Bardzo ważną okolicznością dla parającego się piórem jest wybrać sobie odpowiedniego rozmówce.
Taki dziennikarski samograj przeczytałem niedawno w Nowej Trybunie Opolskiej. Była to rozmowa redaktora Zbigniewa Górniaka z Kurą na Rosół.Okazuje się, że taka Kura, żyjąca ekologicznie (dziobie trawkę, wybiera z ziemi robaczki) jest bardzo nieszczęśliwa, gdyż cały czas przy znoszeniu jajek musi je kalibrować, by zachować normy U E, żeby też nie wyszły kwadratowe jaja. Kura na Rosół sądzi, że lepiej od niej mają się zniewolone brojlery, które siedzą bezpiecznie w klatce i nie muszą zdobywać karmy. Ponadto Kura na Rosół, jako smaczna, w każdej chwili może trafić do garnka, gdy zaś jej koledzy -faszerowani świństwami - wywołują ”słynny” konsumencki absmak.
Nawet zdobywanie przestrzeni życiowej wzbudza w Kurze na Rosół historyczny strach, gdyż wie jak to źle się zakończyło dla Niemców w maju 1945 roku.
I pomyśleć, że taka Kura na Rosół wie o tym wszystkim. Nie wiedzą natomiast o tym działacze mniejszości niemieckiej. Oni na Opolszczyźnie przestrzeń życiową zaczęli zdobywać poprzez dopisywanie do polskich nazw miejscowości niemieckie dziwolągi. I tak miasteczko Dobrodzień nazwali „Guttentag”, wieś Niwki – „Tempelhoff” , Dębie - „Dembio”, a Dębską Kuźnie –„Dembiohammer”.
Jak było do przewidzenia na owe nazwy zareagowano sprayem. Niektóre mniejszościowe gminy
więcej już wydały na zmywanie farby niż na łatanie dziur w jezdni. Nietrudno się domyślić, iż wykrywalność tego typu przestępstw jest na poziomie zamalowywanych fotoradarów. Policjantom udało się capnąć jednego ze sprawców. Jakież ich było zdziwienie, kiedy poinformował ich, iż jest Ślązakiem i członkiem mniejszości niemieckiej. Tłumaczył się dość logicznie, że pracuje w Niemczech, właściciel Niemiec wrzeszczy na niego jak głupi, a on gdy wraca do swojej wioski, to od tego niemieckiego szwargotu chce po prostu odpocząć. Nawet go dwujęzyczne tablice denerwują, chociaż swojskie…
W świadomości Opolan pozostał pewien śląski działacz, który tymi słowy witał na tych ziemiach
w 1945 roku wojsko polskie: - Witom wos, oficery, unteroficery i ten nosz polski Wermacht! Niamiec nie będzie juz pluł nam w gambe i unacył dzieci.
Oj, jakże się mylił!
Powyżej opisane zdobywanie przestrzeni życiowej przez mniejszość niemiecką odbywa się na poziomie samorządowym, gminnym, sołeckim. Ich szef, niejaki Norbert Rasch, chce zaingerować w historię, by sejmik województwa opolskiego przyjął odpowiednią uchwałę oddającą hołd ofiarom Sowietów, którzy na tych ziemiach zabili wiele tysięcy niewinnych cywilów, zgwałcili kobiety i splądrowali domostwa. Uchwale tej przeciwny jest PIS – bo tchnie duchem pani Steinbach. – To przecież Niemcy rozpętali wojnę, strzelali z wieżyczek w Auschwitz, a teraz chcą być reprezentantami pokrzywdzonych. To bezczelność - komentują niektórzy opolscy radni.
***
Również w oparach absurdu żyje większość radnych miasta Opola. Na nieszczęście dla normalnych mieszczuchów w tym mieście oddanie nowego wiaduktu na ulicy Struga zbiegło się z zapowiedzią beatyfikacja Jana Pawła II. Niektórzy radni ową okoliczność uznali za nadzwyczajny cud, zwłaszcza że dotychczas w Opolu raczej więcej się rozpadało niż budowało. Zaproponowali ten nowy wiadukt nazwać imieniem JPII. Rozpętała się burza medialna. Ponad 90% internautów uważa, że to głupi pomysł, wręcz obrażający naszego wielkiego rodaka.- Nie nazywajcie jego imieniem zwykłej konstrukcji – pisało wielu.
Zadyma trwa, chociaż śnieg wyparował!
P.S. Redaktor Górniak opublikował w NTO rozmowę ze Spółką Skarbu Państwa. Dużo pornografii.