JustPaste.it

„Chopin. New Romantic”, czy "młodzieżowa" jazda bez trzymanki?

Zupełnie nie rozumiem jak można przekazać szlachetną, wrażliwą zawartość, za pomocą prymitywnej, wulgarnej treści.

Sporo szumu zrobiło się wokół komiksu o Chopinie, którego dystrybucję zupełnie przypadkowo udało się wstrzymać. Komiksu firmowanego przez polskie MSZ, opatrzonego godłem Rzeczpospolitej i mającego na celu promowanie muzyki Chopina w Niemczech. A ściśle rzecz biorąc wśród niemieckich dzieci i niemieckiej młodzieży. Z tego jednak, co udało mi się wychwycić z doniesień medialnych na temat tego „dzieła” wynika, że twórcy komiksu są kompletnie niezdolni do wyczucia proporcji między formą a treścią, a właściwie formą a celem publikowanych treści.

b7e02b9f55fb56bea020a6c35d452423.jpgNie jestem żadnym znawcą kultury, ani sztuki, chociaż kocham muzykę (również Chopina), jednak zupełnie nie rozumiem pewnego przyzwolenia na dowolność formy w każdej właściwie dziedzinie. Zupełnie nie rozumiem jak można przekazać szlachetną, wrażliwą zawartość, za pomocą prymitywnej, wulgarnej treści. Twórcy sprawiają wrażenie jakby pracowali na ekstremalnym haju, naćpani o milimetry od „złotego strzału”. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zapewne naćpani nie byli, ale ich mentalność jest naćpana kompletnie.

Oczywiście rozumiem potrzebę używania nowych, współczesnych form wyrazu z zamiarem trafienia do młodego pokolenia. Jednakże taka potrzeba nie oznacza, nie może oznaczać, kompletnej wolnej amerykanki co do treści tych przekazów. Nie można tłumaczyć wulgarnego języka tym, że takiego języka używa młode pokolenie. Tak przynajmniej starał się „usprawiedliwić” w pewnym sensie twórców, Jan Wróbel, dziennikarz i wychowawca młodzieży, które to „tłumaczenie” wprawiło mnie w kompletne zdumienie. Idąc bowiem tym tropem, tępienie dopalaczy, a nawet narkomanii, czy picia alkoholu, to przeżytek. Wszak młodzież tego używa. Forma przekazu, oprócz dopasowania się do współczesnego języka i wrażliwości młodzieży, ma ją również kształtować. A przynajmniej próbować kształtować.

Same zresztą dopasowanie się twórców komiksu „Chopin. New Romantic” do języka współczesnej młodzieży jest daleko idącym, naciągniętym jak guma od majtek, argumentem. „J***ny cweloholokaust”, „efekt koniowalenia”, czy inne „ch*je” to raczej język spod celi więziennej, zakładu poprawczego, czy slangu miejskiej dzielnicy zamieszkałej przez margines społeczny, niż język dzieci ze szkół podstawowych, do których komiks miał trafić. Zresztą akcja jednego z opowiadań toczy się w więzieniu, gdzie ma wystąpić artysta podobny do Chopina. Czyżby więc autor przyzwyczajał dzieciaków do „przyszłego życia”? To, że dzieciaki „kurwują”, zresztą tak jak ja w ich wieku, to nie znaczy, że treści do nich adresowane mają zawierać wulgaryzmy. Wkrótce bowiem, ktoś „pójdzie po rozum do głowy” i zacznie „kurwić” na stronach podręcznika do historii.

 "To nieortodoksyjne, a czasami idące wręcz pod prąd i prowokacyjne podejście do postaci Fryderyka Chopina kreuje nie tylko zupełnie inny obraz słynnego Polaka, ale pokazuje także swobodę i siłę komiksowego medium”. – opisuje „dzieło” wydawca, „Kultura gniewu”. Swobodę i się komiksu, to to dzieło rzeczywiście zapewne pokazuje, ale czy w kulturze ma chodzić o „zupełnie inny obraz słynnego…”? Ciekawe.

Już widzę oczami wyobraźni komiks propagujący wiarę katolicką wśród młodzieży z tekstami typu: „ Jezus jest cool! J***ny, potrafi nas porwać, pierd***ć wszystko inne, bo Jezus, ten k***a gość nas kręci!” itd., itp. Prawda, że coś tu nie gra?

Inną sprawą jest „wstępna akceptacja” komiksu przez MSZ i zapłata po „wstępnej akceptacji” prawie trzydziestu tysięcy Euro. Ciekawe na czym ta akceptacja polegała? Na przedstawieniu projektu tytułu? Na ocenie szkicu okładki? Ciekawy jestem ile takich gniotów sponsorowanych przez MSZ już ujrzało światło dzienne, bo to, że MSZ nie czyta tego, na co wydaje pieniądze, nie ulega wątpliwości, skoro urzędnicy sami przyznają, że wstrzymanie publikacji komiksu o Chopinie to czysty przypadek. Pieniądze co prawda mają być zwrócone, ale jakże ułatwiły zaistnienie owego dzieła. Nie zdziwę się, jeśl wydawnictwo, już bez godła i błogosławieństwa MSZ-u, wyda ten komiks. Reklamę ma z głowy. Państwo o nią zadbało na spółkę z mediami.

Fajnie. Promujmy się dalej. W końcu kulturę więzienną (np.) też można (trzeba?) promować.