Tak, to przez Barkarza, Skalny Kwiat i Piotrka Darkwatera!
Zabraliście mnie w Pieniny, w Sokoliki i we Mgieł Obcowanie. A moja pokręcona dusza “natentychmiast” odleciała. We wspomnienia. Miluśne takie i “sierceszczypajuszcze”.
Ech!
Widać, na starość, tetryczeję, co się objawia sentymentalnością. Jakąś. Dziwną taką...
Był wrzesień. Najpiękniejszy miesiąc w górach naszych, polskich. I była Ona i ja. I Rudawy Janowickie pełne złota, karminu i mgieł. I pociąg z Janowic, na który, oczywiście i zupełnie przypadkowo, nie zdążyliśmy...
Wieczór, jak to we wrześniu, zapadał zbyt szybko.
Zbyt?
Zostajemy, pod rozgwieżdżonym niebem. Zapadła decyzja.
Tak jakoś sama zapadła... Rzecz jasna.
I było nam dobrze. Bardzo dobrze. Przy ognisku, pod powyginanym, węzłowatym bukiem. Przegadaliśmy, przytuleni, noc. Owszem wiśnióweczka,która zazwyczaj gościła w moim plecaku, w tym “przegadaniu” bardzo pomogła... Bo ona czasem, psiajucha, potrafi też zbliżać ludzi... Czarodziejka.
Nasze drogi się rozeszły. Cóż, normalka.
Wiele lat później spotkałem Ją na Śnieżniku. Była z mężem. Udała, że mnie nie poznaje. Z przedziwnym uczuciem w okolicach żołądka, przyjąłem konwencję. Też udałem...
Idiota?
Kiedy schodziła w dół, obejrzała się za siebie i uśmiechnęła się do mnie tak, jak uśmiechała się przed laty. I zrobiło mi się ciepło. Gorąco.
Bądź szczęśliwa, pomyślałem. Bądź szczęśliwa. Życzę Ci tego najszczerzej.
Ech...