, wszystkie już na mnie czekały. Wiedziały, że ona jest w szpitalu, wszystkie miały smutne wyrazy twarzy jak weszłam do pokoju, w którym miałyśmy rozmawiać.

Ostatnio mi wspominała coś o tym, że zaczęła się znowu spotykać z tym aktorem- powiedziała  jedna z nich. Była jakaś taka podniecona za każdym razem jak o nim mówiła, snuła jakieś plany z nim związane - kontynuowała. Nie wydawało mi się to rozsądne, zwłaszcza, że znałam okoliczności ich zerwania. Teraz nagle miałoby mu się odwidzieć?- zastanawiała się. Ja też nie wierzę w to - powiedziałam, żeby ją uspokoić, że myślę podobnie. Nam jest tak strasznie jej szkoda, chcemy ją odwiedzić - powiedziała inna z nich. Na razie to raczej nie jest wskazane- powiedziałam. Ale chciałabym abyście ją odwiedziły- dodałam. Mam nadzieję, że lekarze coś szybko ustalą, i że wypuszczą ją do domu- dodałam.

Posiedziałam jeszcze chwilę u dziewczyn i zebrałam się do domu. Już nie mogłam się doczekać, żeby  porozmawiać  z ojcem na temat tego czego się dowiedziałam. Chciałam i jego wypytać  o te jej dziwne zachowania o jakich mi mówił.

 No wiesz, ja tam się nie znam ,ale od paru dni wstawała bardzo wcześnie rano, i wychodziła gdzieś  z domu. Chodziła do naszej sąsiadki na plotki, co wydaje mi się dziwne, bo ona za nią nie przepadała. Zaczęła się ubierać wyzywająco. Sam już nie wiem – zrezygnował z dalszej opowieści. Tato, ja nie wiem co się stało, ale mam nadzieje, że oni nie spieprzą nic w szpitalu, tak jak z mamą - powiedziałam mu.

Przez następne dni chodziliśmy do niej, na zmianę, czasem razem, a ona tylko markotniała. Przez pierwsze dwa dni pobytu odsypiała te wszystkie nieprzespane noce. Później też spała, ale nie ze zmęczenia, tylko po lekach. Po paru dniach brania leków zaczęła kontaktować, ale wciąż była strasznie wulgarna, jak nie ona zupełnie. Miałam wrażenie, że coś w niej pękło. Tak jakby ktoś odwrócił ją na lewą stronę. Wyszło wszystko co chowała w środku. O czym nikomu nie mówiła. Dopiero w tym szpitalu dotarło do mnie, że musiała się z tym wszystkim straszliwie męczyć.

Zbliżały się jej 21 urodziny i perspektywa ich spędzenia w szpitalu. W zamknięciu. Lekarze powtarzali, że być może za jakiś czas będzie mogła pójść na oddział otwarty. Będzie mogła spacerować po parku, który przylega do szpitala. Wow! Wypuszczą ją z klatki- pomyślałam złośliwie. Tak też się stało. Minęły urodziny, później poszła na oddział otwarty. W tamtym czasie mi się z nią dobrze rozmawiało. Poczułam, że odzyskałam siostrę, że możemy odbudować to co wydawało mi się bezpowrotnie utracone pierwszego dnia jej pobytu w tym szpitalu. Poznała kilka nowych osób, zawsze była otwarta, a tu się jeszcze bardziej otworzyła. Ci ludzie ją rozumieli. Jak przychodziłam do niej w odwiedziny, miałam wrażenie że porozumiewa się z nimi bez słów.Za pomocą, tylko dla niej zrozumiałego kodu. Chciałam go też poznać. Minął miesiąc, stan psychiczny mojej siostry zdawał się stabilizować, i lekarka zaczęła mówić o tym, że niedługo ją wypuszczą. Ona zupełnie nie była gotowa na powrót do rzeczywistości. Opowiadała mi o swoich obawach, bała się reakcji społeczeństwa na jej osobę, miała świadomość wszystkiego co się działo zanim trafiła na oddział zamknięty. Było jej wstyd na samą myśl o tym, że ma się znowu pokazać tym sąsiadom, którzy widzieli w jakim stanie ją wprowadzają  do  karetki. Bała się spojrzeć w twarz sąsiadce, do której męża się przystawiała w swoim maniakalnym stanie. Wstyd jej było przed ojcem, przed którym paradowała w bieliźnie. Przed znajomymi, którzy już teraz wiedzieli o niej więcej niż ona sama o sobie. Miała teraz powrócić do tego świata, którego się bała. Tam wbrew pozorom czuła się bezpieczniej. Mogła komuś oddać kontrolę nad swoim życiem, a tu, na wolności, musi radzić sobie sama.

No i jaki masz plan na przyszłość?- pytam jej teraz. Nie wiem, nic nie wiem, na nic nie mam siły, ta choroba mi pozabierała wszystko co miałam. Kiedyś malowałam, fotografowałam, robiłam dużo kreatywnych rzeczy. Miałam na to chęć. Dziś z trudem podnoszę się z łóżka. Nie mogę na siebie patrzeć w lustrze. Jestem karykaturą kobiety. Przecież wiesz jak wyglądałam wcześniej, zanim zachorowałam. Podobałam się sobie. Facetom też się podobałam. Dziś boję się wyjść z domu, bo od razu będę czuła na sobie wzrok innych ludzi. Boję się spotkać ze starą paczką, bo oni mnie pamiętają inaczej. Ty nic nie rozumiesz- widzę, że zaczyna się wzruszać. Boję się, że znowu wyląduję w szpitalu - powiedziała. Boję się kolejnych ataków- kontynuowała, a łzy tylko czekały, aż zamknie oczy, żeby spłynąć po policzkach. Będę przy tobie, przetrwamy to, nawet jeśli się to będzie miało powtórzyć- powiedziałam przytulając ją mocno do siebie.

Niestety powtórzyło się…