JustPaste.it

Pogrzebem w konkubinat.

Czego to człowiek jeszcze nie wie na temat sposobów poprawienia statystyk kościelnych. Ale to chyba przesada!

Czego to człowiek jeszcze nie wie na temat sposobów poprawienia statystyk kościelnych. Ale to chyba przesada!

 

W jadnym z małych miast, na niedzielnej mszy dowiedziałem się ile to rodzin je zamieszkuje, ile przyjeło kolędę, ile jest w związkach małżeńskich, ile w nich nie jest i dlaczego. To bardzo interesujące. Szczególnie dlatego, że zaraz po tych statystykach z ambony zagrzmiało. "NIech ci co nie szanują sakramentu małżenstwa i nie nie mogą się zdecydować na ślub, nie liczą na wielkie pogrzeby, przemówienia i wielkie żale. Ja na to nie pozwolę!" .

I tak 80 osób na 3000 mieszkańców dowiedziało się, że prawdopodobnie będą mieli zakaz godnego pożegnania się z tym światem. Nie wiem ile z nich było na mszy, ale z pewnością będą mieli teraz powód, aby resztki ich wiary znikły bezpowrotnie.

Dziś mam wizytę księdza proboszcza. Mam nieodpartą pokusę podyskutować z nim na ten temat i zapytać kto dał mu prawo do szantażowania nas. A może miał widzenie, w którym to Bóg kazał mu poprawić statystyki. Ręce opadają, jak słyszę tego typu wypowiedzi. Czy naprawdę już nie ma innych tematów do dyskusji? Czy musimy wciąż się przekonywać że Kościół wybrał najdłuższą drogę to piekła? Zawsze można powiedzieć, że Bóg wybrał mi inną drogę niż ta, którą każą nam iść, bo widocznie stwierdził że jest do nikąd. Ale czy jest sens spierać się z molochem, który od lat za wszelką cenę chce nas nawrócić. Tylko nie wiem, czy wymuszenie na ludziach żyjących w konkubinacie małżeństwa to ścieżka, którą Bóg by wskazał. Ciągle nas straszą, że zostaniemy osądzeni wedle uczynków. Teraz, że przed tym rozliczeniem dodatkową karą będzie problem z właściwym pochowaniem. Dobrze, że na kolędę nie noszą pistoletów, bo pewnie było by to najwałaściwsze i najskuteczniejsze. To moje drugie małżeńtwo. Nie żałuję tego że zakończyłem pierwsze i nie sądzę żeby ludzie żałowali że nie biorą slubów na łeb na szyję bo tak trzeba. Bóg dał nam wolną wolę i mamy mozliwośc wyboru. Dlaczego nam się tę możliwość odbiera? Czy zawsze musimy jak stado bydła pędzić tam gdzie nam każą, nawet jeśli to pęd na stracenie? Jakos nie mogę się przyzwyczaić do tego, że niby mamy wybór i to nasz sprawa jaką drogę wybierzemy, a jednak to fikcja i na wszelkie sposoby będziemy prześladowani. Co z tego, że mam obrączkę na ręce skoro moja małżonka, która jest katoliczką nie może iśc do komunii bo poślubiła rozwodnika. To jest nienormalne, chore i prowadzi do upadku. A huk po tym upadku będzie słyszalny nawet w Niebie.