JustPaste.it

Przejdzie, minie, wyjdzie... a porozmawiać?

O podróży autobusem, moherach i komunikacji międzyludzkiej

O podróży autobusem, moherach i komunikacji międzyludzkiej

 

Zauważyłem, że ludzie lubią ze mną rozmawiać. W sumie do końca tego nie rozumiem, bo nigdy nie jestem sztucznie miły dla moich rozmówców i zawsze staram się mówić to co naprawdę myślę, a moje poglądy i przemyślenia mogłyby co wrażliwszych przyprawić o martwicę mózgu i niewydolność nerek. Rozumiem jednak, że każdy ma potrzebę bycia wysłuchanym, niezaspokojoną w mniejszym lub większym stopniu. Akurat w słuchaniu jestem dobry i lubię to, pod warunkiem że ktoś naprawdę ma coś do powiedzenia i mówi z sensem. Nawet jeżeli czyjeś IQ jest na poziomie bliższym chomikowi niż człowiekowi, a system myślenia niczym z XV wieku woła o pomstę do nieba, jest szansa że czegoś się nauczę, więc obie strony na tym skorzystają. W dobie rozprzestrzeniającej się komunikacji „na odległość”, kontakty z ludźmi zamiast się zacieśniać i rozwijać, zaczynają się rozluźniać i zanikać w zastraszającym tempie.

Ostatnio dość często zdarzało mi się jeździć autobusem. Powinienem zaznaczyć, że bardzo cenię sobie moją przestrzeń życiową i niechętnie udostępniam ją pierwszej lepszej osobie. W miarę możliwości siadam na pierwszym lub drugim siedzeniu, znienawidzonym przez większość za przyczyną wystawienia się na widok wszystkich wsiadających, poza tym zimą siedzenie blisko ciągle otwieranych drzwi nie wydaje się dobrym pomysłem. Tak samo i tym razem. Przede mną ciągle przewijał się sznur ludzi wchodzących i wychodzących, a autobus wciąż się zapełniał. Mój wygląd raczej nie zachęcał do zajęcia miejsca obok mnie, jednak w pewnym momencie ze stanu błogości wywołanego słuchaniem rocka i byciem rozwalonym na dwóch miejscach (co ze względu na mój wzrost i ilość miejsca między siedzeniami może być uzasadnione), wyrwało mnie pytanie: „przepraszam, wolne?”. Powoli podnoszę wzrok, no zaje***, moher. Zawsze mam takie szczęście. Nigdy nie trafiłem na Monicę Belucci, Evę Mendes czy choćby gwiazdę niskobudżetowych filmów erotycznych! Bez paniki... pierwsza myśl, jest jeszcze jakieś wolne 33eac1a1b2098e4e824fd7e27b6e41b8.jpgmiejsce? Jak jest, to znaczy że wyglądam zbyt mało odpychająco i następnym razem muszę zabrać ze sobą na wpół zjedzonego kota, obwiesić się pentagramami i śpiewać jakieś znane mi metalowe kawałki, najlepiej wszystkie naraz i od tyłu, żeby wyglądało groźnie. Szybkie spojrzenie w głąb autobusu… nabity do ostatniego miejsca, wolne miejsca zostały tylko na końcu, w sąsiedztwie trzech średnio rozgarniętych gości, wyglądających na potomków neandertalczyka w prostej linii, co zresztą potwierdzali swoimi okrzykami plemiennymi i nieskoordynowanymi ruchami kończyn górnych w czasie wymiany zdań. „Proszę”, powiedziałem z neutralnym wyrazem twarzy i usunąłem się z jednego z siedzeń, tworząc przestrzeń wprost idealną do zajęcia jej przez kobietę w wieku około 70 lat w berecie z antenką. Usiadła, a ja wbiłem wzrok w szybę, podgłosiłem mp3 i odpłynąłem. Mniej więcej dwa przystanki dalej, kiedy wyłączyłem muzykę i wróciłem do świata żywych, moher postanowił się odezwać. Spytał czy jestem studentem z Krakowa. Odpowiedziałem, że nie jestem z Krakowa, ani tym bardziej nie jestem studentem. Moher zaczął opowiadać, że wnuczka studiuje cośtam cośtam gdzieśtam i ma problemy, bo kasa bo mieszkanie bo wykładowca. Zaczęła się rozmowa, a właściwie jego monolog o studiach, potem o pracy, o pieniądzach, polityce... Słuchałem tego wykładu z umiarkowanym zaciekawieniem, nie należę do ludzi, którzy mieliby jakieś skrupuły jeśli chodzi o przerwanie czyjegoś durnego gadania. W razie czego, młotek do wyjścia ewakuacyjnego był pod ręką i miałem na myśli kilka pomysłów na jego użycie. Jednak choćby częściowe zrozumienie czy wczucie się w rolę tych dziwnych stworzeń, jakimi są mohery, pozostające dla mnie równie nierealne co pojęcie systemu myślenia kobiet, byłoby niemałym sukcesem, więc słuchałem. Dajmy na to, komentarz wyżej wymienionej babci na temat rządzących, który brzmiał mniej więcej tak: „ci rządzący naszym państwem, ci którzy okradają biednych ludzi z ich pieniędzy, jak oni mogą się pokazywać w kościele? Oni nie powinni w ogóle rozgrzeszenia dostać, jak tak można, na krzywdzie ludzkiej sobie budują wygodne życie”. Aż przykro było patrzeć na naiwność mohera, miałem wielką ochotę powiedzieć mu, że dziś już nawet księża nie przestrzegają reguł, które sami stworzyli bądź rozpowszechnili, że między innymi dzięki właśnie takiej głupocie i ciemnocie, jakiej moher był przedstawicielem, dzieje się u nas tak a nie inaczej. To właśnie takie stworzenia jak moja rozmówczyni napędzają kościelną machinę i są jej głównymi trybami. Mają też duży wpływ na to, co pokazuje się w telewizji (kto ma najwięcej czasu na jej oglądanie, komu poświęcane są programy?) i wybierają rządzących (kto ma czas i chęci iść do urny?)... Nieważne, nie powiedziałem tego. Rzadko mi się to zdarza, ale się bałem że jak to usłyszy to kopnie w kalendarz, wstrzymałem się. Wrr.

22bc5e6be82c373bd399c13eb17b505e.jpg

Niewiele trzeba było moherowi do szczęścia. Jakiś koleś w autobusie posłuchał przez chwilę, co ma do powiedzenia i w kilka(naście?) minut z bidnej zgarbionej babci zrobiła się starsza pani z bananem na twarzy. Taki zaciesz tylko dlatego, że miała komu powiedzieć, że nie ma kasy, że jeździ do lekarza, że córka była tu a tam. Najbardziej jednak dziwi i smuci mnie fakt, że niektórzy robiąc wielkie oczy pytają mnie, jak ja w ogóle mogę rozmawiać z obcymi ludźmi w autobusie, czy gdziekolwiek indziej? „Przecież tak się nie robi!”. Jednych to śmieszy, innych dziwi, jeszcze inni mają mnie za idiotę. Mój Boże… w sumie racja, dzisiaj na ulicach prędzej można się spodziewać, że się dostanie w mordę, niż że będzie można z przypadkową osobą miło pogadać. Nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje. Pogadałem i co, ubyło mi czegoś? Skaza na honorze? Wstyd? Niech się wstydzą ci, dla których rozmowa jest czymś złym, bo to oznacza totalną degrengoladę społeczeństwa.