JustPaste.it

Tempora mutantur... - felieton

Wprawdzie ten felieton napisałem ponad 2 lata temu, ale mam wrażenie, że jeszcze długo będzie jak najbardziej aktualny. Chyba że...

Wprawdzie ten felieton napisałem ponad 2 lata temu, ale mam wrażenie, że jeszcze długo będzie jak najbardziej aktualny. Chyba że...

 

Tempora mutantur et nos mutamur in illis - czasy się zmieniają i my zmieniamy się wraz z nimi. Ano zmieniamy się. A szczególnie zmienia nas Ona. Jej Wszechwładna Wysokość Telewizja. Jeszcze pół wieku temu raczkująca, nieśmiało goszcząca w domach 3, a później 5 razy w tygodniu. Czarno-biała brzydulka z migocącym, wyblakłym obrazem, ale już wtedy o magnetyzmie nieporównywalnym z żadnym innym medium. Co starsi Czytelnicy pamiętają zapewne te zgromadzenia sąsiadów na "Kobrze", "Wielokropku" czy zapierających dech w piersiach wyczynach kapitana Sowy na tropie. A i Jacka i Agatkę, z rozpędu wszyscy - mimo że dorośli - też pooglądali.

I kto by wtedy pomyślał, że dziś, po 50. latach, całe rzesze telewidzów będą wpatrywać się w ekrany w oczekiwaniu na dalekich potomków tamtych seriali? Owe "W-11", "Detektywów" czy wnuczki "Niewolnicy Isaury" w ekwadorskim, indyjskim albo czysto polskim wydaniu. A gdyby tak zliczyć te wszystkie miliony godzin zmarnotrawione na oglądanie tych gniotów przez setki tysięcy widzów? Pewnie okazałoby się, że w tym czasie i autostrady, i metro, i mieszkania dla całej populacji Polski dałoby się wybudować.

c0f657ede5661e5486c4637ffbca4981.jpg

Moja ulubiona małżonka, kiedy tylko usłyszy nieśmiałą krytykę marnowania czasu na rozliczne "Na Wspólnej", "M jak Miłość", "BrzydUlę", czy jak tam jeszcze to cholerstwo się zwie, reaguje awanturą.

- Ja ci nie wypominam, że Kubicę oglądasz!

Rzeczywiście - nie wypomina. Ale to mnie jakoś nie przekonuje. Całe szczęście, że Kubica startuje w weekendy, a ogromna większość "Sędzin Wesołowskich", "Złotopolskich" lub "Melrose Place" zaśmieca nam dni powszednie, bo chyba trzeba by dodatkowy telewizor dokupić. Co zresztą i tak się pewnie stanie, bo ślubna zażyczyła sobie mały odbiornik do kuchni. No cóż - kuchnia to jej królestwo i ma prawo wyposażać ją sobie jak chce, ale...

53575ae048222afdb83c839002e5103c.jpg

Swojego czasu większa część Polski (a i pozostałego zachodniego świata również) zafascynowana wpatrywała się w kolejne wydania "Big Brothera". Pamiętacie?

- Wielki Brat Cię widzi! Idź do Pokoju Zwierzeń!

Chryste Panie! Najniższe instynkty (podglądactwo) i zaburzenia seksualne (ekshibicjonizm) w jednym. I miliony, miliony oglądających. Czy rzeczywiście aż tak prymitywni jesteśmy? Czy całe stulecia wspaniałych płodów ludzkiego talentu i myśli niczego nas nie nauczyły? Czy owi wielcy twórcy literatury, filmu, teatru są skazani na zapomnienie, bo przegrywają z napędzanymi reklamami "Plebaniami", "Miodowymi latami" czy "Sabrinami"? Kultura zastępcza? "Rodzina zastępcza"?

I do tego przerażające statystyki. Wzrastający analfabetyzm. Ba, żeby tylko! Ogromna część (jeżeli nie większość) aktualnych - podkreślam aktualnych! - uczniów gimnazjów nie umie czytać! Nie, nie "ze zrozumieniem". Po prostu czytać. Dukają, sylabizują, a w wypożyczalni wideo błagają o filmy z lektorem, bo nie nadążają z czytaniem napisów!

I trudno w tej sytuacji nie poprzeć inicjatywy zmiany w nadawaniu zagranicznych filmów w telewizji. Żeby - wzorem licznych państw zachodnich (a już 30 lat temu np. w telewizji szwedzkiej WSZYSTKIE filmy nadawane były z napisami, bez lektora) wreszcie zrezygnować z czytanych list dialogowych. To chyba jedyna szansa, żebyśmy za kilka lat nie funkcjonowali w społeczeństwie analfabetów.

Czego i Wam, i sobie nie życzę.

Dalbert