JustPaste.it

OFE to świetny interes… dla zarządzających

OFE są bardzo drogie. Biorą 7 proc. za zakup obligacji rządowych. Za wypłatę świadczeń z II filaru prowizja ma wynosić 9 proc!

OFE są bardzo drogie. Biorą 7 proc. za zakup obligacji rządowych. Za wypłatę świadczeń z II filaru prowizja ma wynosić 9 proc!

 

 

 

Otwarte fundusze emerytalne już nie będą takie same po zmianach zaproponowanych przez rząd. Oj nie. Ale w praktyce zabranie im sporej części składek może okazać się nadzwyczaj bolesne co najwyżej dla instytucji nimi zarządzających. A to niewielka strata – zwłaszcza, że ich wynagrodzenie graniczyło z wyzyskiem…

Jesienią ubiegłego roku powstała nowa organizacja pracodawców – Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). Ma reprezentować interesy małych i średnich firm – jest ich około 1,5 mln w Polsce, wytwarzają 67 proc. PKB, a mimo to nie są traktowane poważnie, zdaniem twórców Związku, przez władze i administrację. Przewodniczącym rady nadzorczej nowej organizacji jest znany ekonomista Robert Gwiazdowski, a wśród ambasadorów ZPP znajdziemy między innymi Romana Kluskę i Mieczysława Wilczka.

I kilka dni temu właśnie ta organizacja wypowiedziała się odnośnie OFE i śmiem twierdzić, że wypowiedziała się więcej niż mądrze – patrząc na problem z punktu widzenie interesów milionów mniejszych niż większych polskich przedsiębiorstw i pracujących w ich firmach pracowników. Na pewno nie z punktu widzenia dużych instytucji finansowych.

ZPP uważa, że jednym z największych problemów polskich przedsiębiorców i pracowników są nadmierne koszty pracy wynikające ze skumulowania podatki PIT od wynagrodzeń i wszystkich składek ubezpieczeniowych – w tym przede wszystkim emerytalnych. OFE są elementem tego złego systemu.

OFE są bardzo drogie. Pobierane przez nie prowizje są bezprecedensowe i niespotykane na rynku usług finansowych. Fundusze pobierały na przykład 7 proc. za zakup obligacji rządowych, które każdy może sobie kupić bez prowizji. Za wypłatę świadczeń z II filaru prowizja ma wynosić 9 proc! 
Zwolennicy OFE twierdzą, że pieniądze w OFE są „bezpieczne”. Są tak samo bezpieczne, jak w ZUS. OFE bowiem w 70 proc. inwestują w obligacje rządowe – jeśli Państwo ma nie mieć pieniędzy na wypłaty z ZUS, to tak samo nie będzie ich miało na wykup obligacji z OFE. To jest ta sama kasa – słusznie zauważa ZPP.

Konkludując, ZPP nie kocha ZUS, to w końcu organizacja pracodawców. Zauważa jednak, że ZUS jest dla podatnika znacznie tańszy. Związek podkreśla, że wprowadzone zmiany uważa za niewystarczające, ale rozsądne. Przyniosą, jego zdaniem, Polakom znaczne oszczędności, które w innym przypadku trafiłyby pod państwowym przymusem do prywatnych instytucji. - Od reformy emerytalnej pieniędzy w systemie nie przybywa, a ubywa. Ubywa na wynagrodzenia dla OFE. Realnie nie istnieje coś takiego, jak „budżet” czy „skarb państwa” – realnie istnieje tylko kieszeń podatnika – czytamy w oświadczeniu.

ZPP smutnie też zauważa, że niestety z punktu widzenia pracodawców zmiany proponowane przez rząd nic nie dadzą – składka pozostanie nie zmieniona. - Mamy jednak nadzieję, że bezprecedensowa kampania oszukiwania obywateli rozpętana przez OFE przeciwko rządowi, skłoni rządzących do wprowadzenia modelu kanadyjskiego i dobrowolności II filara – sugeruje kierunek dalszych zmian Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (pełny tekst stanowiska odnośnie OFE).

Dodatkowego smaczku powyższej argumentacji dodało oświadczenie Zsuzsanny Szoeke Lovas z pierwszego lutego, rzeczniczki węgierskiego Krajowego Urzędu ds. Emerytur (ONF). Poinformowała, że tylko niewielki odsetek Węgrów - około 3 proc. postanowił pozostać w prywatnych funduszach emerytalnych…

PS: Warto jeszcze, oceniając sensowność odkładania pieniędzy w OFE, rzucić okiem na wypracowane przez fundusze emerytalne stopy zwrotu - np. w ciągu minionych trzech lat. Stosowne tabele znajdziemy np. w serwisie Money.pl.

 

Marcin Kaczmarczyk

 

Dziennikarz ekonomiczny i IT. Pracowałem w Gazecie Wyborczej, Forbes, Komputer ŚWIECIE, Rynku Kapitałowym. Byłem redaktorem naczelnym serwisu giełdowego StockWatch.pl.

 

Źródło: Marcin Kaczmarczyk