z ostatniej chwili: Reuters właśnie donosi że katastrofę nuklearną w Fukushimie przeklasyfikowano do najwyższego stopnia 7 tego samego co Czernobyl.
Co robić aby w razie wypadku nuklearnego nasz dozymetr nie wskazywał poziomu promieniowania radioaktywnego niebezpiecznego dla człowieka? Są na to trzy metody. Metoda pierwsza - wiać. Metoda druga - usunięcie bateryjek z naszego licznika Geigera. To na ogół pomaga; rzadko który licznik ma jeszcze ochotę piszczeć po tej operacji. W metodzie trzeciej wreszcie zmieniamy po prostu definicję niebezpiecznego poziomu. W tym celu mnożymy stary poziom niebezpieczny przez 10. Nabywamy w ten sposób zupełnej pewności że wszystko jest bezpieczne i że licznik który przedtem piszczał nie wykaże już znaczącego poziomu radiacji.
Okazuje się że metodę trzecią wybrała właśnie unia europejska w rozporządzeniu wykonawczym z 25 marca 2011 które dopuszcza dziesięciokrotnie zwiększone limity napromieniowania dla niektórych rodzajów żywności pochodzącej z rejonów Japonii nawiedzonej wypadkiem nuklearnym w elektrowni atomowej Fukushima. (HT- czytelnik) Konkretnie tego co może przekraczać 10x dopuszczalne dawki promieniowania a mimo to może być wciąż sprowadzone do- i zjedzone w unii europejskiej z tekstu samego zarządzenia się nie dowiemy. Po listę takich produktów musimy sięgnąć dopiero do innego dokumentu na który rozporządzenie to się powołuje.
Chodzi tu o dawno już zapomniane rozporządzenie Euratomu nr 944/89 w którym jest lista takich produktów. Lista wygląda nam na opracowaną pod kątem importu do unii świeżych nowalijek wprost spod dymiącego jeszcze Czernobyla. Jak podpowiadają nam wiewiórki nigdy jej dotychczas nie stosowano. Odkurza ją dopiero po dwudziestu dwu latach wspomniane rozporządzenie wykonawcze komisji europejskiej sprzed kilku dni i nakazuje jej stosowanie explicite w odniesieniu do produktów importowanych z obszaru katastrofy nuklearnej w Fukushimie. Przypadek? Urzędnicza niefrasobliwość? Przekręt? Spisek?
Cokolwiek by się za tym nie kryło rzecz wygląda co najmniej na podejrzaną odmianę euro masochizmu. Jakie zatem fosforyzujące przysmaki z Fukushimy, mimo że przekraczają dopuszczalny poziom promieniowania 10 razy, wolno od 25 marca selektywnie importować do unii? A no wszystkie te które brukselscy urzędnicy zaklasyfikowali kiedyś przed laty jako produkty o “mniejszym znaczeniu”. Na ich liście widnieją m.in. owoce, czosnek, przyprawy i inne.
Nie mamy w 2GR pojęcia czy i ile skażonego czosnku o “znaczeniu mniejszym” zamierza unia, być może dla okazania euro solidarności o znaczeniu większym, zaimportować z Fukushimy. Podejrzewamy jednak że gdyby coś to można będzie go rozpoznać po upuście z jakim oferowany będzie amatorom rentgena gratis co wieczór. Czyli podobnie jak kiedyś tanie białoruskie domy z bali drewnianych pochodzących podobno spod samego Czernobyla... ;-)
No ale wtedy były to radosne początki lokalnej działalności handlowej i w ogóle, a nie usankcjonowane przez władze imperium centralne poluzowanie dopuszczalnych limitów promieniowania w żywności. Poza tym promieniowanie w drewnie niszczy korniki więc może nie być, w odróżnieniu od żywności, całkowicie bezużyteczne...
Na wszelki wypadek doradzamy jednak jeść odtąd sushi tylko w barach nocnych. Łatwiej wtedy sprawdzić które wałeczki fosforyzują w ciemności...
Źródło: cynik9