JustPaste.it

Stawia na rodzinę

Rodzina jest dla niego najważniejsza. Mariusz Kupczak, niepełnosprawny kulturysta z Bielska-Białej, przyznaje, że jego życie zmieniło się za sprawą małego synka, Oliviera.

Rodzina jest dla niego najważniejsza. Mariusz Kupczak, niepełnosprawny kulturysta z Bielska-Białej, przyznaje, że jego życie zmieniło się za sprawą małego synka, Oliviera.

 

Jeszcze do niedawna sensem życia Mariusza był sport. Nic dziwnego, towarzyszy mu bowiem od najmłodszych lat. Dzięki kulturystyce udało mu się jak na razie stoczyć zwycięską walkę z chorobą.

– Od urodzenia zmagam się z niedowładem kończyn dolnych. Jednak dzięki moim rodzicom żyję i mam się całkiem dobrze. Lekarze mówili im, że nic ze mnie nie będzie. Nie widzieli dla mnie żadnych szans. Cieszę się, że tata wskazał mi drogę, którą powinienem kroczyć. Skonstruował nawet dla mnie pierwszą ławeczkę treningową. Moi bliscy podjęli także decyzję o przeprowadzce do większego miasta, aby mógł się kształcić – opowiada o swoim dzieciństwie Mariusz.

Jak się później okazało, działania rodziców przyniosły zamierzony efekt. Ich syn ukończył bielskie liceum, a później uzyskał dyplom studiów wyższych. Wciąż jednak był gorszy od swoich rówieśników. Przynajmniej tak się czuł na samym początku. Oni poruszali się o własnych siłach, on zaś borykał się z architektonicznymi barierami.

– Nie poddałem się jednak. Moim marzeniem było stać się takim jak Arnold Schwarzenegger. Wkrótce zacząłem odnosić sukcesy – zwierza się sportowiec.

Nie rzuca przy tym słów na wiatr. Wystarczy tylko spojrzeć na jego muskulaturę, aby się o tym przekonać. Nic dziwnego, że mężczyźni patrzą na niego z nutką zazdrości.

Liczne sukcesy na gruncie sportowym nie dają mu jednak tyle radości co rodzina. Swoją żoną spotkał w Internecie. Szukał kogoś, kto go wysłucha. Tym kimś była Iza.

– To było jak grom z jasnego nieba. Na początku nie wiedziałam, że Mariusz porusza się na wózku inwalidzkim. Ujął mnie po prostu swoją szczerością i naturalnością. Na spotkanie w realu zdecydowaliśmy się później. Już wtedy wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie pisani –mówi o pierwszym spotkaniu Iza.

Rok później się pobrali. Na ślubie mama Mariusza płakała ze wzruszenia. Nie sądziła, że jej wrażliwy syn kiedykolwiek się ustatkuje. Przypieczętowaniem miłości Izy i Mariusza jestOlivier, który przyszedł na świat rok temu.

– To moje oczko w głowie – przyznaje Mariusz.

– Mąż bardzo mi pomaga. Mogę na niego liczyć – dodaje mama Oliviera.

Teraz Mariusza czeka jeszcze jedna trudna decyzja. Na co dzień pracuje jako trener w jednej z bielskich siłowni. Myśli jednak o przeprowadzce poza granice kraju. Twierdzi, że w Ameryce ma więcej możliwości. W Polsce wciąż potyka się o problemy. Wciąż jednak ma nadzieję.

Tekst: KGO