JustPaste.it

Problem relatywizmu

Względność wydaje się być nieodłączną właściwością świata. Wydaje się, że nie ma czegoś takiego jak absolutna prawda, wydaje się, że nie istnieje moralność bezwzględna, wszystko załamuje się i zakrzywia gdy odejdziemy od tego jak być powinno do tego jak naprawdę jest. Już filozofowie starożytnej Grecji wyróżnili trzy podstawowe wartości: prawdę, dobro i piękno, do których uczciwie jest dążyć. Kolejność wydaje się tutaj mieć znaczenie, ponieważ to prawda wydaje się być najbardziej wartościowa i co do jej bezwzględności możemy mieć najmniejsze wątpliwości. Gdy mówimy o dobru moralnym, to wszystko już trochę się komplikuje. A piękno jak wiadomo to kwestia gustu, a gustów jest wiele. Ale dobrze jest poszukiwać tych wartości w czystej postaci, chociaż już Heraklit powiedział, że "wszystko płynie", wszystko się zmienia.

Czy prawda, dobro i piękno w ogóle mogą być wartościami obiektywnymi, bezwzględnymi? Przypomina się tutaj pewna opowieść, ilustrująca sens relatywizmu, w której to kot, szczupak i żaba dyskutują nad tym, co uważają za czyn odważny. Kot mówi, że dla niego odwagą jest skoczyć do wody, szczupak z kolei mówi, że dla niego czymś wymagającym odwagi jest wyskoczyć na ląd. Żaba wszystko to kwituje mówiąc "a mnie jest wszystko jedno". Opowieść ta w zwięzły sposób tłumaczy nam, co oznacza relatywizm. W potocznym rozumieniu często te sprawy podsumowuje się powiedzeniem: "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia".

Gdy mowa o istnieniu prawdy, trzeba przywołać postać polskiego filozofa, Józefa Bocheńskiego, który pisał krytycznie o idei "prawdy względnej". Dowodził on, że takie coś po prostu nie istnieje. Jeśli na przykład za oknem pada deszcz, to on pada, niezależnie, że ktoś niewidomy mógłby powiedzieć, że on nic nie widzi. Nie istnieje prawda względna, a istnieje prawda obiektywna, której najpewniej nigdy nie osiągniemy, a do której się zbliżamy. Filozof Karl Popper uważał, że postęp nauki, objawiający się w tym, że co ileś lat stare teorie są obalane i zastępowane nowymi, wcale nie musi sie skończyć - nie musi istnieć granica, kiedy powiemy dosyć, wiemy już wszystko. Dochodzimy do coraz większego poziomu dokładności i to pocieszające, podobnie jak to, że nowe teorie obejmują coraz większy zakres zjawisk natury (fizyka Newtona nie sprawdzała się przy badaniu ciał osiągających ogromną prędkość, gdzie w grę wchodziły efekty relatywistyczne - to wyjaśnia teoria względności Einsteina; nie sprawdzała się również w skali atomowej, gdzie króluje mechanika kwantowa. Obecnie marzy się o połączeniu teorii kwantowej z ogólną teorią względności).

Sam Albert Einstein nauczył nas że czas i przestrzeń jest względna. Nie ma również czegoś takiego jak "uprzywilejowany obserwator" - prędkość światła jaką zmierzysz wynosi tyle samo, niezależnie w jakim kierunku wobec promieni światła się poruszasz i z jaką prędkością. Einstein w zabawny sposób scharakteryzował to, że czas jest względny, mówiąc mniej więcej tak: "godzina spędzona z miłą dziewczyną wydaje się krótką chwilą, trzymanie przez krótką chwilę ręki w rozgrzanym piecu wydaje się wiecznością".

Idea absolutnego dobra nie opuszczała ani na chwilę dziedziny filozofii na przestrzeni dziejów. Immanuel Kant uważał, że nie można podejmować decyzji moralnych sugerując się wartościami tego świata. Musi istnieć zasada nadrzędna, będąca czysto rozumowa i nieskalana empiryzmem. I taką zasadę stworzył, jest to imperatyw kategoryczny, który mówi: "postępuj zawsze tak, jakbyś chciał, żeby reguła, którą się kierujesz, mogła stać się prawem ogólnym" (inna wersja: "traktuj innego człowieka zawsze jako cel, nigdy jako środek do jakiegoś celu). Imperatyw kategoryczny każe nam przed podjęciem decyzji czy zrobić coś czy nie, abyśmy się zastanowili, co by było, gdyby wszyscy inni postępowali w ten sposób. Czy miałoby to sens i czy świat mógłby tak dalej funkcjonować? Np. sensowne jest płacenie podatków, bo jeśli nikt by tego nie robił, to najprawdopodobniej państwo by upadło. Podobnie jest z kradzieżą, oszustwem, zabijaniem - gdyby te incydenty stały się czymś powszechnym, społeczeństwo nie mogłoby funkcjonować. Echa tego rozumowania można zauważyć w koncepcji "strategii ewolucyjnie stabilnej" biologa Johna Maynarda Smitha, która to określa właściwe proporcje pewnych optymalnych strategii zachowań, dzięki którym populacja może przetrwać. Np. wierność wobec partnera jest czymś dobrym, przynosi z reguły większe korzyści niż rozwiązłość, ale istnieje pewna proporcja tych strategii - część populacji jest wierna, pewna mniejsza część stosuje strategię przeciwną.

Uważa się, że gdybyśmy Kanta spytali co mamy zrobić, gdy spotkamy uciekającą kobietę, a następnie napastnika, który ją goni i on spyta nas w którym kierunku ona uciekła, to powiedziałby, że musimy powiedzieć prawdę. W końcu w cale nie znamy szczegółowo tej sytuacji, ale wiemy, że nie możemy kłamać. Jednak większości z nas wydaje się nie do pomyślenia poinformować napastnika, gdzie uciekła kobieta, wolimy skłamać. Nierozsądne wydaje nam się trzymanie się zawsze bezwzględnych nakazów moralnych - tutaj kierujemy się tak zwaną etyką sytuacyjną. Etyka sytuacyjna, to dostosowywanie naszych reguł po prostu do wymagań, jakie przed nami stawia dana sytuacja, więc jest ona bądź co bądź odejściem od moralności absolutnej.

Rodak Kanta, filozof niemiecki Fryderyk Nietzsche, poddawał w swych dziełach dogłębnej krytyce moralność, zwłaszcza tę moralność wywodzącą się z chrześcijaństwa. On sam nazywał siebie immoralistą. Nietzsche zarzucał moralności to, że jest ona dziełem słabych, nieporadnych. Altruizm Nietzsche nazywał "egoizmem słabych"; jestem zbyt słaby, aby z Tobą walczyć, pozostaje mi pomagać Ci lub służyć. Ktoś potężniejszy, silniejszy od nas, nie zawaha się użyć siły przeciwko nam. To słabi i nieporadni "wymyślili" sobie moralność i prawo, aby uchronić swoje sprawy przed większymi od nich. Nietzsche proponował ideę nadczłowieka, którego niegodne są te niskie wartości moralne. Nietzsche przedstawił również świat jako dzieło wielkiego artysty - my, elementy tej całości postrzegamy w nich dobro i zło, a tak naprawdę są to tylko barwy, jakimi malował ten świat jego stwórca. Filozof podsumował względność wszelkich wartości słynnym powiedzeniem "nie ma faktów, są tylko interpretacje".

Czy to, jak rozumiemy pewne wartości zmienia się na przestrzeni dziejów? Oczywiście, że tak. Historia uczy nas, że to, co dziś złe, niekoniecznie kiedyś uważane było za coś takiego. "Duch czasu" się zmienia. Przed dwoma stuleciami kpina z czyjegoś koloru skóry nie była niczym złym. Paręset lat temu człowiek za krytykowanie króla był palony żywcem po 10-minutowym procesie, a dzisiaj większość z nas oburza stosowanie kary śmierci w niektórych krajach. Podobnie "prawda naukowa", jak było wspomniane wyżej, z czasem zmienia się, dziś już nikt poważny nie wątpi w istnienie atomów, jak było stulecie temu.

Ludzie całe wieki temu spisywali reguły moralne, znany jest tutaj przykład Kodeksu Hammurabiego, ale nam bliższe jest dziesięć przykazań. Mają one dla nas wydźwięk absolutnych reguł moralnych. Ciekawe wydaje się, że gdy Mojżesz zszedł z nimi z góry, to zaraz potem otrzymał od Boga rozkaz zabicia części swojego plemienia - miała to być kara za to, że pod jego nieobecność czcili oni inne bóstwa. Ale poza tym niechlubnym incydentem, "naród wybrany" stosował się do piątego przykazania - nie zabijali się oni... nawzajem, chociaż robili tak z ludnością wielu napotkanych miast.

Nie wydaje się również, abyśmy mogli nakazać dziewczynie, która była gwałcona przez swojego ojca, szacunek do niego. Jeśli dobrze się zastanowić nad tym, to świat wymaga od nas więcej, niż tylko trzymać się ściśle pewnych moralnych nakazów i zakazów. Świat wymaga od nas umiejętności rozumowania moralnego. Etycy zadają sobie dziś pytanie: co zrobisz, gdy jesteś na peronie, obok na torze stoi 5 osób i pędzi na nich szereg rozpędzonych wagonów? Ty możesz je przestawić na sąsiedni tor, na którym stoi tylko jeden człowiek. Jaką decyzję podjąć? Z badań wynika że zdecydowana większość ludzi, pochodzących z różnych części świata i różnych kultur, woli uratować pięć osób, kosztem jednej. Wskazuje to, że chociaż żyjemy w różnych kulturach, pod wpływem różnorodnych wyznań religijnych, nasza moralność się nie zmienia. Innym dylemat moralny przedstawia się następująco: zamachowiec-samobójca ma dostęp do urządzenia, które spowoduje detonację wszystkich ładunków nuklearnych na świecie, Ty jesteś obok niego i masz pistolet, czy pociągniesz za spust? Absolutny zakaz moralny zabrania zabijania, ale zabijając go, możemy uratować miliony niewinnych ludzi.

Czy te abstrakcyjne rozważania mają odniesienie do spraw współczesnych? Oczywiście, że tak. Wielu dziś zastanawia się czy to katastrofa była czy zamach. Rozsądnym wydaje się, że czasem, bardzo rzadko, nagromadzą się pewne niekorzystne okoliczności, które doprowadzą do jakiegoś wypadku; jednak wielu ludzi jest przekonanych, czuje, że było inaczej. Prawda mogła być jedna, zdania są podzielone.

Istnieje obecnie silny sprzeciw wobec aborcji. Jest jednak taki okres w rozwoju płodu, w którym rozwija się układ nerwowy - gdy on jeszcze nie funkcjonuje, to wiemy że ta istota, nawet jeśli pozbawimy ją życia, nie będzie cierpieć. Mimo wszystko dla wielu ludzi wydaje się okropnym "zabijać nienarodzone życie", dla wielu ludzi, z których część z chęcią zjada wołowinę, a żeby mogli ją jeść, dorosła żywa istota musiała być zabita. Czy ona nie cierpiała w wystarczający sposób? Nie możemy udawać, że tak nie było. Widać tutaj jaskrawy brak konsekwencji w naszych sądach moralnych.

Czy możemy dziś pozostawać obojętni na to, że parę tysięcy kilometrów stąd, można zostać ściętym za odstępstwo od wiary, a kobieta może zostać pobita za to, że odsłoniła swoją twarz? Wydaje się że nie, choć na pewno wielu z nas powiedziałoby że każda kultura jest ważna i nie można w nią ingerować tylko dlatego, że uznaje ona co innego za słuszne. Samolubnym wydaje się wywyższanie naszej kultury nad cudzą, pytanie tylko czy czasami tej grzeczności nie należy porzucić, dla tzw. "dobra ludzkości".

Czy istnieje możliwość określenia reguł, jakie w sztuce, literaturze, definiowałyby, co jest piękne? Stanisław Lem poświęcił temu tematowi swoje opasłe dzieło "Filozofia przypadku", w którym podjął się niezwykle trudnego zadania i - jego zdaniem - nieudanego, aby stworzyć naukową teorię literatury. Wydaje się niemożliwym znaleźć receptę na to, jak pisać, jakich zbudować bohaterów, aby stworzyć prawdziwe dzieło. Jak wskazuje tytuł książki, dużą rolę odgrywa w tym przypadek. Stephen King, gdy już zdobył dużą sławę i uznanie, dokonał pewnego eksperymentu - napisał kilka opowiadań anonimowo, chcąc się przekonać, czy ludzie wyczują jego talent. Opowiadania zyskały dużą popularność dopiero, gdy King przyznał się do ich napisania. Wydaje się więc, że niemałą rolę w ocenie dzieła sztuki ma prestiż jego autora.

Ta cała niemożliwość rozróżnienia prawdy od fałszu, dobra od zła, wywołała u wielu ludzi akceptację relatywizmu i opieranie się na nim, jak na paradygmacie. Dziś już prawdy nie ma ani fałszu, tak wydaje się mówić ten prąd nazywany "postmodernizmem". Chodzi w nim krótko mówiąc o to, że nieważne co piszesz, ważne że piszesz, bo i tak prawdy nigdy nie poznamy, kto wie - możesz masz rację. Obserwacja twórczości postmodernistycznej może pokazać nam, jak bardzo względność wszelkich wartości może sprowadzić wszystko do absurdu. Znany jest przykład, gdy jedna pani pisała o tym, że prędkość światła, największa możliwa prędkość i niezależna od obserwatora, dyskryminuje wszystkie inne prędkości, które są tak bardzo potrzebne do życia. Cechą charakterystyczną postmodernistów jest to, że pisząc używają mnóstwa skomplikowanych terminów i piszą bardzo niezrozumiale, często dopiero po wgłębieniu się w rozumowanie dochodzi się do wniosku, że to kompletne bzdury. Co gorsza jednak, modne bzdury.

Co więc począć z relatywizmem? Nigdy nie będziemy znali odpowiedzi na wiele pytań i nie rozwiążemy w zadowalający sposób naszych moralnych dylematów. Czy jednak niepewność i ciągła niewiedza jest czymś niekorzystnym? Fizyk, noblista Richard Feynman powiedział kiedyś, że wcale nie odczuwa dyskomfortu nie wiedząc czegoś, nie martwi go to, że jest niepewny jak jest naprawdę ani nie przyprawia go to o dreszcze. To, że czegoś nie wiemy moze być dla nas motywujące - nie poznamy nigdy prawdy, ale chcemy być jej jak najbliżsi. Jeszcze długa droga przed nami.