JustPaste.it

Trzy krótkie opowiadania

Każda z tych osób żyła, albo żyje. To ich krótkie historie. Historie ludzi, którzy pogodzili się z losem i nie obwiniają za to nikogo

Każda z tych osób żyła, albo żyje. To ich krótkie historie. Historie ludzi, którzy pogodzili się z losem i nie obwiniają za to nikogo

 

Otrzymujemy tyle miłości, ile sami dajemy ją innym, a od Boga stokroć więcej niż sami możemy mu dać.

Bardzo trudno jest powiedzieć komuś, że Pan Bóg właśnie w cierpieniu każdego z nas miłuje najbardziej, ale taka jest prawda, bo wtedy każde cierpienie ma sens, i prowadzi do pełni życia. Codzienność wiedzie przez krzyż im cięższy, tym kochasz goręcej, i jesteś bardziej kochany przez Boga. Bóg w swojej miłości doświadcza nas, a nie jak wszyscy chcą sądzić, że karze. Za nim przejdę do całej odpowiedzi na pytania bez
odpowiedzi, opowiem  trzy autentyczne historie.

 

I opowiadanie

 

Rozpocznę opowiadać dzieje z życia tej osoby od tego, że był działacz opozycji. Jak powstawały różne partie polityczne, wtedy też i on zapisał się do jednej z nich. Został wybrany na posła do sejmu. Będąc posłem prowadził też swoją działalność gospodarczą. Dorobił się dosyć dużego majątku. Swoje niemałe pieniądze inwestował między innymi w zakup ziemi. Planował wybudować sobie rezydencję na styl europejski. Niestety, jego plany spełzły na niczym. Po wylewie zapadł w śpiączkę. Przez dwa lata leżał w szpitalu. Rodzina się rozleciała, żona odeszła, a przy nim pozostała tylko matka. Ile łez wylała nad jego łóżkiem to tylko ona wie i Pan Bóg. Po przebudzeniu ze śpiączki zmienił swoje spojrzenie na
dotychczasowe życie. Nie załamał się faktem, że zawalił mu się dotychczasowy świat. Chociaż do dnia dzisiejszego jest jeszcze w części sparaliżowany, to wtedy po przebudzeniu postanowił spieniężyć swój
majątek. Jak postanowił, tak i też uczynił. Za pieniądze uzyskane postawił rezydencję. Jakże przepiękna wyszła rezydencja, a jest nią szpital, albo jak kto woli lecznica dla dzieci, które aby wrócić do zdrowia, muszą przejść długą rehabilitację. Ci wszyscy, których stać na zapłacenie za pobyt to płacą, a ci których nie stać na to, to on im funduje ten pobyt. Sam mieszka w domku niedaleko i opiekuje się swoją matką. Przez ostatnie lata zrobił tyle dobra, że przeliczanie tego na pieniądze nie ma sensu, bo to co robi ten człowiek, jest warte więcej niż wszystkie kociołki pełne złotych monet.
Majątek który zbiera nigdy nie ulegnie zniszczeniu.

 

II opowiadanie

Pewien człowiek przyjechał do małego miasteczka. Idąc z pociągu natknął się na tłum ludzi idących ulicą. Zagaił do jednego z ostatnich w tłumie. Czy coś się stało, że tutaj tylu ludzi jest. Widzi pan, jest to pogrzeb kobiety, która mimo, że nie posiadała nic, ale każdy w tym tłumie żałobników coś cennego od niej dostał. A ilu jest tu ludzi. Widzi pan, wydaje mi się, że całe miasteczko. To znaczy ile sto, czy więcej. Nie wiem ilu, ale miasteczko liczy prawie cztery tysiące mieszkańców, a nie ma rodziny, której ona by odmówiła swojego daru. Nie rozumiem, ale pan powiedział, że nie miała nic, więc co każdy od niej otrzymał.

Nie ma rodziny, by jej nie pomogła. Czy to była praca w polu, czy sprzątanie, a jak ktoś był bardzo chory, to
chociaż nie było u niej miejsca, to zawsze znalazła dla niego kąt i się nim opiekowała. Nikomu nie odmówiła pomocy, nawet wtedy gdy ją źle traktowano. Wie już pan czemu rozdała tyle nie mając nic. Przybysz stanął
z boku patrząc na przesuwający się powoli kondukt pogrzebowy.

Zamyślił się. Po chwili powiedział do siebie: Ta kobieta, była stokroć bogatsza od najbogatszego człowieka świata.

 

III opowiadanie

Mam prawdziwego przyjaciela. Znamy się już dobre trzydzieści lat. Zdarzyło się to jakieś dziesięć lat temu. Ze względu na to, że prowadził prywatną firmę, i nawet nieźle mu szło, ale za to miał bardzo mało czasu dla siebie i żony. Chcieli mieć dziecko i chociaż lekarze mówili im, że nie ma żadnych przeszkód, to Bóg sprawił, że nie doczekali się własnego. Jednak ze względu na to że obdarzał więlką miłością szczególnie dzieci, to wszyscy znajomi chcieli, aby był ojcem chrzestnym ich pociech. Ma tych chrześniaków chyba z dziesięciu, bo sam nie wiem dokładnie ile. Jest też ojcem chrzestnym mojej córki. W tamten pamiętny dzień, a była to piękna słoneczna niedziela /Jedyny dzień w tygodniu co miał trochę czasu/ wszedł na drzewo zerwać trochę czereśni. W pewnym momencie poślizgnął się i z wysokości trzech metrów spadł na ziemię. W tym momencie jego życie zmieniło się bardzo. W czasie upadku uszkodził sobie rdzeń kręgowy. Dzisiaj na wózku inwalidzkim spędza cały czas, bo ma sprawną tylko głowę, a reszta ciała jest w iększości bezwładna. Pomimo szukania po całym świecie ratunku, i wydaniu olbrzymich pieniędzy jego stan uległ tylko małemu polepszeniu. Rusza rękoma, ale palcami już nie. Na samym początku jak dowiedział się, że jego stan jest niewyleczalny myślał o samobójstwie. I w tym momencie ta miłość do dzieci wróciła do niego. To właśnie te dzieci dla których był symbolicznym ojcem odwzajemniały mu tą jego miłość. Od tych dziesięciu lat te jego dzieci każdego dnia się nim opiekują, że nigdy nie jest samotny. Na początku miał pretensje do Pana Boga czemu ja, przecież są więksi grzesznicy. Wiele też innych pytań zadawał tak zwanych bez odpowiedzi. Dzisiaj zna odpowiedź.

 

Ukazałem pokrętne losy trzech osób. Żadna z nich nie była jakoś szczególnie wierząca, ale czy na pewno? Każda z nich zadawała pytanie czemu ja, albo inne przecież moi rodzice nie byli grzesznikami, to dlaczego ja. Jedna była biedna, inny miał wypadek, a jeszcze inny zaszwankowało zdrowie. Każdy z nich miał pretensje do Pana Boga, a przestał kiedy spojrzał na siebie.

Zaczęli zadawać inne pytania. Żona odeszła bo zbankrutowałem, to jaka była jej miłość? Żona odeszła bo straciłem zdrowie, to jaka była jej miłość? Chcę i pomagam innym nie patrząc, na mój kurczący się majątek, a żona przez to odeszła, to jaka była jej miłość? Nie miejmy pretensji do Pana Boga za to że żona odeszła, bo nie była nas warta, bo nie miała żadnej miłości do nas. Również na pozostałe pytania nie niejmy pretensji bo chcemy to zrozumieć na ludzki rozum, który zawsze będzie chciał udowodnić cokolwiek komukolwiek, i zadawać pytania niby bez odpowiedzi.

Każdy w każdej sytuacji może dać innemu dobro i prawdziwą miłość, a nie tylko miłość do bogactwa, czy zdrowia. Najważniejsze jednak jest to abyśmy pokochali te nasze może i bolesne słabości, to tym bardziej zrozumiemy miłość Tego, który tyle wycierpiał za nas, a cierpienia przyjmował z miłością.

Bo ciągle jesteśmy jak ten obłożnie chory, a najlepszą pielęgniarką jest miłość do nas samych.