JustPaste.it

Smoleńsk. Spójrzmy prawdzie w oczy

Nie bądźmy hipokrytami, tylko uderzmy się w piersi i przyznajmy do winy w sprawie katastrofy smoleńskiej. Spójrzmy trzeźwym, nie zamglonym politycznymi ideami okiem. My, Polacy.

Nie bądźmy hipokrytami, tylko uderzmy się w piersi i przyznajmy do winy w sprawie katastrofy smoleńskiej. Spójrzmy trzeźwym, nie zamglonym politycznymi ideami okiem. My, Polacy.

 

Jako naród zbyt mocno przywiązujemy się do teorii spiskowych. Wynika to zapewne z faktu, że jesteśmy wyjątkowo doświadczeni przez historię. A w tej aż roi się od wszelkich zmów i niecnych zamiarów wymierzonych ze strony wrogów. To poniekąd usprawiedliwia zakorzenione w nas węszenie spisków, ale nie zwalnia nas od samodzielnego myślenia. A z tym już znacznie gorzej.

Gdyby samolot lecący do smoleńska nie próbował tam wylądować i cała załoga przeżyła, to niestety i tak wiele środowisk grzmiałoby o naszej kompromitacji, a tabloidalne tytuły nie pozostawiłyby suchej nitki na naszym establishmencie. Nie wzięcie udziału w obchodach zbrodni katyńskiej potraktowano by jako dyshonor i kapitulacje przed Rosjanami.

Jednak na pokładzie samolotu był ten, który doskonale zdawał sobie z tego sprawę, czyli znany ze swojej antypatii do Rosjan, prezydent Lech Kaczyński. Myślę, że to on wydał kategoryczny rozkaz lądowania. Gen. Błasik ten rozkaz usłużnie ‘’przekazał’’ pilotom, którzy nie byli na tyle asertywni, aby odmówić. Zapewne mieli w pamięci casus pilotów, którzy zostali postawieni przed sądem za niesubordynację podczas lotu do Gruzji. Wtedy wylądowali, ale nie tam gdzie chciał prezydent. Było więc jasne, że w Smoleńsku Tu 154 musi wylądować bez względu na warunki atmosferyczne. I trudno tu winić załogę, zarzucając im brak wyszkolenia, czy nawet ich instruktorów. Nie warto również dopatrywać się winy ze strony rosyjskiej, a ściślej mówiąc ze strony kontrolerów lotu, ponieważ ci odmówili zezwolenia na lądowanie.     

Winnym katastrofy jest przede wszystkim ś.p. Lech Kaczyński i nasza mentalność, w której górę nad zdrowym rozsądkiem bierze emocjonalność i niedorzeczne definiowanie honoru. U nas na pokładzie samolotu nie rządzi jego kapitan, tylko szef wszystkich szefów. Takie PRL-owskie odium, od którego nie możemy się uwolnić w wielu dziedzinach życia. U nas wciąż winien jest każdy, tylko nie my. Rosja i Niemcy to wrogie kondominium, a Putin to alter ego Stalina.

Lecha Kaczyńskiego osądził już Bóg. Nasze poglądy oceńmy my sami, ale z dystansem i trzeźwym okiem. Niech ta katastrofa będzie dla nas głęboką refleksją.