JustPaste.it

W objęciach mroku...

Czyli jego szokująca historia.. Dla ludzi o mocnych nerwach.

Czyli jego szokująca historia.. Dla ludzi o mocnych nerwach.

 

Jak zawsze miewam problemy z zaczynaniem opowiadania. Powiem wam więc tylko to, iż miejsce i czas tej historii, która przydarzyła się pewnej osobie, to puste, ogromne mieszkanie. Nie jest to miejsce wyszukane do akcji opowiadania, oczywiście tylko pozornie. Czas opowiadania to głęboka noc, gdzieś pomiędzy godziną 2 a 4 w nocy. Wtedy miasto śpi snem najtwardszym, i poza garstką meneli lubiących centra metropolii ulice są całkiem wyludnione.

1bb490f540d7c30a0ed97210fe750aa7.jpg

Bohater tej opowieści męczy się już czwartą godzinę. Leżenie na łóżku, przewracanie się z boku na bok, patrzenie w zegar, czy w końcu siadanie na jego boku – to standardowy obrazek. Jeśli patrzysz w othłań, to othłań zaczyna patrzyć się w ciebie, i zgodnie z tą zasadą, najlepsze miało dopiero nadejść..
człowiek ten, leżąc na łóżku, bezradnie wpatrywał się w kontury podłogi, malunki na ścianie, na odkurzacz stojący w korytarzu. Znał te kontury, malunki na pamięć – ich ułożenie, kształt i ilość. Po tak długim czasie, i to nocną porą, wyobraźnia zaczyna płatać figle..
Mieszkanie miało aż 6 pokoi, nie licząc oczywiście łazienki i toalety. Właściwie nie wiadomo, czmu musiał zostać w nim sam. Ale mniejsza z tym.. W pewnym momencie leżącego na łóżku człowieka naszła przerażająca myśl. A może w tym mieszkaniu jest ktoś, jest coś jeszcze? Tylko co to miało by być? W jednej chwili jego ciało przeszedł paraliżujący lęk. Kontury na podłodze dalej były ułożone tak, jak trzeba – kąty i linie proste, składające się na prostokąty i kwadraty. Odróżniał już poszczególne malunki na ścianie, które były de facto efektem pracy malarza – partacza, jak i odkształceniami w konstrukcji tego staregu budynu. One także były stałe i niezmienne, znał już ich ułożenie na pamięć.
Strach wzmagał się z każdą chwilą, wrażenie, iż nie jest sam, potęgowała, o ironio, pusta i przeszywająca cisza, jaka od dobrych kilku godzin panowała w mieszkaniu. Ciszę tę czasem przerywały dźwięki pracującej lodówki, czasem ktoś w dołu trzasnął drzwiami, zaś czajnik elektryczny w kuchni trzasnął raz wiekiem, które spadło na podłogę. To wszystko potęgowało tylko moc ciszy i nieuchronność tego, co za chwilę miało nastąpić. Po wielu godzinach niczym nie zmąconej ciszy wyobraźnia zaczyna płatać różne figle, także u zdrowych osób. Sumienie wtedy najgłośniej dochodzi do głosu, gdyż w nocy nie jest zagłuszane przez inne bodźce / byty.
Bohater opowiadania, gnany strachem, wstał z łóżka. Wyszedł na korytarz. Światło lampki paliło się jedynie na korytarzu. Drzwi od wszystkich pokojów był otwarte, a w tych pokojach panowała ciemność. Fakt tego, że drzwi do ciemnych pokojów były otwarte na oścież wydał się mu niepokojący. Kilka kroków w przód – trzeba wejść do pierwszego pokoju, do salonu, czy inaczej: pokoju gościnnego. Stał tam telewizor, duży, dębowy stół, tak zwany "wypoczynek", i mniejszy stolik. Duże meble kryły zawartość kilkunastu szuflad. Po zapaleniu światła okazało się, iż dwa okna są uchylone. Firany były podwiewane przez silny wiatr, który teraz było wręcz słychać. Podłoga przy oknach była pomoczona przez deszcz. To pamiętka po burzy, która przeszła tu późnym wieczorem. Ale zaraz – przecież chyba zamykałem okna? To było w sumie nie ważne. Teraz są już zamknięte. Po wyczyszczeniu podłogi trzeba przejść do telewizora. Jest on wprawdzie wyłączony, ale świeci się jego lampka, taka czerwona. Nie będę się zagłębiał w analizy techniczne, gdyż każdy wie, o co chodzi. Bohater tej opowieści wyłączył telewizor dużym guzikiem. Sam nie wiedział po co, i na co to zrobił, ale to wydawało mu się ważne. Pozostało mu tylko zgasić światło i zamknąć drzwi do tego pokoju..
Nie wiadział tak naprawdę, co spotka w kolejnych pokojach. Wszystkie były ciemne, a drzwi do nich były pootwierane na oścież. Stale towarzyszyło mu dziwne uczucie, jakoby w mieszkaniu była oprócz niego inna istota. Z każdym sprawdzanym, i zamykanym pokojem wrażenie to nasilało się. Była w tym jakaś nieuchronność, wrażenie, iż zaraz coś się stanie, że ten stan całkowitej, głuchej ciszy, przerywanej zapalaniem, gaszeniem światła, a następnie zamykaniem drzwi – się odmieni w jakiś straszny sposób. Było to dla niego całkowicie niezrozumiałe, a on sam nie potrafił nazwać tego, co się z nim dzieje.
Tymczasem po sprawdzeniu i zamknięciu wszystkich pokoi wrócił do łóżka. Nie wiedział, co ma ze sobą robić. O tej porze w telewizji nie leciało nic godnego uwagi, a wiele kanałów zawieszało na ten czas emisję sygnału. Poza tym, ciągle miał naiwną nadzieję, iż uda mu się w końcu zasnąć. Te godziny bezsenności dłużą się w nieskończoność i wcale nie wróżą nadejścia sennego ukojenia. Bezsenność to ponad 10 godzin udręki każdego dnia. Deprywacja snu to jedna z gorszych tortur, jakie zostały wymyślone przez człowieka. Podobno po kilku tygodniach bez zmrużenia oka nadchodzi zgon, z wyczerpania.
Tymczasem on położył się juz na łóżku. Co mu pozostało? Właściwie nic, poza kolejnymi godzinami wpatrywania się w podłogę i ściany na korytarzu. Dla pewności zapalił też drugie światło na tym korytarzu, ale to wcale nie zmieniało jego położenia. Obraz kontur na podłodze, ścian, stał się tylko dużo bardziej ostry, kłujący w oczy. Także cisza była czymś, co wpisywało się w cały ten pejzarz jaskrawości. Przekładał się z boku na bok, ale w pewnym momencie przestał, gdyż nie wiedzieć czemu – wolał cały czas patrzeć na korytarz, mieć tą podłogę na oku. Jego lęk potęgowało nie to, co widział, ale to, czego nie widział na pozostałej części korytarza, której nie ogarniał wzrokiem. O zamknietych pokojach nie wspominając. Zamykając drzwi od wszystkich pokojów jednocześnie oddalił perspektywę namacalności ich zawartości, ale jednocześnie stracił nad nimi kontrolę. To, jak i inne aspekty tej bezsenności nie przysparzały mu senności, wręcz przeciwnie.
Doszedł jeszcze jeden element. Otóż naprzeciwko jego pokoju, po drugiej stronie korytarza, znajdował się właśnie pokój gościnny, salon. Był teraz zamknięty, ale drzwi do tego pokoju miały... trzy szklane szybki. Były one teraz wściekle czarnego koloru, gdyż w tamtym pokoju, po drugiej stronie tych drzwi, było zgaszone światło. Jego wyobraźnia spłatała mu kolejnego figla. Otóż zaczął się wpatrywać w te czarne od nocnej ciemności szybki, wyobrażając sobie to, co jest po drugiej stronie. Albo to, co może mu się za chwilę pokazać, na tych szybkach. Wrażenie, iz oprócz niego w tym domu jest ktoś jeszcze, nasilało się.
W pewnym momencie poczuł, iż całe jego ciało zostało porażone dużą dawką prądu elektrycznego. Było to tak skrajne uczucie, że z wrażenia wstał z łóżka na baczność. Czuł, jak żołądek podchodzi mu pod same gardło. Serce biło jak oszalałe. Był przerażony. Dopiero po paru sekundach zdał sobię sprawę, co tak naprawdę się dzieje. Otóż okazało się, że odkurzacz, podłączony do gniazdka elektrycznego, samoczynnie się włączył. Fala akustyczna, rozdzierająca ciszę jak fala po detonacji bomby atomowej spowodowała coś znacznie gorszego niż szok. Mijały kolejne i kolejne sekundy, a odkurzacz nadal pracował. Kto / co go włączyło? Jaka siła? Dopiero po pewnym czasie, on podszedł do tego odkurzacza, aby go wyłączyć. Ale to nie zredukowało lęku, zaś chwilę potem się odwrócił.
To, co zobaczył teraz było znacznie gorsze i z wrażenia wpadł w stan częściowej katatonii. Otóż spojrzał na drzwi wyjściowe do mieszkania, i ku jego przerażeniu okazało się, iż.. cały czas były otwarte, uchylone!
Przez dłuższą chwilę stał bezradnie, nie wiedząc, co ma zrobić. Natomiast drzwi były uchylone na 10, maksymalnie 15 centymetrów. Za nimi panowała absolutna ciemność. Łańcuszek zabezpieczający dyndał, poruszał się lekko, ruchem wahadłowym: raz w prawo, raz w lewo. Do mieszkania wlatywało zimne powietrze z klatki schodowej, które powodowało u bohatera tej opowieści gęsią skórkę.
Wtedy dotarła do niego porażająca świadomość, że ktoś, czy raczej: coś, naprawdę jest po drugiej stronie uchylonych, otwartych drzwi, i zaraz będzie chciało wejść do mieszkania...
ruszył przed siebie, ale po chwili się wywrócił o jakieś pudełko leżące na podłodze. Skąd ono się tam wzięło, akurat mojej drodze?! Przecież nie było go tam! Tak czy owak pędził przed siebie, aby zamknąć drzwi. Ciągle potykał się i wstawał. Ruszał przed siebie, raz za razem. Oddech tej istoty po drugiej stronie drzwi stawał się coraz bardziej wyraźny. Jego serce biło jak oszalałe, gdy usłyszał kroki tej istoty tuż obok siebie, dosłownie centymetry za uchylonymi drzwiami...
dopadł drzwi w panice. Próbował najpierw zamknąć drzwi na klamkę, a następnie zasunąć zasuwę, by potem przekręcić kluczem i tym samym przypieczętować tak bardzo skomplikowany w tej sytuacji proces zamykania owtartych drzwi. Niestety dla niego, ale był on bardzo roztrzęsiony, w stanie skrajnej pobudliwości nerwowej. Długa, bezsenna noc dosłownie go wykończyła, i dlatego teraz zakmnięcie zamka, drzwi, wydawało się ponadludzkim wysiłkiem. Czemu akurat teraz, gdy jakaś nie zidentyfikowana istota stoi za jego drzwiami?
Próbował ruszyć klamką i zamknąć te drzwi. Lęk, strach był porażający. Ale tu niespodzianka. Istota znajdująca się po drugiej stronie drzwi zaczęła silnie napierać na te drzwi! To było straszne, gdyż myślał, był przekonany, że wejdzie ona wprost do jego mieszkania, gdzie rozegrają się sceny, których nie był w stanie nawet sobie wyobrazić...
kilka bardzo długich sekund siłowali się wzajemnie z drzwiami. Drzwi odchylały się raz w jedną, raz w drugą stronę. Oboje napierali naprawdę mocno. Tymczasem bohater tego opowiadania nie wiedział nawet, czy byt spod drugiej strony drzwi jest człowiekiem.
Udało się, w końcu zamknął te niepokorne drzwi. Zakluczył wajchę. Ale co się okazało? Istota zza drzwi złapała za klamkę i otworzyła drzwi. Drzwi otworzyły się na dziesięć centymetrów, czyli na długość łańcucha, który przytrzymywał teraz te drzwi! Istota zza drzwi napierała na łańcuch z całych swoich sił, i będący w swoim mieszkaniu człowiek myślał, że zaraz ten łąńcuch zostanie po prostu wyrwany. Siła tej istoty była naprawdę duża, potężna. Przez pewien czas siłował się z tą istotą, ale w końcu udało mu się ponownie zakmnąć drzwi. Jeszcze tylko trochę, jeszcze chwila. Jeszcze trzeba przekręcić klucz w drzwiach i będzie naprawdę po wszystkim. Czas dłużył się niemiłosiernie, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że nasz bohater, zmęczony niesamowitym napięciem mięsni po prostu wywalił się na podłogę jak długi. W jego łydce powstał skurcz, będący zapewne wynikiem lekkiego niedoboru magnezu, pierwiastka ważnego w naszym życiu. Chyba każdy doświadczył takich skurczów i dlatego powszechnie znanym faktem jest to, iż są to skurcze bardzo bolesne. Ból spowodował wręcz czasowe przyćmienie jego świadomości, z bólu zwijał się i skręcał na podłodze, tuż przy drzwiach. Tymczasem istota dalej stała po drugiej stronie i mogła ponownie otworzyć drzwi, by potem swoją siłą wyrwać łańcuch je prztrzymujący. Czuł jej obecność, czuł jej oddech, bicie serca, wiedział, że dalej jest po drugiej stronie i się patrzy w kierunku jego drzwi. Wiedział też, że ona wie w jakiej sytuacji się on obecnie znajduje. Była to sytuacja fatalna. Ale po opanowaniu pierwszej fazy bolesnego skurczu mięśni, wstał i ponownie próbował zamknąć zamek, czyli przekręcić klucz w drzwiach. Wziął klucz w dłoń i dokonał pierwszego obrotu w zamku drzwi. Ale to nie wszystko, trzeba zamknąć zamek obracając kluczem trzy razy. Tylko wtedy miał gwarancję, że istota nie wyrwie całego centralnego zamka. Nie wiedział czemu, ale dalsze zamykanie zamka, dalsze obracanie kluczem wydawało mu się ponadludzkim wysiłkiem. Ale jakoś przetrwał te trzy przekręcenia w zamku i po prostu zamknął drzwi. Wiedział, że istota zza drzwi dalej tam jest i że teraz przykucnęła. Zaczęła słuchać, wsłuchiwać się w ciszę, i w ten sposób obserwować jego dalsze kroki. Nie wiedzieć czemu, ale nasz bohater wziął nóż z kuchni, po czym także usiadł przy drzwiach, opierając się plecami o nie. Chwile był, ale strach stawał się coraz mniejszy. Po kilku chwilach zasnął zupełnie. Był skrajnie wyczeprany, a biała zorza poranku przyniosła mu długo oczekiwany sen.. tak więc opowieść ta kończy się pozytywnie. Tuż po przebudzeniu bohater o niczym nie pamiętał. Wiedział tylko, że miał wyjątkowo nieprzyjemny koszmar senny. Obudził się w dziwnym miejscu, tuż koło drzwi wejściowych do swojego domu, na gołej podłodze. I nie wiedział, dlaczego tak się stało. Czyżby gnany potrzebą snu zawędrował właśnie tam?

10e026243ffa2c76bf914f37718da5ec.jpg