JustPaste.it

Czym jest wiara?

Dzisiaj, kiedy już mogę powiedzieć, że mam wykreowany własny pogląd na temat wiary, mogę bez zastanowienia powiedzieć, że wiara jest pojęciem względnym, podobnie jak piękno, jak dobro czy miłość. A nie o tych wartościach chcę tu rozważać. Powracając do tematu wiary, czym ona tak naprawdę dla mnie jest i do czego jest mi potrzebna, spróbuję w naprawdę małym skrócie to wyjaśnić… WIARA jest dla mnie czymś co pomaga mi żyć, jest dodatkiem do mojego życia zwłaszcza w chwilach trudnych(piszę „zwłaszcza”, ale tak naprawdę towarzyszy mi każdego dnia). Chrześcijaństwo-nie chcę wgłębiać się w jego przymioty, bo być może będą to czytały osoby innej wiary, ale chcę tylko wspomnieć, że jestem chrześcijanką z WŁASNĄ wiarą! Nie czuję potrzeby chodzenia do kościoła, nie czuję potrzeby modlenia się właśnie w nim, nie potrzebuję tłumów odświętnie ubranych ludzi podczas mszy świętej żeby wierzyć i nie potrzebuję żeby mnie ludzie widzieli jak się modlę… Wiem jedno, modlę się każdego dnia do MOJEGO BOGA, modlę się zawsze własnymi słowami, zawsze za coś przepraszam, dziękuję i proszę o coś, zawsze jest „coś” co chcę mojemu Bogu opowiedzieć, pochwalić się, zapytać… Czy nie tak powinna wyglądać Modlitwa każdego wierzącego człowieka? Każdego wierzącego w kogokolwiek czy cokolwiek? Nie wiem, może się nie znam, może to co pisze jest zupełnie bez sensu…

Heh, chciałabym jednak zacząć od  poruszenia kwestii, o której tak naprawdę mało się mówi, niewiele sprzeciwów słyszałam w każdym razie na ten temat, być może dlatego, że jedni boją się o tym mówić, boją się igrać z Kościołem,  a inni zgadzają się z tym, uważają, że tak jest dobrze, że tak powinno być… a jest to temat Pierwszej Komunii Świętej. Czym ona tak naprawdę jest dla nas ludzi wyznania katolickiego? Wiemy tyle, że jest to sakrament, po przyjęciu którego w pełni możemy uczestniczyć we mszy świętej, przyjmując Pana Boga pod postacią chleba. No dobrze, ale zastanówmy się, co nasza wiara robi z nami karząc nam przyjmować ten sakrament w wieku 9 lat?! Czy to nie za mało? Czy w tym wieku potrafimy powiedzieć co to jest wiara, czym jest sakrament i tak naprawdę do czego jest nam potrzebny? Powiem na własnym przykładzie czym był dla mnie ten sakrament, a pamiętam uroczystość z mojej Pierwszej Komunii Świętej dosyć dobrze. Zatem, jeśli chodzi o całą ceremonię w Kościele(tzn. Mszę Świętą), pamiętam tylko, że stresowałam się żeby nie pomylić tekstu pieśni, których wcześniej musiałam się nauczyć na pamięć tak naprawdę w ogóle nie mając pojęcia o czym śpiewam, ale to już pominę. Po drugie to pamiętam, że ciekawiło mnie tylko to jak smakuje opłatek(nie zdając sobie jeszcze wtedy sprawy, że takim samym zajadam się co roku w Wigilię) i nie myślałam wtedy raczej o tym ,że przyjmuję Pana Boga pod postacią chleba. No i ok. Msza się skończyła i co? Nie Mogłam się doczekać(a niektórzy już na pewno przez całą mszę myśleli o tym)kiedy wrócę do domu i rozpakuję prezenty, które dostałam i to była chyba największa frajda z tego wszystkiego! Jeszcze parę lat temu były nieco inne czasy, były czasy kiedy to najpiękniejszym prezentem był rower. OMG, jak ja się cieszyłam z roweru, który dostałam od chrzestnego, to było coś niesamowitego. A teraz, co jest teraz? Większość 9-latków rowery ma już przed Komunią Świętą i żadna to dla nich atrakcja. Teraz dzieci wymagają coraz to droższych prezentów, np. telefonów, laptopów(nie mówiąc już o tym, że komputery takie jak były kiedyś to totalny obciach),aparatów cyfrowych(nie wdrażając się już głębiej w to, że dziadkowie dzieci komunijnych nie raz już na prezent zakładają wnukom konto i przelewają systematycznie pieniądze, by zapewnić im godne życie w przyszłości- czy nie za szybko ten świat biegnie do przodu? Czy zastanawiamy się nad tym, co robimy?) i można tak wymieniać naprawdę wiele, ale nie o to mi chodzi. Chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że dzieci w wieku 9 lat naprawdę słysząc słowa PIERWSZA KOMUNIA ŚWIĘTA kojarzą ją tylko z prezentami, by później chwalić się kto co dostał i czyj prezent jest lepszy nie wspominając o tym, że chwalą się kto dostał więcej pieniędzy(masakra totalna!) Chciałabym jednak poruszyć ten temat bardziej od strony wiary, mianowicie dlaczego owy sakrament ludzie karzą nam przyjmować w tak młodym wieku, kiedy tak naprawdę nie jesteśmy do końca świadomi tego, co robimy? Czy nie powinno być tak, że powinniśmy go przyjmować wtedy, kiedy przyjdzie na to pora gdy już dorośniemy i sami będziemy mogli zdecydować o tym w co chcemy wierzyć? Czy to nie jest tak, że kościół boi się, że wtedy zbyt mało ludzi podeszłoby do tego sakramentu, gdyby przyjmowali go ludzie dorośli? Czy małe, nieświadome dzieci nie są w pewnym stopniu osłoną dla chrześcijaństwa, jego obroną przed upadkiem? To kolejne z pytań, na które nie umiem sobie odpowiedzieć… Ja wiem, że kiedy jesteśmy dorośli możemy sami wybrać sobie w co chcemy wierzyć, ale po co od małego zmuszać ludzi do czegoś, żeby później musieli z tego rezygnować, no po co?(oczywiście nie mówię, że każdy z tego rezygnuje, ale są ludzie, którzy zostali wychowani na chrześcijan a kiedy dorośli, kiedy zrozumieli pojęcie wiary nie jeden człowiek przestał wierzyć i ją wyznawać) Czy nie lepiej byłoby pozostawić dzieci, by w wieku 9 lat mądrze korzystały z zabawy, by bawiły się i w między czasie by poznawały wiarę nie tylko chrześcijańską (bo cóż jest złego w innych wiarach?),od podstaw, co nie znaczy wklepywanie bez większego zrozumienia przykazań Bożych czy innych modlitw, czy nie lepiej dać im czas do momentu kiedy zrozumieją pojęcie wiary? Kiedy same będą mogły wybrać odpowiednią dla siebie?

A co jeśli chodzi o inne wiary? Oczywiście ja nie potępiam i nigdy nie będę potępiała ludzi, którzy wierzą w coś/kogoś innego, mimo, iż wiem, że moi rodzicie nie są tolerancyjni wobec ludzi innej wiary. Nie przeszłoby u nich to, gdybym im powiedziała, że np. wychodzę za mąż za człowieka z innej wiary i przyjmuję jego religię, wiem, że byłoby nierealnym żeby Oni to zaakceptowali. Co mogę powiedzieć, oni próbowali mnie wychować raczej z takim samym nastawieniem jakie oni wyznają i przez pewien okres czasu udawało im się to, jednak do momentu kiedy zaczęłam być świadoma pojęcia wiary, kiedy moje myślenie na jej temat się rozwinęło. Podobnie jak wyznawców innej wiary, nie potępiam ateistów, gdyż są takimi samymi ludźmi jak my i to nie prawda, że oni nie wierzą w nic, bo każdy człowiek w coś wierzy i wcale nie muszą to być jakieś ważne osoby, niektórzy wierzą w muzykę i ona nadaje sens ich życiu, inni wierzą w reinkarnację(czyli że po śmierci przybiorą inną postać)i to jest ich sensem ale zauważmy, że każdy w co by nie wierzył czuje się z tym dobrze, bo wiara ułatwia nam życie, pomaga nam każdego dnia przetrwać kolejny, pomaga nam mieć plany na przyszłość,  bez wiary ludzkość zapewne upadłaby. I nie jest ważne tak naprawdę w co będziemy wierzyli czy będę wierzyła w Boga czy w kwiatki przy drodze, czy w niebo, czy w ziemię czego bym sobie nie obrała „do wiary” to będzie moim sensem życia i to pomoże mi trwać na tym świecie pełnym wojen, przemocy i wylanej krwi. Śmierć i tak kiedyś połączy wszystkich ludzi i przecież niezależnie od wiary wszyscy skończymy tak samo, bo jesteśmy równi w jej obliczu. Wielu z nas wierzy w to, że jeśli będziemy dobrze żyć tutaj na ziemi to po śmierci pójdziemy do nieba i dlatego mamy taki obraz nieba jaki mamy, bo wiara chrześcijańska karze nam się czegoś bać, bać się zła i brzydzić się złem(któro i tak musi istnieć byśmy wiedzieli czym jest dobro) mianowicie nakazuje przestrzegać tych przykazań, byśmy zasłużyli na niebo. Tak samo jak Bóg, tak samo jak kwiaty tak samo jak niebo czy ziemia to nie zmieni tego, co dzieje się na świecie a  jedynie ludzie , którzy w porę opamiętają się i zaczną wierzyć sami w siebie mogą doprowadzić do pokoju nie tyle na świecie, ale co ważniejsze najpierw do pokoju w własnym umyśle, w własnym życiu.