JustPaste.it

Profesor profesorowi nie równy...

czyli o grzeczności, prawdzie i debacie na temat OFE.

czyli o grzeczności, prawdzie i debacie na temat OFE.

 

Debatacae519de5dbe8cbbb5352ad2d7f59310.jpg

 

Wczorajsza debata pomiędzy Leszkiem Balcerowiczem i Jackiem Rostowskim z pewnością nie należała do najbardziej atrakcyjnych medialnie wydarzeń politycznych. Zawiniła nie tylko skomplikowana materia dyskusji. Program miał nieciekawą formułę, a właściwie nie miał jej wcale. Żaden z prowadzących dziennikarzy nie był w stanie uporządkować debaty i wyegzekwować od zaproszonych polityków konkretnych odpowiedzi na pytania. Zostawieni sami sobie rozmówcy wypowiadali się chaotycznie, często uciekali w ekonomiczną terminologię, lub mało jasne metafory. Nic dziwnego, że w trakcie programu nie udało się nie tylko dojść do porozumienia w sprawie OFE, ale nawet przystępnie wytłumaczyć o co w całej sprawie tak naprawdę chodzi. 


Grzeczność


Nie jestem ekonomistą, więc chociaż mam wyrobione zdanie w sprawie reformy emerytur nie czuję się na tyle kompetentny by je upubliczniać. Nie do mnie należy też ferowanie wyroków, kto wygrał wczorajszą debatę na poziomie merytorycznym. Wiem natomiast, że pod względem klasy, stylu i grzeczności bezapelacyjnie zwyciężył profesor Balcerowicz. W przeciwieństwie do ministra Rostowskiego nie przerywał niemal każdej wypowiedzi adwersarza. Chęć zabrania głosu sygnalizował dziennikarzom – było, nie było gospodarzom dyskusji. Balcerowicz nie reagował, gdy Rostowski zrzucał mu brak kompetencji i zrozumienia omawianej materii. Nie wyprowadziło go z równowagi nawet stosowane przez ministra nachalne „Leszkowanie.” Profesor Balcerowicz konsekwentnie zwracał się do rozmówcy per „panie ministrze” i zachował spokój do samego końca dyskusji.
Minister Rostowski wypadł bez porównania gorzej. Raził pseudo-familiarnością i brakiem szacunku dla rozmówcy. Widać było, że strategię swojego wystąpienia oparł na wyprowadzeniu Balcerowicza z równowagi, przy jednoczesnym lansowaniu kilku nieskomplikowanych tez. Takie działanie było chyba nastawione na pozyskanie niezbyt wyrobionego odbiorcy. Taktyka ta zakończyła się fiaskiem ponieważ profesor okazał się odporny na impertynenckie zagrywki i demagogiczną argumentację.


Prawda

f3e97b6b5d4dcc8e00206beb136e8ed7.jpgNa koniec jeszcze krótka refleksja, na temat kto wczoraj dyskutował nad polskim systemem emerytalnym. Profesor z ministrem? Profesor z profesorem? Minister z ministrem? Minister Rostowski prawdopodobnie chciał by opinia publiczna dostrzegła przede wszystkim, że rozmawiali ze sobą Leszek z Jackiem. Balcerowicz jednak skutecznie się dystansował.
Niewątpliwie w studio spotkali się wczoraj dwaj uznani ekonomiści, zarazem obecny i dawny minister finansów. Polski obyczaj sugeruje by w formie grzecznościowej stosować nazwę najwyższego pełnionego w ciągu życia urzędu, więc można by ich określić wspólnym mianem „ministrowie.” Prowadzący debatę Tadeusz Mosz stosował natomiast formę „profesorowie” – znacznie mniej uprawomocnioną i co gorsza zakłamującą rzeczywistość. 


Leszek Balcerowicz jest doktorem habilitowanym i posiada tytuł profesora nadzwyczajnego SGH. Jacek Rostowski jest magistrem ekonomii, a mianowanie profesorskie uzyskał na prywatnej węgierskiej uczelni. W Polsce nie ma żadnego tytułu naukowego ani nawet stopnia doktora. Równie uprawnione byłoby stosowanie formy „profesorowie”, gdyby w debacie obok Leszka Balcerowicza wziął udział dowolny nauczyciel ze szkoły średniej, do którego zwracamy się przecież per „panie profesorze.” 


Uważam, że od dziennikarza klasy Tadeusza Mosza należało oczekiwać staranniejszego doboru słów. Możliwe, że wprowadziła go w błąd (sugerująca nieprawdę) nota biograficzna Jacka Rostowskiego na stronie Ministerstwa Finansów. Bo mimo wszystko mam nadzieję, że było to niedopatrzenie, a nie celowy zabieg, który miał zmniejszyć różnicę autorytetu pomiędzy dyskutantami. Ale nawet jeśli redaktor miał zamiar nobilitować ministra Rostowskiego, to i tak jego wysiłki pogrzebał sam zainteresowany, który zamiast do prac naukowych odwoływał się do „rozsądku” i „oczywistości,” a Leszkowi sugerował, że nic nie rozumie.
Cóż. Są profesorowie i profesory.

 

Źródło zdjęć:

commons.wikimedia.org