JustPaste.it

3 dyscypliny sportu, których powinno się zabronić

Ten artykuł może w niektórych wywołać wrażenie, jakoby jego autor był jakimś lewakiem, mięczakiem czy co gorsza nawet jakimś ekologistą. Chciałbym z góry powiedzieć, że takie przypuszczenia może nie są w 100% chybione. W dzisiejszych, demokratycznych i liberalnych warunkach nie można nikomu zabronić robienia tego, co mu się podoba, jeśli lubi to robić i jeśli nie szkodzi innym ludziom. (Ktoś może np. hodować sobie w domu nici dentystyczne i nikt nie ma prawa mu tego zabronić).  Ale są pewne dziedziny życia, w tym przypadku akurat myślę o sportach, które przynajmniej w moim odczuciu rodzą wątpliwości czy aby ich uprawianie jest zasadne, mądre czy... zdrowe. Ogólnie rzecz biorąc mamy wolność, ale nigdy zupełną, bo nie wszystko możemy robić, nie wszędzie, nie w każdych okolicznościach i doskonale to rozumiemy. Ale do rzeczy.

 

Formuła 1 i inne sporty motorowe. Jakiś czas temu trąbiono, że Robert Kubica miał wypadek i że może nie wrócić do tego wspaniałego sportu. Co ja sobie o tym pomyślałem hmmm - mam to gdzieś. Nie obchodzi mnie ten sport, a rehabilitacja Roberta Kubicy ponoć przebiega wzorowo.

Myślę sobie czasem czy ja aby znajduję się na właściwej planecie(?). Trzecia od Słońca, prawda? Żyjemy w czasach, gdy, kończą nam się zasoby ropy naftowej (oczywiście od lat straszono i wg niektórych prognoz ropy już powinno nam od paru lat zabraknąć; ale w końcu zabraknie, ponieważ nasza planeta ma skończoną objętość, więc nie może zawierać nieskończonych zasobów) i poszukujemy tzw. alternatywnych źródeł energii. Gdy tymczasem prosi się mnie o to, żebym nie jeździł samochodem, a lepiej autobusem albo najlepiej zaryzykował życiem i jeździł wszędzie na rowerze, paręset kilometrów ode mnie, na ogromnym torze wyścigowym spotykają się kierowcy w kilkudziesięciu bolidach, a każdy z tych bolidów dochodzi do 18 tys. obrotów/min., a ruszają w wyścig spalając około 75 kg paliwa na 100 km. Każdy z kilkudziesięciu bolidów przejeżdża w ciągu wyścigu jakieś 300 km, spalając silnik i opony. Wygląda mi to na hmmm apoteozę bezsensu i marnotrawstwa. A i są częste, niebezpieczne wypadki, o zatruwaniu środowiska już nie będę wspominał. Dodać jeszcze należy, iż sport ten jest dla większości telewidzów raczej mało ciekawy (chociaż kierowcy z pewnością się nie nudzą przy 300 km/h), na pewno też wiele kobiet cierpi ze względu wyścigów Formuły 1 w tv. Mało tego, straszne pieniądze ładuje się w ten nudny sport i straszne pieniądze są w nim zarabiane, dzięki czemu pewnie nadal ktoś się nim zajmuje. Czy potrzeba czegoś więcej? Pewnie wielu mężczyzn by się obruszyło, a wielu kobietom by się spodobało to, co myślę. (O to jednak nie dbam). Nie możnaby zaprzestać tego typu rozrywek? Nie obchodzi mnie to, że są moto-entuzjaści którzy żyją tymi sportami. Czemu nie mieliby żyć... historią tego sportu? Ja np. interesuję się między innymi antropologią i trochę ubolewam, że nie spotkam na żywo np. Homo erectus (choć niesłusznie, bo pewnie stałbym się dla niego obiadem). Podsumowując: odrzucam Formułę 1 z powodów racjonalnych i moralnych (szacunek dla środowiska naturalnego, człowieka itd.).

Mam alternatywę dla Formuły 1. Podobno w wyścigu kluczowe znaczenie ma sam team danego kierowcy a zwłaszcza to, jak spisuje się on na tak zwany Pit Stopie. Tam się robi superszybką wymianę kół, tankowanie itd. Trwa to około 6-7 sekund i to tam można wypracować przewagę około 1 sek. i awansować miejsca lub dwa wyżej. Proponuję więc takie rowziązanie, żeby te teamy się zbierały razem ze swoimi cackami i robiły wyścigi kto szybciej zrobi serwis samochodu, pomijając właściwy, kretyński wyścig...

Boks (oraz inne "sporty" walki)... Boks jest sportem? Czy ja aby opuściłem któreś zebranie? Czy sport z zasady nie służy temu, aby ciało rozwijać (abstrahując od często nieuchronnych kontuzji)? Bo mnie się zdaje, że sport ma doskonalić, rozwijać nasze ciała. Tymczasem boks (nazwę najpopularniejszej dyscypliny używam jako reprezentanta całej kategorii, tutaj - sporty walki) to najprościej mówiąc uderzanie ciała.

Zaraz może ktoś powie "tak, ale nie naszego, tylko przeciwnika". Zgoda, nawet zmierza się w boksie do tego, aby uniknąć każdego ciosu. Ale też żeby zadać jak najwięcej celnych i silnych. Jeśli boks nie jest po prostu oklepywaniem się po ciałach i uszkadzaniem ich, to powiedzcie może, czy pojedynek może być rozstrzygnięty gdy nikt nikogo nie uderzy i tylko sobie biegają po ringu. Mylę się - remis. Tylko czy ktoś widział takie walki i czy one zbierają tłumy na galach i przed telewizorami?

Z pozoru jestem przewrażliwionym człowiekiem. OK. Potrzebujecie racjonalnego powodu? Proszę. Zdajemy sobie sprawę, że z naszych mózgów biegną włókna nerwowe w dół, do poszczególnych części organizmu. Dzięki nim reagujemy na otoczenie, poruszamy się itd. Więc podczas uderzenia w głowę te, wcale nie tak silne włókna, są nadszarpywane i dzięki systematycznym treningom mogą się zerwać niektóre przewody. Gdy ktoś mówi, że nie warto bawić się w boks (tak samo w football amerykański), bo na starość będziesz się cały trząsł, ma sporo racji. Oczywiście nie można pominąć bezpośrednich skutków ciosu w głowę, jak różnego rodzaju krwiaki, które z czasem mogą dać znać o sobie. Poza tym w boksie bije się też w wiele innych miejsc (zdarzają się też ciosy w genitalia oraz utrata ucha). I tak sobie myślę, gdzie tu się ziszcza to banalne hasło "sport to zdrowie"? Albo, będę bardziej wyrafinowany, gdzie tu dążność do piękna ciała, do prężących się pod skórą mięśni, które to upodobali sobie już starożytni Grecy i Rzymianie? Owszem, oni mieli walki i to bardzo brutalne. Ale może pora dorosnąć? Dlatego nie podoba mi się boks, brak rozsądku w takich działaniach, ale będzie się on miał dobrze bo my, ludzie, zawsze lubiliśmy i lubimy oglądać przemoc. Sam nawet go lubię, ale uprawianie go uważam za niemądre. (Jeśli jesteś zwolennikiem kameralnych, amatorskich spotkań na ulicy, zwykle pod wpływem alkoholu, nie miej mi tego za afront. Nieracjonalnie jest bić się po łbach - fakt).

Golf. Ten sport dodam na osłodę, ponieważ znam się na nim najmniej, nie przeszukuję też specjalnie opracowań na temat zbawiennego (lub nie) wpływu golfu na zdrowie i samopoczucie człowieka. Golf odrzucam głównie dlatego, że jest to sport... idiotyczny.

Sam lepiej tego nie ujmę niż Robin Williams, dlatego też oddam mniej - więcej to, co on powiedział w jednym ze swych stand up'ów. Jeden Szkot opowiadał drugiemu, jaki ma pomysł na sport: "stukasz piłeczkę do dziury w trawie", "nie, nie jak w polo, stukasz ją takim małym, badziewnym kijem", "nie jak krykiet, dziura będzie setki jardów od Ciebie!", "nie, nie będzie prosto - po drodze będą różne badziewia, przeszkody. Drzewa, krzaki, wzgórza - żebyś miał gdzie zgubić tę cholerną piłeczkę! I machał tym kijem do zaje...!", "a i to będzie najlepsze - na końcu będzie płaski teren, z małą flagą, żeby dać Ci (f****) nadzieję!" :) "Ale wtedy dorzucę basen i piasek żebyś znowu zgubił piłkę!" ... - A i robi się to raz? "Nie do diaska! (;) 18 RAZY!"

Czyż nie absurdalny sport? Może tak, ale w zabawny sposób przynajmniej. Ale ma inną wadę - zajmują bardzo dużo miejsca te pola golfowe - można by lepiej wykorzystać tak duże tereny, a entuzjastom zaproponować mini golf. Duże tereny na niezbyt użyteczny sposób zajmują też cmentarze... Ale to już zupełnie inna historia.