JustPaste.it

juz taki z ciebie zimny dran...

Byłeś dla mnie Wszystkim. Ukryłeś sie w postaci człowieka, którego ukochałam najbardziej. Prawdziwa twoja diabelska dusza pokazała rogi, dlatego idź tam, skąd przybyłeś. Znikaj...

Byłeś dla mnie Wszystkim. Ukryłeś sie w postaci człowieka, którego ukochałam najbardziej. Prawdziwa twoja diabelska dusza pokazała rogi, dlatego idź tam, skąd przybyłeś. Znikaj...

 

 Po naszym „służbowym” spotkaniu, na którym zaprosiłeś mnie (jak turystkę z innego miasta) na zwiedzanie   Starówki, myślałam, że jakoś dogadamy się, że rozwiążemy nasze problemy, że...
 Okazało się jednak, że ja Ciebie w ogóle nie znam.

Przeliczyłam się, nie przypuszczałam, że jesteś aż takim skur...em. Zawiodłam się sama na sobie, bo nie chciałam zaufać swoim przeczuciom i uwierzyć, że jesteś oszustem, kłamcą, krętaczem, manipulantem.

Zawsze lubiłeś doświadczenia, ale tym razem przeszedłeś samego siebie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę korzystała z twoich nauk jak być podłą, wyrachowaną, wyzbytą z wyrzutów sumienia.

Do "pamiętnego" poniedziałku wierzyłam, że jesteś w stanie się zmienić, że chciałeś żyć uczciwie, że twoje słowa o odpowiedzialności są prawdziwe. Jak bardzo się pomyliłam. Od początku twojego świata, fundamentem budowania czegokolwiek, było tylko słowo. Bóg stworzył słowem Świat, a ty, jak marny robal, który przyjął duszę diabła, sam stworzyłeś piekło.

Pamiętam całe zło jakie mi wyrządziłeś. Chciałabym pamiętać i to dobre, tylko cholera, jakoś nie mogę sobie tego przypomnieć.

Pytam się: co zrobiłeś dla mnie tak od początku do końca? Co? Niestety: nic. Krótka odpowiedź. Nie mam zamiaru być wyrozumiała ani litościwa.  Nie pozwolę poniżać siebie. Urządziłeś z mojego życia cyrk a ze mnie zrobiłeś klauna. Zakpiłeś ze mnie w śmiertelny sposób. Igrałeś z czymś, z czym nie powinieneś. Wystawiałeś moją miłość na próbę tysiące razy, moją cierpliwość, moje serce, rozsądek. Nie liczyłeś się ze mną i z tym, co czuję i co myślę. Nie zwracałeś uwagi na to, czego potrzebuję i co jest mi potrzebne.

Nie zważałeś na to, że obserwują cię moje dzieci. Jakie wzorce dałeś mojemu Synowi jako mężczyzna? Pokazałeś jak z lekceważeniem, z pogardą traktuje się kobiety. Ani ja, ani moje dzieci nie są w stanie zapomnieć twojego okrutnego cynizmu, psychicznym tortur i wstydu jaki przyniosłeś mojej rodzinie. Mój Syn nie zapomni krzywdy i traumatycznych przeżyć jakich mu dostarczyłeś. I ty jesteś człowiekiem? mężczyzną? empatycznym, wykształconym facetem??

Jesteś osobą bezwzględną i wyrachowaną. Nie zmuszaj mnie abym zniżyła się do twojego prymitywnego patrzenia na świat. Podłoga jest twarda i nie chcę się na niej kłaść, żeby móc być na twoim poziomie.

Chcę cię zapominać spokojnie, ponieważ mimo wszystko, mam po tobie ślad w swoim sercu. Pisałam ci wcześniej, że moja miłość jest ponad całe twoje kure..two. Jestem pewna, że nie wiesz co znaczy kochać i nie doświadczysz już tego uczucia.

Żal mi ciebie, będziesz zawsze ubogi w duszy. Może kiedyś byłeś człowiekiem... choć nawet w to "kiedyś" bardzo wątpię.

Zawsze działałeś z wyrachowaniem i premedytacją . W każdym geście, w każdym słowie i w każdym postępowaniu widać było przemyślenie, planowanie.  Zawsze miałeś na celu wykorzystywanie innych, w tym również mnie. Próbowałeś zagłuszyć wyrzuty własnego sumienia i tylko dlatego pomagałeś mi.

Próbowałeś oszukać i wmówić sobie szlachetność i dlatego wmawiałeś mi swoja miłość.  Niczego nie robiłeś bezinteresownie. W każdym swoim działaniu widziałeś korzyści. Mnie okradłeś z mojej duszy i z mojej osobowości, i wykorzystałeś moją słabość i to, że cię kochałam. Zabrałeś nawet moje ostatnie pieniądze, nie licząc sie z tym, że nie mam na leki i zabiegi.

Zostawiłeś, choć przysięgałeś nigdy mnie nie zostawić. Przestałeś opiekować się, choć obiecałeś, ze zawsze będziesz troszczył się. Nagle zabrakło ci czasu... bo co?? Bo po prostu przerosło cię człowieczeństwo! Przerosła cię odpowiedzialność!  Uciekłeś jak wystraszone dziecko. Przeszkadzała ci moja choroba i to, że musze jeździć co tydzień na chemioterapię. Odwracałeś się ode mnie, bo po operacji została duża blizna na brzuchu.  Zacząłeś patrzeć jak na bezradną, starą kobietę, która zmieniała swoją osobowość i wygląd na skutek śmiertelnej choroby. Umiałeś opowiadać, jaki ktoś dzielny, bo walczy z rakiem a nie dostrzegałeś, że masz taką osobę przy sobie. Potraktowałeś mnie jak przedmiot, który się właśnie popsuł i trzeba go, ot tak bez słów, wyrzucić. Zapomniałeś, że jestem człowiekiem, osoba, z którą się w taki sposób nie powinno postąpić. Zapomniałeś, że kupiłeś wasze mieszkanie za pieniądze z mojego konta, których przez tyle lat jeszcze mi nie oddałeś w całości, ale ja się upomnę o nie w odpowiedniej chwili. Oddasz mi wszystko, co do grosza!
Wszystko ma swój koniec, ja to rozumiem, ale ty uciekłeś jak tchórz!!

Nie masz klasy i nigdy nie miałeś.

Masz tylko dwie skrajności: albo zniszczyć, zabić albo wznosić w chmury. Pokazałeś mi piękne chmury a potem zabiłeś!!

Nie masz żadnej wartości jako człowiek. Manipulowałeś, konfabulowałeś, aż sam siebie wkopałeś we własne krętactwa. Probujac mnie upokorzyc i ponizyc, ponizyles siebie, żonke i córkę !

Jesteś draniem i takim zostaniesz do końca swoich dni. Nie wiem, czy jest jakaś forma bytu po tamtej "stronie", ale wiedz, że jeśli jest, masz już przechlapane - to  pewne.

Nie obchodzą mnie twoje sprawy, zagmatwane i niejasne "interesy", twój alkoholizm; to, że nie masz clonazepamu, relanium; nie interesują mnie sprawy twojej rodziny: otyłości córki, rozwolnienia twojej wnuczki, ani uroda twojego ziecia (że taki brzydki wg ciebie, ale bogaty), twojej żony - jej psychicznych problemów, żylaków, mięśniaków, i "niemców" w domu, waszych sztucznych zębów i braku pieniędzy nawet na papierosa. Nie interesują mnie zobowiązania, jakie masz w stosunku do nich. Gardzę twoimi groźbami i anonimami (pisanymi min. do ochroniarzy). Śmieszą mnie twoje talizmany, podstępy i szantaże. Interesuje mnie jedynie moja osoba, a ja nie wybaczę ci. Nie wybaczy ci nikt krzywd tak wielkiej wagi, jakie sprawiłeś mnie i mojej rodzinie. Wszystko odwroci sie przeciw tobie!

Może stałam się niedobrym człowiekiem (ściśle wg twoich nauk mistrzu) i dlatego będziesz nosił w duszy mój żal. Jesteś okrutnym i bezwzględnym stworkiem, chorym "czymś", bez dumy i honoru, z fałszywymi ambicjami. Tego zdania nie zmienię nawet w chwili śmierci.
Kochałam cię i oddalam ci wszystko co miałam. Wszystko. Przeklęłam cię i nie cofnę tego, jesteś przeklęty. A ja "uleczę się" z ciebie skutecznie i ... znikniesz!

Nie zaznasz spokojnego snu ani spokojnych myśli w dzien. Zrobiłeś się mało śmieszny i bardzo, bardzo żałosny wielki panie mistrzu Ryszardzie.

To dobrze, że na tobie kończy się twój ród, że nie masz syna.

Chciałabym zostawić sobie choć jedno małe, miłe wspomnienie o tobie. W końcu byłeś ogromną częścią życia mojego (i dzieci), lecz świetnie zabiegasz o to,  aby być ohydnym. Jestes!