JustPaste.it

Z pamiętnika Śmierci

Bo w Polsce nawet Śmierć nie ma lekko...

Bo w Polsce nawet Śmierć nie ma lekko...

 

Poniedziałek

Życie to ciężki kawałek chleba. Cholerni zagraniczni lekarze! Co wymyślę nowy trik na zwiększenie wydajności, te cwaniaki wynajdują na mnie sposób. Ostatnio posuwają się do jeszcze większego chamstwa wobec mnie: wymyślają jakieś kretyńskie choroby, ptasie grypy, świńskie grypy, mówią że to wszystko ja i potem sobie zarabiają moim kosztem. Dobrze, że chociaż nasi krajowi lekarze są po mojej stronie. Ale przez te światowe przekręty coraz trudniej wyrobić dzienną normę, jak tak dalej pójdzie, zostanę bezrobotny i będę musiał pojechać na jakieś truskawki czy coś. Jak dobrze pójdzie, na wakacjach znowu sobie trochę dorobię przy żniwach...

Wtorek

Całe szczęście, że istnieją jeszcze takie fajne kraje jak Polska. Ostatnio odkryłem, że pielęgniarki ciągle narzekają na małe zarobki. Powiedziałem im, żeby wprowadziły trochę zamieszania, a ja w tym czasie zrobię nadgodziny i odpalę im część zysku. No i strajkują co chwilę, a ja mam wtedy klientów zostawionych bez nadzoru. Choć i tak to za mało, muszę pomyśleć o czymś skuteczniejszym. Aha, myślę o kontrakcie z NFZ-em, zaproponowali, żebym na czarno przeprowadzał eutanazję. Dzisiaj jak nie kombinujesz to nie przeżyjesz…

Środa

Ku***, już nikt nie może się tu czuć bezpiecznie. Wstałem sobie dzisiaj wcześnie wieczorem, pełen radości życia szedłem sobie spokojnie ulicą, nucąc sobie w myślach najlepsze kawałki Children of Bodom i myśląc kogo fajnego dzisiaj skoszę, a tu idzie takich czterech, całkiem podobnych do mnie: łysi, w czarnych strojach z kapturem, myślę „fanklub jak nic”. No to chciałem się grzecznie przywitać, a ci do mnie „telefon albo wpi***ol”. Powiedziałem że nie mam… no i siedzę teraz w domu ze złamaną nogą, wybitą górną jednynką i czekam aż kosa wróci z naprawy, bo mi @$%#$ połamali. Co za czasy, spokojnie żyć się nie da…

0ab338e46f90087e1311ee783ccf0035.jpg

Czwartek

Dzwonił Obama, zaproponował mi mały deal na korzystnych warunkach. Powiedział, żebym nie odbierał na razie kosy z naprawy, bo ma dla mnie misję w Libii i załatwi mi kombajn. Kurczę, to może być największa robota od czasów układu z Hitlerem, kiedy to musiałem wziąć w leasing kosę z trzema ostrzami, bo nie mogłem nadążyć! Hm, dziwi mnie jednak, że chcą zawierać ze mną układy, po tej hecy z WTC kilka lat temu… Tak, to była moja sprawka. Wiedziałem, że ci w białych turbanach mówiąc „lekka, przyjemna i dobrze płatna robota” zawarli w umowie jakiś haczyk. Naraziłem się tylu potencjalnym zachodnim klientom i co z tego mam? Obiecali mi po śmierci 72 dziewice…

Piątek

Pieprzony Tusk! Przez te cholerne podwyżki cen w końcu pójdę z torbami! Cukrzycy i kierowcy, moje główne źródła dochodów, zaczynają zanikać. Te cholerne dziurawe i zniszczone drogi jeszcze mogłem zrozumieć, bo choć głównie zmniejszały mi liczbę potencjalnych klientów, czasami trafiałem dzięki nim na spore premie, zwłaszcza na początku zimy, gdy ludzie nie zdążyli zmienić opon i czuli się zaskoczeni, dokładnie tak samo jak rok, dwa, trzy lata wcześniej. Ale nie wiem co zrobić, żeby obrócić na swoją korzyść to co teraz robi ten wredny rudzielec. Ja przez niego zbankrutuję, skończy się tak że będę siedział pod kościołem i żebrał. Jedyna nadzieja, że podniesie podatki na całą żywność. Och, utopijna wizja, takie moje małe marzenie. Od razu stanąłbym na nogi, na razie nie stać mnie nawet na dobrą kosę. Albo żeby było tak jak w Ameryce, co krok - tłuścioch z miażdżycą, ale niestety, dobrobyt w tym kraju to wyrażenie równie abstrakcyjne, jak sernik z aligatora. Przy czym sernik z aligatora istnieje…

Sobota

Cholerne polskie urzędy.  Dzisiaj starałem się o dopłatę dla rolników. Oczywiście nie dostałem, nie uwierzyli że jestem w stanie pracować kosą na prawie 150 000 000 km². W dodatku sam. Miałem nadzieję, że chociaż dopłatę do firmy dostanę, gdzie tam! Uznali, że nie zachowuję zasad BHP. Kosa powinna być zgodna z normami UE, mieć ochraniacz na ostrze i inne zabezpieczenia, żeby „ani pan, ani żadna osoba postronna nie ucierpiała”. No i ciekawe jak ja niby miałbym ku*** czymś takim pracować!

Niedziela

Dziś wypada zbieranie comiesięcznego haraczu. Uff, a już myślałem, że tym razem nie przeżyję do pierwszego. Kilka lat temu zadzwonił jakiś ksiądz z radia, Maślak, Prawdziwek czy coś w ten deseń. Powiedział, że chce ochrony dla swojej armii, bo wszyscy jego żołnierze są już w wieku podchodzącym pod moją działalność. Faktycznie, gościa wyraźnie było na to stać, dzisiaj jeździ Maybachem, a ja zapieprzam na piechotę, buty mi się drą i nawet nie mam na nowe. Co było robić - zgodziłem się. Zastrzegłem tylko, że od czasu do czasu muszę zgarnąć chociaż jednego członka armii, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Boję się oskarżenia o korupcję, CBA by mnie wykończyło. Eh, ciężkie jest życie śmierci...