JustPaste.it

Król Wszechświata i szczęście Żydów z powodu odszkodowania.

Wydaje mi się, że jest zbyt cicho jeśli chodzi o odszkodowanie dla Żydów i zbyt głośno o Chrystusie.

Wydaje mi się, że jest zbyt cicho jeśli chodzi o odszkodowanie dla Żydów i zbyt głośno o Chrystusie.

 

     W pewnej  gazecie  polonijnej  z  okresu  Bożego  Narodzenia  przeczytałem  na  pierwszej  stronie:  „Jezus  Chrystus  Królem  Wszechświata”.  No  dobrze,  niech  tak  będzie,  a  może  On  jest  również  takim  kimś  poza  Wszechświatem?  Wszak  istnieje  teoria  filozoficzna,  że  Bóg  może  być  większy  od  Wrzechświata  i  zawierać  Wszechświat  w  sobie.  Ograniczanie  „Królowi”  takiej  możliwości,  może  wynikać  z  różnych  powodów,  ale  najbardziej  prawdopodobna  jest  zazdrość.  

     Ale  jak  to  faktycznie  jest  z  tym  Chrystusem  i  Wszechświatem?  Pytanie  samo  ciśnie  mi  się  do  głowy.  Załóżmy,  że  zalecimy  na  jakąś  planetę,  w  odkrytym  przez  teleskop  Hubbla  Wielkim  Murze  Galaktycznym,  odległym  od  nas  o  trzy  MILIJARDY  lat  świetlnych  (Papież  Jan  Paweł  II  powiedział,  że  nie  przeszkadza  mu  to,  że  w  kosmosie  mogą  istnieć  inne  cywilizacje.  W  takim  razie,  kto  to  taki,  to  „Indywiduum  Synajskie?”).  Na  tej  planecie  spotkamy  małego  zielonego  ludzika  o  wielkich,  czarnych,  bezbiałkowych  oczach,  którego  nazwiemy  „Marsjaninem  z  Gogle”  „Zielonym  Ludzikiem”,  albo  jakoś  tak  podobnie.  Zapytamy  go:  Gdzie  tu  jest  świątynia  „Chrystusa  Króla”,  bo  chcieliśmy  się  do  Niego  pomodlić,  a  poza  tym  Jemu  i  jego  Matce  podziękować,  za  pomyślną  podróż,  a  kiedy  ten  „Marsjanin”  podniesie  do  góry  ramiona  i  chowając  w  nie  swoją  wielką  głowę,  zrobi  ze  zdziwienia  jeszcze  większe  swoje  wielkie  bezbiałkowe  oczy,  wtedy  będziemy  wiedzieli,  że  tytuł   ten  jest  tylko  względny.  Ale  jeżeli  ten  mały  „Zielony  Ludzik”  wskaże  nam  ręką  kierunek  i  powie:

- Jest  tam,  na  tamtej  ulicy.  Tylko  nie  pod  wezwaniem  „Chrystusa  Króla”,  a  „Jezusa  Obrzezanego”.

- Pod  wezwaniem  „Jezusa  Obrzezanego?” – zapytamy  zdziwieni.

     Wtedy  będziemy  już  wiedzieć,  że  to jest  tytuł  bezwzględny,  z  tym,  że  przyjął  tu  inną  nazwę,  bo  i  wartości  są  tutaj  inne.   

- No  tak,  obrzezanego.  To  wy,  na  Ziemi  Go  obrzezaliście  i  ty  tego  nie  wiesz?  To  wy  go  obrzezaliście – wy,  ziemianie.

- No  tak.  To  my  ziemianie – ale  tylko  Żydzi.  To  szczególny  naród  wśród  ziemian.

- Naród?  U  was  są  jakieś  narody?  A  co  to  takiego?

- Jak  by  ci  to  powiedzieć.  Widzisz – to  tak,  jakby  u  was  zamieszkiwali  tacy  jak  ja,  tacy  jak  ty,  a  oprócz  tego,  może  jeszcze  jacyś  tacy…  no…  może  różowi,  może  takiego  wzrostu – tu  pokażemy  ręką  wysokość  domniemanego  ufoludka – i  każdy  zamieszkiwałby  w  odrębnym  rejonie  waszej  planety. 

- Mówisz,  że  tacy  też  u  was  są.  Różowi?   Że  tacy  go  obrzezali?

- W  ósmym  dniu – jak  oznajmia  Pismo.  Ale,  to  nie  tacy  jak  pokazywałem.  To  tylko  przykład.  Ci,  co  go  obrzezali  mają  odpowiednio  wygięte  nosy,  pejsy,  uszy  jak  kalosze  i  tak  dalej – co  ci  będę  szczegóły  opowiadał.  

- Masz  rację.  Z  tej  odległości,  to  wszyscy  jesteście  ziemianami.  To  przecież  wyście  go  obrzezali.

- To  Żydzi.  Jezus  był  Żydem.  Do  tej  pory  jest  u  nich  zwyczaj  obrzezywania.

- Nie,  Jezus  nie  był  Żydem.  Z  tego,  co  mówisz,  to  tylko  objawił  się  u  nich.  Ale  Żydem  nie  był.  Jest  synem  Boga.

- Jest  synem  Boga – Prawdziwego  Boga,  to  prawda,  ale  wtedy  był  też  człowiekiem – Żydem.  Objawił  się  u  Żydów,  bo  Żydzi,  to  naród  wybrany  przez  jego  tatusia – Boga. 

- Wymyślasz  jakieś  narody,  Chrystusowi  przypisujesz  cechy  Ziemianina,  a  przecież  to  Król  Wszechświata.  Jak  Żyd  może  być  królem  Wszechświata? 

- Skoro  tak  mówisz,  to  niech  tak  będzie.  Ale  nie  tylko  Bóg  jest  Wszechmogący.  Aby  być  Wszechmogącym  wystarczy  być  Żydem.  Chrystus  objawił  się  w  narodzie  wybranym,  bo  Żydzi,  to  naród  przez  Boga  wybrany.  Już  ci  to  mówiłem.  Słuchaj  mnie  trochę!  Wiem  to  dobrze!

- Skoro  mówisz,  że  wybrany  przez  Boga,  to  chyba  go  szanujecie,  co?  I  dbacie  o  niego?

- No  tak.  Szanujemy.  Ale  oni  z  kolei  za  dużo  chcą.  Już  od  dawna  domagają  się  od  nas  zwrotu  kilkudziesięciu   miliardów  dolarów.  Chyba  sześćdziesięciu – możliwe,  że  już  im  tą  kwotę  wypłacają,  bo  jakoś  cicho  o  tym.  Więc  żeby  własny  naród  się  nie  buntował,  wypłaca  się  po  cichu.  

- Więc  teraz  ty  mnie  słuchaj!  Macie  im  zwrócić  to,  czego  się  domagają,  bo  jak  sam  mówisz  jest  to  naród  wybrany.  A  jeżeli  już  im  to  wypłacają,  to  bardzo  dobrze  robią,  choćby  dlatego,  że  „Król  Wszechświata”  mówił – u  nas  też,  że  „ostatni  będą  pierwszymi”.

     Tak  więc  z  rozmowy  wiemy  już,  że  Żydzi  są  Wszechmogący  i  że  domagają  się  od  nas  zwrotu  pieniądza – po  ichniejszemu  też  będzie  pieniądza.  Z  gazety  tej – faktycznie  polskiej – wiemy,  że  Chrystus  to  nazwa  bezwzględna – to  „Król  Wszechświata”.  Wiemy  też  z  nauk  kościelnych,  że  Żydzi  to  naród  przez  samego  Boga – tatusia  Chrystusa – wybrany,  a  biorąc  pod  uwagę  fakt  nieomylności  Boga  Taty,  mocno  dziwi  mnie  owczesny  sprzeciw  społeczeństwa  wypłaceniu  im  odszkodowania  za  utracone  przez  nich,  bardzo  zrujnowane  i  mocno  zadłużone  mienie.  Bóg  Tatuś  wybierając  sobie  naród,  chyba  wiedział  co  czyni.  Naród  wybrany  też  nie  domaga  się  tego,  czego  w  Polsce  nie  pozostawił.  (Inna  rzecz,  że  w  ogromnej  ilości  Niemiec  to  zburzył,  inna,  że  Polak  i  tak  zapłaci.)  Poza  tym  „Chrystus  Król”  powiedział:  „Co  Tatusia  Tatusiowi,  a  co  cesarskie  cesarzowi”.  On  (mam  na  myśli  naród  wybrany),  mając  w  przeszłości  z  Najwyższym  dobre  koneksje,  najprawdopodobniej  zachował  je  do  dziś.  Można  zatem  stwierdzić,  że  sprzeciwiając  się  narodowi  wybranemu  sprzeciwiamy  się  samemu  Panu  Bogu  Tacie,  a  jeśli  tak,  to  Pan  Bóg  Tato  może  się  na  nas  zdenerwować  [zobacz  wypowiedzi  prof.  o.  Jacka  Sali  OP.  (ale  nie  tylko),  jak  to  Pan  Bóg  podlega  ziemskim  namiętnością  i  chowa  się  przed  nami,  czasem  płacze,  to  znów  się  śmieje,  czemu  zatem  miałby  się  na  nas  nie  wk…?].  A  jeśli  tak,  to  wtrąci  nas  do  piekła,  a  wtedy  diabły  będą  dusze  nasze  na  widłach  nosić  i  maczać  je  w  rozpalonej  smole,  albo  wyżarzać  w  piecach  gazowych  i  odpuszczać  lub  hartować  w  ropie,  a  jeśli  nastąpi  zwrot  „pieniądza”,  tylko  że  „pieniądz”  będzie  zbyt  mały,  to  możemy  jakoś  przetrwać  odbywając  przejściową  pokutę  w  czyśćcu,  ale  żeby  przekonać  się  jakie  tam  są  warunki,  to  po  odpowiednie  książki,  wszystkich  zainteresowanych  odsyłam   do  księgarń  typowo  kościelnych,  a  jeżeli  mimo  wszystko,  ktoś  takiemu  obrotowi  sprawy  będzie  się  sprzeciwiał,  to  przypomnę  mu  słowa  „Króla  Wszechświata”,  cyt:  „Miłujcie  nieprzyjaciół  swoich”,  co  oznacza,  miłujcie  również  „przyjaciół”,  co  z  kolei  oznacza,  wszystkich,  a  przede  wszystkim  Wszechmogących.  

     Zwrot  „pieniądza”  (w  końcu  nie  byle  komu,  tylko  samemu  narodowi  przez  Pana  Tatę  wybranemu),  ma  dla  nas  wielorakie  korzyści.  Po  pierwsze:  nie  będziemy  prowokować  Najwyższego,  bo  to  po  naszej  śmierci  może  okazać  się  dla  nas  niebezpieczne.  Po  drugie:  nasze  państwo  będzie  wreszcie  szczęśliwe,  bo  biorąc  pod  uwagę  przymusową  i  długotrwałą  „niewolę”  komunistyczną,  niewątpliwie  należy  mu  się  trochę  szczęścia,  a  jeżeli  już  nie  jemu,  to  przynajmniej  narodowi  i  znów  tak  jak  w  przedwojennych  powstaniach  będziemy  mogli  wymachiwać  narodową  flagą  z  napisem  „Bóg,  Honor,  Ojczyzna”,  a  wszystko  to  razem,  to  nic  innego  jak  „Ojcowizna”.

    O  szczęśliwości  państwa  z  powodu  szczęścia  jednostek,  mówi  w  swoich  pismach  św.  Augustyn.  On  mówi  tylko  o  szczęśliwości  kraju,  z  powodu  jakichś  bliżej  nie  związanych  bezpośrednio  z  Bogiem  jednostek,  a  jedynie  Go  wyznających,   a  jeżeli  jednostki  wywodzą  się  z  Narodu  Wybranego  to  zamieszkując  w  danym  kraju,  czynią  ten  kraj  „dwakroć,  a  może  i  trzykroć  szczęśliwszym”.  To  nie  żart.  To  czysta  prawda.  Zobaczmy  na  Stany  Zjednoczone  AP.  To  najbogatszy  kraj  świata.  Tam  sama  pani  X  popierała  dążenia  Żydów  i  zwracała  się  do  naszego  rządu  o  zwrot  ich  majątku.  Najprawdopodobniej  dążyła  do  sprawiedliwości,  a  zarazem  jeszcze  większego  szczęścia  swojego  kraju.  Ale  chyba  nie  tylko.  Być  może  pani  X,  miała  ku  temu  też  inne  powody?  Być  może  dobrze  zapamiętała,  że  jak  była  Pierwszą  Damą,  to  Żydzi  podsunęli  jej  mężowi  do  uciech  cielesnych  młodą  stażystkę  i  być  może  przewidując,  że  gdy  będzie  startować  w  wyborach  prezydenckich  i  zmęczenie  psychofizyczne  z  tego  powodu  może  uczynić  ją  w  wiadomych  sprawach  niedomagającą,  więc  już  wtedy  zabiegała  o  względy  Narodu  Wybranego  z  myślą,  że  ten  wychodząc  jej  naprzeciw,  w  odpowiedniej  chwili  zaopiekuje  się  jej  mężem,  dostarczając  mu  młodą,  powiedzmy  „Litwiński ”.  Zapewne  chciała  być  szczęśliwa  i  dostarczyć  szczęścia  mężowi.  Tym  razem  byłoby  to,  aż  popiątne  szczęście,  bo  szczęście  pani  X,  i  jej  męża  pana  Y,  i  szczęście  własnego  państwa,  i  narodu  wybranego,  i  nas  wszystkich  w  Jezusie  Chrystusie – „Królu  Wszechświata”.  A  jeżeli  doliczyć  do  tego  jeszcze  szczęście  Tatusia  Chrystusa  i  jego  Mamusi,  i  aniołów,  i  świętych,  i  …  wyliczać  by  bez  końca,  to  wtedy  nastąpiłaby  eksplozja  szczęść. 

     W  tej  chwili  naród  wybrany  jest  mocno  popierany  przez  nieuprawniony  do  tego  typu  działań  kongres  amerykański.  Skierujmy  więc  swoje  prośby  do  Najwyższego,  o  nadanie  mu  takich  uprawnień.  Swoją  drogą  dziwne,  że  naród  wybrany  nie  zwrócił  się  z  prośbą  o  poparcie  tych  żądań  do  parlamentu  niemieckiego.

     Kiedyś  czytałem  na   Internecie,  że  amerykanie  (zapewne  popierani  przez  panią  X  i  naród  wybrany),    podobno  chcą  oddać  Indianom  ziemię.