JustPaste.it

Kiedy masz czas odnaleźć siebie?

Pogoda brzydka, szaro-buro - jak to w jesieni bywa. Dokoła cisza, trudno się dziwić... ( przemyślenia w samotności )

Pogoda brzydka, szaro-buro - jak to w jesieni bywa. Dokoła cisza, trudno się dziwić... ( przemyślenia w samotności )

 

 

 

Kiedy masz czas odnaleźć siebie?

 

W pośpiechu, przygotowaniu na następny i następny dzień, w pogoni za przyjemnościami, słońcem, chwilą wolnego czasu, który chciałbyś wykorzystać w 100% aktywnie zatracasz samego siebie, gubisz się w tłumie tak  samo zabieganych ludzi jak ty. Brakuje Ci chwili dla twoich myśli, które mogą pomóc popatrzeć Ci na świat z innej perspektywy, pomogą odciąć się od zabiegania, pogodni za coraz to nowszymi doznaniami, stanowiskami w pracy, czy lepsza oceną..

Czy jesteś w stanie tak zagospodarować czas, aby znalazła się w nim choć chwila dla myśli tylko o sobie, nie zaprzątając sobie przy tym mózgu innymi, z pozoru ważniejszymi sprawami?

 Kiedy siedzisz w domu z ‘ chwilą wolnego czasu’ zaraz pojawia się masa obowiązków..  Ugotowanie obiadu, nauka, czy wyjście na spacer z psem. Wydaje Ci się, że znalezienie w całym tym zamęcie i obowiązkach wolnej godziny graniczy przynajmniej z cudem. Czasami przychodzi taki moment, zupełnie niezaplanowany. Pomaga on uporządkować wszystkie sprawy na spokojnie,  pozwala na dostrzeżenie rzeczy, których pozornie nie widać.

 

***

Niedawno, właściwie w jesieni miałam niezaplanowaną chwile dla siebie. A wszystko to za sprawą kluczy do mieszkania, których jak zwykle zapomniałam.

   Pogoda brzydka, szaroburo - jak to w jesieni bywa. Dokoła cisza, trudno się dziwić.. Miasto małe, a na osiedlu około godziny 22 spotkać można niewielu ludzi.. Było mglisto, kiedy stanęło się obok bloku a wzrok 'przeciągnęło' się od ręki prawej do lewej widać było tylko parę drzew 'zamazanych' mgłą, jedną latarnie, która oświetlała mokry chodnik i pomazaną ławkę. Wszystko to znajdowało się w odległości dwóch, może trzech metrów ode mnie, taka też była widoczność tamtego wieczoru. Reszta zupełnie zamglona, na dalszym planie widać było tylko 'szkice' ciemnych i  jak można byłoby pomyśleć złowrogich drzew..

Kiedy krzyknęło się jakiekolwiek słowo 'wracało' ono zaraz odbite poprzez szare bloki, w których zaświecone były już tylko pojedyncze światła.

  Nagle wszystko, czym zachwycałam się w tamtej chwili, przyroda, natura, cisza zeszły na dalszy plan, chcąc nie chcąc usłyszałam kawałek kłótni sąsiadów, od razu poznałam.. To młode małżeństwo z parteru, znowu kłóci się o pieniądze.. Trudno się dziwić, najczęściej myślą o nich Ci, którzy codziennie muszą martwić się jak powiązać przysłowiowy 'koniec z końcem’.

   Zaraz zobaczyłam, jak nagle w pokoju koleżanki zaświeciła się lampka nocna.. Trudno było nie zauważyć, wszystkie okna wokół były pogaszone, a jestem przyzwyczajona do zerkania w akurat tamto okno wypatrując Kaśki, która często z niego spogląda. Nie dziwi mnie to, bo sama lubię godzinami wyglądać na otaczający mnie świat. I nie.. Wcale nie szukam wzrokiem sąsiadów, czy koleżanek, które bez problemu mogłabym śledzić podglądając, co robią.. Uwielbiam patrzeć na to wszystko nie z pryzmatu okrucieństwa, zepsucia, wszechobecnego bałaganu, ale z perspektywy osoby, która obserwując bardzo dużo się uczy. Oprócz przyrody patrzę z góry na  zupełnie obcych ludzi, jestem ukrytym świadkiem śmiesznych scenek na ulicy, które niekiedy nadawałby się do niezłej komedii. A może i tragikomedii? Czasami faktycznie patrzę z szeroko otwartymi oczami na to, co dzieje się niemalże obok mnie..

Widzę wtedy z okna ludzi, którzy patrząc tylko na chodnik przed siebie idą gdzieś, a po chwili wracają ciągle się śpiesząc.. Bardzo dokładnie uważając na to, aby nie uciekła im ani minuta na rozmowie z sąsiadem..

Kocham zauważać to, czego inni nie widzą. To chyba zawodowa choroba fotografów.. Swoją drogą jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczna mojej pasji, która pomogła obudzić we mnie coś niezwykłego, inne postrzeganie rzeczy z pozoru zwykłych… ale to inna historia.

3f820ee096eea78bf2634b88b57431c3.jpg

  Po chwili zaczyna być mi zimno, dzwonie do przypadkowego sąsiada, na szczęście nie podniósł słuchawki.. Zawsze bałam się, kiedy odbierał i pytał, kim jestem. To chyba jakaś choroba społeczeństwa. Lękałam się nie tyle przed samym pytaniem, ale odpowiedzią i następnymi pytaniami.  Co odpowiem? ‘ dzień dobry, sąsiadka.. dlaczego nie dzwonisz do siebie? nikogo nie ma.. ‘

  Czy to dziwnie? Nie, wcale nie, przecież to normalne pytania sąsiadów, kiedy nie spodziewają się gości, którzy zadzwonią do nich..Może bałam się pytań, które mogliby zadać mi później.. moim rodzicom, może nie tyle pytań, co dziwnego wzroku w moją stronę, jakiejś litości.. Bo przecież czy komuś przyjdzie do głowy zwykła myśl o zapomnieniu przeze mnie kluczy, czy może w chorym świecie kreowanym przez media zaczną wymyślać historie, że moi rodzice nie chcą mnie wpuścić? że może jest coś nie tak.. Jeżeli już tak pomyślą.. Co wtedy? Czy jakkolwiek by zareagowali, czy może patrzyli by się tylko ze współczuciem, lub zapytali czasami, czy wszystko u mnie w porządku? .

 Wreszcie w klatce, po równo pięćdziesięciu schodach weszłam na swoje piętro.. Przecież nie będę siedzieć na parterze.. Wszyscy, którzy dopiero skończyli pracę, lub 'zabłądzili' gdzieś w sklepach zobaczyliby mnie..

Znowu wracam do głupich ludzkich wyobrażeń, do świata, który na każdym kroku jest oczerniany, do wychowania przez rodziców, które wcale nie musi być takie złe, jak przedstawiane w przeróżnych telewizjach.. Najchętniej zamieszkałabym na samej górze.. Prawdopodobieństwo, że podczas siedzenia przed drzwiami natchnę się na sąsiada byłoby dużo mniejsze, właściwie lokatorzy tylko jednego mieszkania mogliby zacząć mi 'współczuć' lub, co gorsza zaprosić mnie do siebie.. Na herbatkę? I podczas 'przyjemnej' rozmowy, ‘ co u rodziców ' skutecznie wypytać mnie, czy może mnie nie wygonili..  Spytać co u wujka, ciotki, czy kuzynka wróciła z Anglii i  czy też uważam, że sąsiad nade mną czasami zachowuje się dziwnie  STOP!

Znowu przesadzam.. dlaczego do mojego mózgu docierają głupie stereotypy? (dlaczego w nim siedzą?) Przyjęło się głupie myślenie, że większość sąsiadów to kable i ludzie, którzy nie mają nic innego do roboty, tylko interesowanie się cudzym życiem..

Niekiedy niestety słucham mediów, czasem wstąpię na demotywatory, jakieś głupie strony.. przecież mam tylko 16 lat.. Nie mogę wymagać od siebie całkowitego oderwania się od mediów, które chcąc nie chcąc są jakąś cząstką mojego życia.

Wreszcie zgasło światło, które niedawno zaświeciłam.. Właściwie nie wiem, po co, przecież ilość schodów znam na pamięć, a przez okna, co prawda lekko, ale klatkę oświetlają latarnie.. Chyba coś w tym jest, chciałam stworzyć pozory dobrego mieszkańca? Co byłoby gdyby z mieszkania nagle wyszła sąsiadka z psem i zobaczyła mnie idącą po nieoświetlonej klatce schodowej? Mimo, ze zna mnie doskonale i wie, że mieszkam tuż nad nią byłabym podejrzana. Nie wiem o co.. Byłabym kimś tajemniczym, wyłaniającym się z cienia, z mroku człowiekiem, który przecież jest taki straszny – byłabym potencjalnym niebezpieczeństwem.

 

Siadłam oparłszy się o drzwi. Moje zmysły zaczęły ‘pracować na podwojonych obrotach’. Oczy otworzyły się szerzej, niczym oczy kota, do uszu też jakby docierało więcej, każdy dźwięk przesuwającej się wskazówki zegara u sąsiadów był czymś niemal tak głośnym, jak rozmowa w dzień. 'Dźwięki sekundy' dochodziły do mnie niemal od wszystkich zegarów, jakie mieli sąsiedzi. Sekunda wydawała mi się długa, niczym minuta, niczym dwie.. Dźwięki ruszających się wskazówek przenikały się, co chwila budziły mnie z ze stanu agonii, w którym niemalże się zatracałam. Nie było chwili, ażeby dźwięk ustał. Pędziły jak szalone. Cały czas, sekunda za sekundą.. Właściwie nie sekunda, bo kiedy tylko zegar wybijał kolejna i wskazówka potencjalnego pierwszego zegara zatrzymała sie  druga, trzecia, następna i następna dopiero zaczynały.. Sekundy były jakieś pomieszane, teoretycznie każdy z zegarów powinien wskazywać jedną, tę samą godzinę.. co do sekundy.. W praktyce jednak prawie wszystkie były albo spóźnione, albo za wcześnie, niektóre oczywiście też w czas... Zależy, który zegar przyjąć za ten przodujący, najważniejszy..

Nagle z któregoś mieszkania doszedł mnie dźwięk odsuwanego krzesła. Echo na klatce było tak duże, ze nie jestem w stanie określić nawet piętra, na którym się znajdowało. Wiem tylko, że było ono w mojej klatce.. Inaczej echo nie przyniosłoby dźwięków do mnie. Nagle szum odkręcanej wody, ktoś bierze prysznic.. Pewnie sąsiad z pod trójki przygotowuje się do nocnej zmiany w hucie..

***

Znowu zawias.

Myśli krążą wokół spraw z poza bloku i aktualnej rzeczywistości. Wybiegają gdzieś w przeszłość, przyszłość.. nie skupiam się nawet na teraz.. po co na teraz? Nie ma nad czym się zastanawiać. Kiedy tylko przyjdą rodzice wejdę do domu, zjem coś, siądę na komputer żeby sprawdzić, co nowego u znajomych, jak się dzisiaj czują, co robili? Czy może stworzyli jakiś związek?.. a może z kimś zerwali? Wystarczy jedna strona. Chwila na facebook’u  i jestem obryta w wiedzy na temat znajomych. Status na dziś? Zaraz się coś wymyśli, mamy dużo czasu, a może mało.. Już nie wiem, zegarka przy sobie nie mam.. Jedyne, co słychać w mojej głowie to nieustające cyk cyk cyk cyk cyk zegarów u sąsiadów.. Wiem tylko - kolejna sekunda, kolejna i kolejna..

Ale ile ich było?..

Nagle słychać otwierania drzwi, światło na klatce zaświecone, słychać kroki.. Szybkie ogarnięcie, z której strony.. Czy z dołu, czy z góry.. Czy muszę wstać? Czy improwizować pukanie do drzwi, czy improwizować powrót zmęczonej córki do domu, w którym czekają z kolacyjką i herbatką? Czy może kroki słychać z dołu i nie trzeba zmieniać pozycji, wystarczy się nie ruszać i nie robić szumu? Ktoś z dołu.. Emocje minęły. Ciekawe.. Taka mała rzecz, a robi tyle zamętu... Oderwanie sie od wszystkich myśli, chwilowy wzrost ciśnienia, lekkie przyśpieszenie akcji serca.. Tylko za sprawą dziwnego wstydu, czy niepokoju, o którym było wyżej.

 Światło nie zdążyło zgasnąć po ostatnim wychodzącym sąsiedzie, a już z dołu słuchać kroki. Tym razem ktoś wszedł.. Chwila niepewności… Do którego mieszkania wchodzi i czy jest sens ruszać się z miejsca.

 Znajome kroki.. Śmiech i głosy. Tak! to rodzice. Wbrew wszystkiemu, wbrew myślom, od których musze się oderwać cieszę się, przecież wreszcie mogę wrócić do domu.. nie bać się już niczego, wejść na komputer, odrobić lekcje.. Z drugiej strony muszę dokończyć myśli, które właśnie zaczęłam.. przecież mogę kontynuować w pokoju..

***

Jednak tak się nie staje.. Wciąga mnie wir nowych rzeczy do zrobienia, zadań na jutrzejsze lekcje, planów na jutro, piątek, czy zbliżająca się sobotę.. Nowe wiadomości o koleżance, czy koledze..

O ! kolega napisał…