JustPaste.it

Przereklamowani!

Reklamy - kuszą wzniosłymi hasłami na kolorowym tle. Nierzadko zamiast bawić i zachwycać – przyprawiają o mdłości. Należą do grupy wszechobecnych, co gorsza, legalnych tortur.

Reklamy - kuszą wzniosłymi hasłami na kolorowym tle. Nierzadko zamiast bawić i zachwycać – przyprawiają o mdłości. Należą do grupy wszechobecnych, co gorsza, legalnych tortur.

 

Przy ich pomocy średnio trzydzieści razy dziennie każdy Polak przeżywa pranie mózgu połączone z odwirowywaniem myśli i suszeniem głowy.

Pranie mózgu (bądź jakiekolwiek inne) nie ma racji bytu bez właściwych, biodegradowalnych chemikaliów. Wybór nie jest jednak łatwy! W zakłopotanie wprawić może już sama ilość dostępnych na rynku płynów, wybielaczy czy innych specyfików, będących w stanie wyprać wszystko prócz kieszeni. Czystość bez cienia wątpliwości, śnieżnobiała biel, a może dłuższe życie każdej pralki? Chyba żeby tak jakiś mix? Trzy w jednym? Dwa w cenie jednego? Niestety, nie można mieć wszystkiego. Wie
o tym nawet pan Zygmunt – gorący Gejzer – zaprawiony w bojach ze zszarzałą bielą męskich skarpet!

Motyw najbardziej nieskazitelnego, niewinnego koloru jest dość powszechny. To temat rzeka, morze, ocean nawet. Falą płynów do higieny jamy ustnej zalewa telewidza co kilka minut. Nic jednak nie zastąpi odpowiedniej pasty do zębów, która nie tylko czyści, ale i posiada zdolność codziennej ochrony wrażliwych dziąseł oraz w czternaście dni (bez najmniejszego problemu) rozjaśnia uśmiech o siedem tonów.

Reklama do celów promocyjnych wykorzystuje liczbę, procent i inne matematyczne rozwiązania. Tysiącpięćsetstodziewięćset prognoz, miliony statystyk, jeszcze więcej sondaży… Mnóstwo ankietowanych kobiet, z których dziewięć na dziesięć potwierdza skuteczność innowacyjnej formuły odbudowującej strukturę włosa. Tuzin ryczących trzydziestek, wypowiadających wojnę zarówno siwiźnie, jak i ufarbowanemu hełmowi. Zawsze istnieje wybór. Więc albo… albo platynowy blond, ciepły brąz lub głęboka czerń. Niezdecydowanym przypominam: czarny to nie kolor – czarny to siła.

Twórcy kampanii reklamowych prześcigają się w wymyślaniu idiotycznych tekstów. Proponują duże kawałki owoców prosto z krzaczka; zapewniają, że pani w jasnym sweterku jogurt je na śniadanie, jogurt je na kolację (czyżby z obiadu zrezygnowała całkowicie?). Nikogo nie zdziwi, jeśli niedługo dziewczynki w przedszkolu stwierdzą, że gdy będą duże i dojrzałe zostaną truskawką Jogobelli! Przecież jogurt to najlepsza metoda na głoda, zawierająca mnóstwo pyszności dla mocnych kości. Chociaż produkty z Biedronki polecają się na obiad, nic tak nie rozbudza zmysłów jak pyszna czekolada, smaczne orzechy, zdrowe mleko w lekkim kremie… Widomo, głodny nie jesteś sobą, więc jeść trzeba! Tym bardziej, jeśli siedemdziesiąt procent odporności pochodzi właśnie z brzucha!        

W tym momencie wskakujemy w bagno reklam prozdrowotnych. Na ich podstawie można śmiało postawić diagnozę: zdrowy Polak nie istnieje. W radio, telewizji i prasie sposób na dyskomfort powodowany przez podrażnienia okolic intymnych sprzedaje kobieta, której nazwisko znają niemal wszyscy. Zapalenie dróg moczowych, bądź kobiece nietrzymanie moczu też nikomu nie są obce. Co wątrobę regeneruje, tzn. odbudowuje? Jaki suplement diety zagwarantuje stałą opiekę witamin, zdrowe włosy i mocniejsze paznokcie? Który środek dobry jest na wzdęcia, a który pozwoli usunąć kwas na długi czas? Co zrobić by ruch nie sprawiał bólu i jaki lek najsilniej trafia w jego źródło? Na te i inne pytania odpowiedzą m.in.: nieśmiertelna aktorka, dermatolog i ekranowe małżeństwo z serialu „M jak Marność”…

Topos wojny z bakteriami pojawia się nie tylko w reklamówkach opatrzonych błyskotliwym komentarzem: „przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki, dołączonej do opakowania…” itd. Coraz częściej walczymy z mikroorganizmami w miejscu, gdzie Velvet – miękki jak aksamit – ma swoje królestwo. Toaleta – ciągłe pole bitwy. Jeśli i tutaj zastosujesz broń odpowiednią, miliony bakterii zginą. To prawie pewne! („prawie” robi wielką różnice?)

Dłuższe rozważania łazienkowych kwestii nie mają jednak sensu, od kiedy wiemy, że nawet papier toaletowy kiedyś się kończy… „Ale SMS-y w 36i6 nie!” – ciśnie się na usta dalsza część jakże błyskotliwego hasła. Świat telekomunikacji jest niezwykły! Gros darmowych minut, bezlik rozmów, telefony za złotówkę, karciocha pamięciochy, słuchafony jak dzwony – wszystko gra wu-ha-ha! W Heyah np. nie umieją opowiadać bajek, ale każdy może nawijać aż zbaranieje. Zbaranieć nie trudno od mnożących się korzyści, podejrzanych promocji i bonusów!

Z niepokojem osaczanego konsumenta śledzę rozwój reklamowego boomu. Wiem jedno, pranie mózgów specyfikami słabej jakości nie powiedzie się. O potencjalnego klienta trzeba walczyć. Niektórzy mają w głowie olej z pierwszego tłoczenia i nie pozwolą sobie wciskać kitu. Ilością reklam nie można straszyć czy doprowadzać do obłędu. W przypadku takiego schorzenia nawet Goździkowa nic nie pomoże. Tym bardziej, jeśli oferowane produkty przeznaczone są nie dla idiotów! Wystarczy, że wszystkie Basie świata zawsze będą się kojarzyć z Ketopromem lub zawstydzającym je Turbodymomanem…  że śnieg jest biały, choć może być żółty …że Redbull dodaje skrzydeł… Ciągle mam nadzieję bycia pozytywnie zaskoczonym niebanalną kampanią reklamową! Gorzej, jeśli takie rzeczy tylko w Erze…

Konsumencie! Pamiętaj, że nie musisz wierzyć reklamie i facetowi przebranemu za księdza!