JustPaste.it

Leczenie - schody pacjenta

Już mistrz Stańczyk stwierdził organoleptycznie, że w Polsce najwięcej jest „lekarzy”.I tak zostało niestety do dzisiaj.

Już mistrz Stańczyk stwierdził organoleptycznie, że w Polsce najwięcej jest „lekarzy”.I tak zostało niestety do dzisiaj.

 

Bo w Polsce niestety najwięcej jest „lekarzy”, a nie lekarzy. Dlatego też służba zdrowia

wygląda tak, jak wygląda. Pani Minister może wymyślać setki pomysłów na uzdrowienie

służby zdrowia, ale i tak nic to nie zmieni w służbie zdrowia, dopóki nie zostanie zmienione

podejście „lekarzy” do swojego zawodu i swoich obowiązków.

Młodzi adepci tego zawodu składają szczytną przysięgę Hipokratesa, którą zaraz większość

z nich łamie. I to łamanie weszło im w krew.

Polską służbę zdrowia trapi jedna choroba i dwie podchoroby. Choroba główna to chroniczne

niedoinwestowanie wynikające ze szczupłości budżetu, ale i ze złego gospodarowania posia-

danymi środkami. Pierwsza podchoroba, to zupełny brak pomysłu na działanie służby

zdrowia, a przez to ciągłe zmiany strukturalne, ciągłe zmiany przepisów, zła orga-

nizacja i mnożenie administracji. Druga choroba to – delikatnie nazywając – lekceważący

stosunek pracowników służby zdrowia do pacjentów.

Najgorsze jest to, że choroba ze swoimi podchorobami występują wspólnie. W efekcie tego

cierpi pacjent, bo nie pracownicy służby zdrowia. Im się krzywda nie dzieje. Wręcz przeciw-

nie: żerują na takim stanie rzeczy.

Aby nie być gołosłownym – podam kilka przykładów, do których dotarłem, a które są w

każdej chwili do zweryfikowania, na wypadek, gdyby ktoś chciał mnie posądzić o pomó-

wienia czy chęć szkalowania naszej brylantowo czystej służby zdrowia.

116 Szpital Wojskowy w Opolu. Oczekiwanie na wizytę u specjalisty w poradni kardiolo-

gicznej – pół roku. W wyznaczonym dniu wizyty, w rejestracji pacjent dowiaduje się, że

lekarza nie ma i należy przyjść następnego dnia. Zero wyjaśnień, słowo „przepraszam” już

dawno nie funkcjonuje u pracowników służby zdrowia, telefony też chyba wyłączono,  bo

powiadomień nie stosuje się. CHCESZ PACJENCIE BYĆ LECZONY, TO ŁASKI NIE

RÓB TYLKO PRZYCHODŹ W TERMINIE WYZNACZONYM PRZEZ JAŚNIE PANA

DOKTORA, A JAK CI NIE PASUJE, TO TWÓJ PROBLEM. Co obchodzi lekarza, że

ktoś na drugi dzień albo nie może, albo ponowne zwolnienie na kilka godzin z pracy to

poważny problem?! Nic nie obchodzi.!

Ten sam szpital – pacjent składa skargę na lekceważące podejście lekarza do pacjenta i

na kłamstwa lekarza. Dyrekcja w odpowiedzi przysyła elaborat zupełnie nie na temat, za

to ze „ścieżką” przyjęcia na oddział. Tyle tam warunków koniecznych, że jeżeli ktoś je

spełni, to znaczy, że symulant, bo skoro przeżył to wszystko…

Pacjent jest uparty i składa skargę do NFZ. Aby było szybciej i bez zbędnych papierów

skarga wysyłana jest mailem. Już po 2-ch dniach otrzymuje informację, że albo przyśle

skargę na piśmie poleconym listem, albo skargę uzna się za niebyłą. Podstawą jest zarzą-

dzenie Prezesa NFZ. Pan Prezes zapomniał tylko, że zarządzenia łamiące przepisy wyższe

rangą można wyrzucić do kosza; ponadto jego zarządzenia obowiązują jego pracowników,

a nie pacjentów.  Nieważne jest, że nawet USkarbowy nie wymaga elektronicznego pod-

pisu pod rocznym PIT-em. NFZ jest lepsze i zawstydzi US. Żaden pesel nie pomoże!

Wszystko to oczywiście w ramach „frontem do pacjenta”.

W Polsce obowiązuje Ustawa z 27 sierpnia 2004 o świadczeniach opieki zdrowotnej finan-

sowanej ze środków publicznych. A tam są artykuły nr  29 i 30, które gwarantują nam

opiekę na terenie całego kraju. Znowu „frontem do pacjenta”, jakby się ktoś pytał.

Służba zdrowia jednak spod ogona nikomu nie wypadła, to i wymyśliła.

Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Opolu. To oddziały, to poradnia, to izba

przyjęć, to pracownie. Szpital ma podpisaną umowę z NFZ na świadczenie usług

medycznych. Do pracowni EEG zgłasza się pacjent ze skierowaniem na badania od

neurologa z Krakowa. Pracownia odmawia wykonania badań w ramach NFZ. Powód?

Pracownia mimo, że jest częścią szpitala nie ma podpisanej umowy z NFZ. Ma natomiast

podpisane umowy z paroma ZOZ-ami i NZOZ-ami, które płacą ze swojej puli NFZ za

badania skierowanych pacjentów. Pacjent skierowany z Krakowa może sobie zrobić badania

odpłatnie lub…w Krakowie. I tak pacjent, który ma być leczony w całej Polsce – leczony

nie jest i nikogo to nie obchodzi.

Dlaczego pacjent znalazł neurologa w Krakowie? Odpowiedź jest prosta. W Opolu mimo

prób leczenia się u „lekarzy” tej specjalności nie mógł doprosić się badań i diagnozy, mimo

złego samopoczucia. Jedynie LPK wyznał się na dolegliwościach i chciał pacjenta odwieźć

swoim samochodem do Szpitala Neuropsychiatrycznego. Pacjent po kilkugodzinnym

oczekiwaniu został przyjęty przez padającą z nóg „lekarkę” która autorytatywnie stwierdziła

bez badań, których odmówiła, iż lekarz kierujący ma blade pojęcie o zawodzie i odesłała

pacjenta do domu, bez żadnych zaleceń czy lekarstw. Pacjent udał się do lekarza w Krakowie.

Tam wykonano badania i okazało się, że pacjent przebył udar mózgu i ma inne schorzenia

neurologiczne.

Zostawmy publiczną służbę zdrowia. Załóżmy, że mamy trochę pieniędzy i idziemy

leczyć się prywatnie. Mamy wybór: zwykły lekarz, „lekarz”, doktor nauk medycznych,

zespół profesorsko – ordynatoryjny. Co wybierzemy – tyle zapłacimy. I co? Z reguły

musimy odbyć parę wizyt, bo pierwsza kończy się skierowaniami, druga oceną badań,

a trzecia to kontrolna. Wszystkie płatne, nie licząc badań. Czasem jest tak, że lekarz

sam wykonuje badania (jak znany ginekolog w Opolu), ale aby odebrać wyniki badań

trzeba odbyć następną – płatną – wizytę.

Bywa też tak, że po to się idzie z wizytami prywatnymi do ordynatora, aby ten skierował

na swój oddział i szybko przyjął. I tu mamy połączenie prywatnej służby zdrowia z

publiczną. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że w większości przypadków, gdy nie

ma się znajomości, to „lekarz” na prywatnej wizycie i tak odbębni ją tylko po to, aby

zarobić pieniądze, a zdrowie pacjenta obchodzi go najmniej.

Tak wygląda polska rzeczywistość służby zdrowia. Niestety. Napisano już setki arty-

kułów na ten temat i nic się nie zmienia. Nie dam sobie tylko wmówić, że lekarz to

zawód godny szacunku. Nawet lekarze są winni, że nie eliminują ze swojego środowiska

„lekarzy”, tylko ich bronią w imię źle rozumianej solidarności zawodowej.

p.s. zdjęcie pochodzi z internetu i przedstawia 116 szpital wojskowy w Opoluafd33fda4cd523f401eed7bde66aeebb.jpg