JustPaste.it

Mir-(aż)

Za bieżącym typem człowieka zaczęło podążać sumienie. 

Sumienie „zaszanowania” drugiej jednostki „na śmierć”.

Pojęcie szacunku czyha na każdym z chodników i niczym pękająca, gipsowa płytka pragnie byśmy z uwagą i ludzką umyślnością na nie wpadali.

Szkolne podwórko podrzuca „szacun ziomów” – młodocianych chłopczysk, którzy w przywitaniu z równym sobie oddaje respekt przez połączenie się obu przyjaznych pięści. Dłoń tym samym zyskała nowy, przyjazny wymiar, pozbawiony krwi i pęknięć kości, których poharatanie dziś są bardziej oznaką więzi krwi, niż nienawiści względem siebie.

            Ulica zdradza bowiem jeszcze inne obrazy podejrzanego szacunku. Pochody starszyzny, masy (de facto na tyle doświadczonej by w torebkach i w tajnych kieszonkach męskich marynarek zmieścić stosy kartek wyrwanych z sześćdziesięcioletniego kalendarza) tłumy podporządkowujące się z szacunkiem elektronicznej sygnalizacji, która odbiera siłę empirii st(r)a(r)szaków i wygrywa batalię zmechanizowanego padołu ziemskiego. Z tej perspektywy na nic się ma także szacunek kierowców względem stojących, oczekujących na „zebrzyste pasy” klientów. Nie - wyraz respektu względem ulicznych konsumentów każe im zaprzestać samochodowych wyścigów, a prawo krwistego światła, które zmieniwszy się na pomarańczowy owoc, niczym rajskie jabłko odsłania popędy, żądze i pociągi rajdowych kierowców. Samochodowych bogów, którzy w kontekście podporządkowania się zielonemu światłu okazują się być marnym taksówkarzem, wypełniającym z pokorą i szacunkiem rozkazy „nieludzkiego” klienta.

            Dom pobudza wręcz całą rzeszę fałszywego szacunku. Estyma względem rodziciela nie jest prawdziwą formą poważania, a jedynie próbą odwzajemnienia tego co męski i żeński protoplasta zapewnił swojemu potomstwu. Gdzie miejsce na prawdziwą definicję szacunku i czym on tak naprawdę jest? Atencja spowodowana faktem niematerialnego wymiaru OJCA, bądź MATKI także zdaje się być podejrzana, gdyż oznaczałoby to, iż wystarczyłoby spłodzić  dziecko, a już zyskuje się jedną z najwyższych wartości, cnót, bez względu na całokształt życia rodziciela. A może jednak owy ogólnikowy byt w tym przypadku ma większe znaczenie, niż nam się wydaje? Zamydlając oczy niedociągnięciom, grzechom, potknięciom, dokonując zafałszowania przypisujemy szacunek - zradzającej w dziewięciomiesięcznym cyklu – jednostce. To że mamy do czynienia z kłamstwem w jednym i drugim przypadku jest jasne. Pytanie tylko, które z fałszu jest lepsze? Korzystniejsze? Szlachetne? Będące wyrazem niesamowitej dawki szacunku, jaką jest w stanie z siebie wykrzesać człowiekowaty twór?

            Ludzkość to żywotność nad wyraz interesowna. Każda relacja interpersonalna zasadza się na korzyści i ubytku powstającym z zaistnienia owego zbawiennego wpływu. Chcemy zawsze i o każdej porze dnia, nocy. W tym ujęciu pojęcie szacunku nie istnieje. Dlaczego? Otóż przyjrzyjmy się prostej sytuacji namowy jednostki A przez jednostkę B. Niemożność przekonania jednostki A do słusznych według jednostki B zachowań powoduje wypłynięcie, wręcz uwolnienie z warg jednostki B honorowych i przepełnionych estymą słów: „SZANUJĘ TWOJE ZDANIE”. Lecz przyjrzawszy się owej pokorze dostrzec jedynie można przyparcie do muru jednostki B, która nie mając siły argumentów, mocy przebicia przez betonową „płachtę” ciała i umysłu nie okazuje własnej słabości, nie przyznaje się do błędu i małości, znikomości własnego bytu. Jednostka B chcąc zachować dumę i chwałę pozwala podświadomości rosnąć szlachetną prozą słów: „szanuję”. Lecz respekt względem poglądów innego to nie wyczerpanie wszystkich możliwości jego przekonania, a pozostawienie ze świadomością dróg, którymi się jeszcze nie zaczęto posługiwać, manipulować.               

            Telewizja zaś rości szacunek względem pozycji społecznej. Odejmując wartości duchowe stawia na piedestał materializm, urodę i często dającą się podważyć głupotą wiedzę. Liczy się ilość, a nie jakość. Siła pracowniczego stanowiska, które w klauzuli umowy wpisane ma kategorię poważania.

            Szanujemy często wiedząc, iż to ostatnia forma zadośćuczynienia za grzechy, iż to ostatni wyraz dobroci względem drugiego.