JustPaste.it

Odzyskana tożsamość:Rozdział II :Okno otwarte na ogród przyjaźni.

Refleksyjnie.

Refleksyjnie.

 

Okno otwarte na ogród przyjaźni.

Niedzielny poranek pozytywnie się kręci!!! Także: Akcja! Na parapecie dostrzegam doniczkę z kwiatem. Denerwuje mnie.  Nie pasuje mi to w tym miejscu. Wstaję, podlewam roślinkę, i kładę ją, ale na ławie. Huraaaa!!! W końcu mogę otworzyć okno w moim pokoju. Pierwszy łyk świeżego powietrza. Jego lekki chłód przynosi orzeźwienie. Głęboki wdech. Zamykam oczy i już czuję, że ten będzie wspaniały. Ogarnia mnie pewność nad pewności, że jestem tam gdzie powinnam być, że jestem tu i teraz, więc nie ominie mnie nic ważnego. Poczułam w sobie ogromna siłę, moc, która pozwoliłaby mi góry przenosić, a zarazem stoicki spokój, jakby ktoś oplatał mnie swoim uściskiem, i strzegł. Znów chwyciłam Pana Boga za nogi, otworzył się przede mną świat. Dla takich chwil warto żyć. Drobna przyjemność, a jak cieszy.Za oknem widok na ogród. Nie mogę się powstrzymać, aby uciec do tego lepszego świta. Uciekam. Do mojego raju na Ziemi. Daję dyla przez okno na ogród. W koszuli nocnej. Mało tego, na bosaka. Tak, zgadza się jestem szaloną wariatką, krejzolką, czasami odbija mi palma, i to bez środków odurzających. Jak iść to na całość, jak kraść to miliony. Zaryzykuje. Rosa. Mały szok termiczny stóp. Na pewno już dojrzały pierwsze truskawki. Nie mogę się nie skusić, a grzechem byłoby nie skonsumować i pozwolić, żeby…zgniło. Więc zabieram się do buszowania pośród krzaczków. I uwaga: jest pierwsza dorodna truskawka, do skonsumowania na miejscu. Naturalnie nie wzięłam żadnej miseczki do owoców, jednak dostrzegam kankę. Pierwotnie lądują w niej zerwane czereśnie, ale teraz też się nada. Zrywam sobie, zrywam, aż tu nagle zza pleców słyszę, ktoś mi mówi dzień dobry. To sąsiadka szła ze sklepu. Dzięki swojemu porannemu wyjściu po pieczywo, przyłapała mnie. A ja taka nieuczesana…!!! Pozostało mi jedynie ładnie się przywitać, i poczęstować owocami. Tak też uczyniłam. Ponadto zaprosiłam na groszek.

Zawsze, gdy ma przyjść bliska mi osoba, widać ją przez okno wychodzące na ogród. Mogę jej cierpliwie wyczekiwać W tą niedzielę natomiast ogród stał się dla mnie symbolem przyjaźni. Wszyscy jesteśmy uspołecznieni, i musimy trzymać się razem. I pomagać sobie wzajemnie, kiedy potrzeba, ale i także wysłuchać się, spontanicznie zaprosić do siebie na herbatę, czy kawę.

Każdy powinien mieć swój ogródek, czyli swoich kompanów. Niech będą oni zróżnicowani niczym nasze uprawy, abyśmy mogli się od nich uczyć tolerancji, i mieć otwarte serca. Jednak, aby ich pozyskać musimy uważać na chwasty. Czasami ogromne znaczenie maja najmniejsze gesty, bezinteresowna pomoc, rozmowa. Nie bójmy się pierwsi wyciągnąć ręki i dać szansę. Bo od każdego można nauczyć się czegoś ważnego. Bo przyjaźń trzeba najpierw zasiać i pielęgnować, aby wydała owoce. Wtedy, w piątek pomogłam córce sąsiadki w odrobieniu zadania domowego z języka angielskiego. Dobrze czuć się komuś potrzebnym. W ekipie siła. Co dwie głowy, to nie jedna. Tylko tak mamy szansę zbudować coś trwałego, nienamacalnego a zarazem nie do kupienia: przyjaźń, tolerancję, i wzajemne zrozumienie.

To najlepsza lokata na przyszłość.

Tylko tak można coś przekazać, pozostawić.