JustPaste.it

Co z tą miłością? – o miłości warunkowej i manipulacji

Chodzi nam o coś znacznie więcej niż „być z partnerem”.My chcemy go „posiadać”, zawładnąć nim, mieć go na własność. Nasza miłość jest kapryśna, chwiejna, zmienna jak pogoda.

Chodzi nam o coś znacznie więcej niż „być z partnerem”.My chcemy go „posiadać”, zawładnąć nim, mieć go na własność. Nasza miłość jest kapryśna, chwiejna, zmienna jak pogoda.

 

Jedna z naszych Czytelniczek w doskonały sposób opisała miłość warunkową w relacji partnerskiej, która bardzo często oparta jest na manipulacji:
Toksyczne związki niekoniecznie muszą się opierać na przemocy fizycznej czy psychicznej, czasami przybierają bardziej subtelny obraz, gdzie partner po mistrzowsku manipuluje partnerką utwierdzając ją w przekonaniu, że tylko i wyłącznie on ją tak bardzo kocha, szanuje jako kobietę i człowieka, że tylko on chce dla niej jak najlepiej, że tylko z nim będzie bezpieczna i szczęśliwa itd., itp. Mój partner jest mistrzem w tego rodzaju manipulacji.

Zawsze, gdy zrobię "coś niestosownego" nie krzyczy, nie bije, po prostu jest mną zawiedziony, iż postąpiłam tak a nie inaczej, nie słuchając jego "próśb" i jest mu zawsze niezmiernie przykro, że go nie słucham. Wtedy staje się dla mnie "zimny", nie mówi mi, że mnie kocha, traktuje jak obcą osobę, z którą należy wymienić jakieś uprzejmości, odwołuje spotkanie, zostawia mnie samą, abym sobie przemyślała swoje zachowanie, a po stosunku seksualnym odmawia mi jakiejkolwiek formy bliskości, będąc zimnym jak głaz.

Myślę, że taka forma manipulacji jest o wiele trudniejsza "do wykrycia" i uzmysłowienia sobie, że taki związek jest po prostu chory. Po pewnym czasie automatycznie reagowałam "w odpowiedni sposób" na pewne rzeczy, wiedząc, jaką mogę ponieść "karę". To tak, jakbyśmy zamknęli psa w ciemnym pomieszczeniu. Wchodząc do niego, pies ma prawo zareagować agresywnie, nie rozumiejąc sytuacji, czując się skrzywdzonym. Wtedy bez słowa wychodzimy i zostawiamy go samego. Za którymś razem, pies nie będzie reagował agresywnie, złamie się, podejdzie i położy łeb, bo tylko w taki sposób dozna bliskości. I tak mój partner "kocha" mnie już 4 lata.

Miłość warunkowa, wszechobecna w naszym świecie, polega na tym, że obdarzamy kogoś słowami i gestami miłości tylko i wyłącznie wtedy, kiedy obiekt naszych uczuć postępuje zgodnie z naszymi wymaganiami. Najpierw tak jesteśmy traktowani przez rodziców, potem odwdzięczamy im się tym samym, i traktujemy podobnie własne dzieci i partnerów.

Uczono nas podczas lekcji religii, że Bóg obdarza ludzi miłością. Jednak z pewnością osądzi nas, potępi i ukarze, jeżeli będziemy zachowywać się „niewłaściwie”, niezgodnie z Jego przykazaniami. A skoro uważamy, że Najwyższa Istota tak robi, to wydaje się nam to całkowicie normalne, że my też w naszych związkach ustanawiamy liczne zasady, i karzemy odmową miłości (a także skazujemy na inne męki) wtedy, gdy nie są one spełnione. To jest miłość warunkowa.

Tak więc kochamy i to bez przeszkód okazujemy, jeśli osoba, z którą tworzymy związek zaspokaja nasze potrzeby, dostosowuje się do naszej woli i do naszych wyobrażeń, jaki nasz partner (dziecko, rodzic, przyjaciel) powinien być i jak się zachowywać.

Jeśli ukochana osoba nie spełnia naszych oczekiwań, czujemy się zranieni i na różne sposoby dajemy jej odczuć, jak bardzo jest nie w porządku - powinna się wstydzić, mieć okropne wyrzuty sumienia i najlepiej wielokrotnie przepraszać za to, co zrobiła!

Często nawet wyraźnie nie formułujemy swoich pragnień, tylko chcemy, by partner sam się domyślił, co jest nam w danej chwili najbardziej potrzebne. Jak kocha, to powinien wiedzieć! Gdy jednak trudno mu to odkryć, „uświadamiamy” mu to dąsając się, obrażając, strojąc „fochy”, obojętniejąc, fundując „ciche dni”, lub też krytykując go na każdym kroku, obwiniając, stosując złośliwości i uszczypliwości, a także agresywnie się awanturując.

Mamy cały zestaw „środków wychowawczych” – manipulujemy bliskimi mniej lub bardziej świadomie. Wszystko to służy zmuszeniu ukochanej osoby, by tańczyła w rytm naszej melodii. Tresujemy partnera tak, jak robi się to ze zwierzętami przykład, jaki użyła Czytelniczka jest tu bardzo na miejscu!

 

Oczywisty jest nasz sprzeciw w sytuacjach, gdy jesteśmy narażeni na prawdziwie krzywdzące zachowania, gdy ktoś stosuje wobec nas przemoc – np. bije, szarpie, popycha, zmusza do różnego rodzaju zachowań seksualnych, wyzywa i poniża na wiele sposobów – wtedy trzeba zdecydowanie zaprotestować, postawić wyraźną granicę takim zachowaniom!

My jednak wychodzimy w naszych relacjach znacznie dalej poza całkowicie słuszne, naturalne oczekiwania, że będziemy traktowani przez innych z szacunkiem i uwagą.

Oburzamy się także wtedy, gdy ukochana osoba chce spotkać się z kolegą/koleżanką, iść do kina na nielubiany przez nas film, albo chce pograć w piłkę lub majsterkować w garażu - i w związku z tym nie spędza z nami każdej wolnej chwili.
Obwiniamy partnera o to, że się nami „nie zajmuje”, nie zachwyca, nie troszczy się o nasze przyjemności.
Jest źle, gdy partner postanowił pójść na studia lub rozwijać się na inne sposoby, lub że chce wyjechać na urlop/wycieczkę sam, podczas gdy ten drugi jest czymś zajęty i nie może mu towarzyszyć.

Nie podoba nam się ubranie lub makijaż, które ktoś sam dla siebie wybrał i domagamy się jego zmiany. Wściekamy się, że ktoś nie zrobił obiadu, nie sprzątnął tego i owego, a także, gdy ma własne zdanie na jakiś temat (odmienne od naszego) i śmie przy nim trwać!

Przecież to ja mam rację! To ten drugi się myli! A nawet jak mylę się ja, to i tak nie przyznam się do tego. Ma być tak, jak ja chcę i tyle! Mój pomysł, mój sposób patrzenia na coś i wykonywania czegoś jest zawsze lepszy i to ta druga osoba powinna się podporządkować!
Generalnie – inni ludzie powinni stosować się do wartości, norm i zasad, które ja uważam za najwłaściwsze! Porządek przecież musi być – i to po mojemu! Bo jak nie… i tu wytaczamy nasz arsenał technik manipulujących lub jawnie agresywnych, które mają zastraszyć lub obwinić partnera!

I tak wszyscy dążymy, w mniejszym lub większym stopniu, do tego, by kontrolować partnera i innych bliskich. Czasem pozwalamy się zdominować, czasem sami dominujemy i tak trwa walka o władzę, o jedynie słuszny sposób postępowania, o to, kto ma rację.

Chodzi nam o coś znacznie więcej niż „być z partnerem”, dzielić z nim życie. My chcemy go „posiadać”. Zawładnąć nim, najlepiej w całości, posiąść go, mieć go na własność, do swojej wyłącznej dyspozycji i na swoich warunkach!

Niestety, im bardziej go ubezwłasnowolniamy, im większą władzę nad nim przejmujemy, tym mniej go szanujemy i jakość naszej miłości zdecydowanie pogarsza się!

Nasza miłość nie jest czymś stałym, pewnym, bezpiecznym. Jest uwarunkowana tym, na ile ktoś spełni, postawione przed nim, wymagania. Jest kapryśna, chwiejna, zmienna jak pogoda.

Czy to prawdziwa, zdrowa, pełna miłość?
Czy jakaś jej karykatura?
Podobno prawdziwa miłość jest bezwarunkowa?!

Dziennikarz Tomasz Lis nazwał swój program „Co z tą Polską?”, ja mogłabym sparafrazować te słowa: „Co z tą naszą miłością?”

Joanna Stelmach

 



 

 

Źródło: http://www.pieknamilosc.pl/2011/01/o-miosci-warunkowej-i-manipulacji-12.html

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne