JustPaste.it

Nasz chleb...

W 2009 roku, po przeszło 30 latach pracy w górnictwie, przeszłam na emeryturę i żeby się nie zanudzić zaczęłam… piec chleb.

W 2009 roku, po przeszło 30 latach pracy w górnictwie, przeszłam na emeryturę i żeby się nie zanudzić zaczęłam… piec chleb.

 

Miałam obawy co do tego, czy sobie poradzę. Teraz wiem, że były one nieco na wyrost. Uczę ludzi piec chleb. Prowadzę też ekologiczne gospodarstwo, działam w Beskidzkim Stowarzyszeniu Produkcji Ekologicznej i Turystyki Best Proeko – mówi 58 letnia Anna Bednarek z Jeleśni koło Żywca.

Pani Anna urodziła się w Jeleśni. Tam spędziła dzieciństwo. Jak dziś pamięta pracę w polu. To były dla niej bardzo szczęśliwe czasy. Pomagała rodzicom, a zwłaszcza mamie w kuchni. Właśnie wtedy podpatrzyła, jak piecze się chleb. Do dziś, jak przekonuje, czuje ten zapach i smak świeżo wypieczonego pieczywa. Później wielokrotnie poszukiwała podobnego smaku. - – Udało mi się to osiągnąć i dziś sama piekę chleb, który, zdaniem bliskich, nie ma sobie równych – cieszy się. – Mój teść często podkreśla, że kiedy zabieram się do wypieków, wychodzą mi prawdziwe cuda.

Pani Aniela cieszy się, że w końcu znalazła czas na swoją drugą pasję – ekologię. Pierwszą jest… górnictwo. To nie żart.
– Zawsze uważałam, że to ciekawy zawód – tłumaczy. – To trudna sztuka współpracy z przyrodą. Górnik czuje respekt przed naturą.

Nasza bohaterka skończyła Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie. Na studiach poznała miłego chłopaka, który później został jej mężem. Dla niego przeprowadziła się do Rudy Śląskiej i zamieszkała tam na blisko 33 lata. Razem pracowali na kopalni. Ona na powierzchni, gdzie zajmowała się przeróbką węgla i rekultywacją terenów zdegradowanych działalnością górniczą. Jej miłość do przyrody także tutaj znalazła swoje odniesienie. Zawsze, podkreśla pani Anna, uważała, że należy dać czas naturze i nie należy ingerować w jej działanie.
– Teren koło kopalni, którym zajęła się Ania, jest dzisiaj porośnięty wiesiołkiem. Nawet nie widać, że tam były kiedyś hałdy – mówi z uznaniem o byłej pracy żony, mąż Marek.
– Pamiętam, gdy zasiałam tam wiesiołka – potwierdza pani Anna. – Nasiona dostałam od ojca Grzegorza z Rychwału. Pięknie wyrosły.

Na kopalni Anna Bednarek pracowała od 1976 roku, z przerwami na wychowanie trzech synów. W 2009 roku przeszła na emeryturę i choć dostała propozycję kontynuowania pracy nie zgodziła się. Uznała, że przyszedł czas na drugą pasję, którą jest ekologia. Osiadła z rodziną na stałe w Jeleśni. Powróciła do swoich rodzinnych stron.

Pierwszym meblem w domu, który wybudowali Bednarkowie w latach 80., był piec kaflowy, taki z prawdziwego zdarzenia. To w nim nasza rozmówczyni piecze chleb. Jak za dawnych lat. Ma przepis, który dostała w spadku. Tajniki wypieku chleba przekazuje teraz innym.
– Taki chleb, bez ulepszaczy, nie ma sobie równych. Staram się piec raz w tygodniu, a już na pewno, gdy przyjadą wnuczęta. Wtedy razem przygotowujemy ciasto. A ile przy tym jest zabawy i uciechy!

– Moje gospodarstwo, „Harbaciane pola”, posiada certyfikat gospodarstwa ekologicznego. Mam sad, uprawiam zioła, w ogródku zasadziłam warzywa. Co ważne, nie stosuję chemikaliów. Coraz więcej osób jest zainteresowanych tym co robię. Zgłaszają się do mnie i mówią, że chcą nauczyć się sztuki wypieku chleba. Mnie to bardzo cieszy. Ostatnio nawet współorganizowałam w miejscowości, w której mieszkam, ekologiczny piknik. W ten sposób dbam o tradycję przodków. Poza tym nie zapominajmy – człowiek jest tym, co je.

 Tekst: KGO

 

Źródło: http://www.nasze-osiedla.pl

Licencja: Creative Commons