JustPaste.it

Ucisk i wybawienie

Garść wskazówek i porad dotyczących duchowego rozwoju chrześcijanina. Tekst dla średniozaawansowanych.

Garść wskazówek i porad dotyczących duchowego rozwoju chrześcijanina. Tekst dla średniozaawansowanych.

 

325cfd0559138646de0910f40da4818c.jpg

 

Zachęcająca prawda

 

W Dziejach Apostolskich czytamy, że Paweł i Barnaba, przechodzili przez miasta, w których wcześniej zwiastowali byli ewangelię, „utwierdzając dusze uczniów, zachęcając do trwania w wierze i [mówiąc], że przez liczne uciski przejść musimy, aby wejść do Królestwa Boga” (Mat. 14:22, z greki). Dosłowne brzmienie tekstu greckiego sugeruje, że zachęta Pawła i Barnaby polegała na mówieniu o uciskach. Niesłychane! Jak to możliwe, żeby mówić o czymś tak nieprzyjemnym, czy wręcz przerażającym jak ucisk i wywołać u słuchaczy nie paraliżujący lęk, nie drżenie przed mającym nadejść uciskiem, ale wiarę, radość, zbudowanie i optymizm? Moją modlitwą jest, abym mógł przekazać objawienie na temat ucisku w taki sposób, żeby wywołać u Ciebie, drogi czytelniku, zachętę i determinację do wzrastania w wierze i miłości do Pana Jezusa.

Powiedział On: „Wejdźcie przez wąską bramę. Bo szeroka [jest] brama i przestronna droga odprowadzająca w zgubę, i liczni są wchodzący przez nią. Jakże wąska [zaś] brama i ścieśniona droga odprowadzająca w życie, i nieliczni są ją znajdujący.” (Mat. 7:13-14, z greki). Już w Pismach Starego Testamentu wyraźnie widać pewną cechę natury Boga, wyrażającą się w Jego postępowaniu ze sprawiedliwymi. Otóż Bóg prowadzi ich do ciasnego miejsca po to, żeby wyprowadzić ich na szeroką przestrzeń. Elihu mówi do Hioba: „Także ciebie wyrywa z paszczy niedoli na wolną przestrzeń, gdzie nie ma ciasnoty, a twój stół jest bogato zastawiony tłustymi potrawami” (Joba 36:16, BW). Jest więc jakieś ciasne miejsce, „paszcza niedoli”, z której Bóg wyrywa sprawiedliwego na wolną przestrzeń. Bez wiary nie można podobać się Bogu, a wiara jest tą jakością, która najlepiej rozwija się w ciasnym miejscu, czyli w ucisku. Do Bożego życia wchodzi się przez ciasną bramę, za którą znajduje się ciasna droga; droga ucisków i wybawień.

Nie tak jest z ludźmi bezbożnymi. Nie mają oni wiary, więc miejsce ucisku omijać będą z daleka. Nie są w stanie zobaczyć życia, które jest za wąską bramą. Dla nich wąska brama i ciasna droga to śmierć. Nie mają w sobie duchowego życia, które wzrasta najlepiej wówczas, gdy kurczy się to naturalne. Będą więc z całych sił chronić naturalne, stare, skażone grzechem życie. Będą bronić swoich przekonań, swej splamionej i brudnej "sprawiedliwości", swej religii, swojego „ja”- jednym słowem starego, grzesznego życia. Korzeniem takiej postawy jest brak wiary, bez której nie można podobać się Bogu. Bezbożni, nie narodzeni na nowo ludzie chcą, żeby już teraz było „szeroko i przestronnie”. Dlatego mając do wyboru dwie opcje: drogę ucisku prowadzącą do (widocznego przez wiarę) szerokiego miejsca i szeroką drogę prowadzącą do (widocznego przez wiarę) zatracenia i katastrofy - wybiorą szeroką drogę. Ich umysł jest zaćmiony niewiarą. Widzą tylko tu i teraz, zaś dalej - jedynie mgłę. Gdyby wierzyli słowom Jezusa, widzieliby wyraźnie kres każdej z dróg, i wybraliby tę ścieśnioną.

Paweł i Barnaba mówili o „wielu uciskach”, a nie o jednym, niekończącym się ucisku. Droga Boża jest bowiem pasmem ucisków i wybawień. Idąc tą drogą przechodzimy kolejne ciasne bramy, prowadzące nas do coraz szerszych miejsc, coraz głębszych objawień i coraz bardziej niewysłowionych doznań. Zwycięzcą jest ten, kto nie zatrzyma się, ale w każdym szerokim miejscu wypatrywał będzie kolejnej wąskiej bramy, prowadzącej na ścieśnioną drogę, wiodącą do kolejnego szerokiego miejsca.

 

Uciskani przez chwałę

 

Jesteśmy uciskani, bo nosimy na sobie chwałę Bożą. Czym jest owa chwała? Trudno to wytłumaczyć komuś, kto  nie doświadczył osobistego spotkania z Bogiem. Chwała to atmosfera nieba, której przedsmak czujemy, gdy objawia się nam Bóg. Hebrajskie słowa na oznaczenie chwały to kabod i szekina. To pierwsze oznacza również „wagę” albo „ciężar”, podczas gdy to drugie oznacza raczej manifestującą się Bożą obecność. Ci, którzy narodzili się na nowo zostali uwolnieni od brzemienia swoich grzechów. Tego wieczora, gdy doświadczyłem nowego narodzenia, odczułem uwolnienie od ciężaru, który nosiłem przez lata, i którego nie byłem świadomy. To był ciężar grzechów. Jednak nawet całkiem posłuszni, pozostający w woli Bożej chrześcijanie noszą „lekkie brzemię”, o którym mówił Jezus. W rzeczywistości jest ono potwornie ciężkie, ale to nie my je dźwigamy, ale „Chrystus w nas, nadzieja chwały” (Kolosan 1:27). Dlatego, jeśli trwamy w Jezusie, brzemię to jest lekkie do uniesienia. Gdy przestajemy w Nim trwać, zaczyna przygniatać nas do ziemi i staje się niemożliwe do uniesienia. Tym brzemieniem jest kabod - chwała, która ma się objawić. Apostoł Piotr pisał o sobie, że jest „współuczestnikiem chwały, która ma się objawić” (I Piotra 5:1). Natomiast św. Paweł sądził, że „utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się na nas (z greki, podkreślenie moje- T. Sz.) objawić”. Ta chwała jeszcze się nie objawiła. Póki co ma ona postać ciężaru czy też brzemienia, jakie na sobie nosimy. Niektórzy, widząc osobę obciążoną przez kabod mniemają, że niesie ona konsekwencje własnego nieposłuszeństwa albo że jest ukarana przez Boga za swoje przewinienia. Tak oceniano cierpiącego Jezusa (Izajasza 53:3-5), i ta sama niesprawiedliwa ocena spada na Jego wiernych naśladowców, noszących Jego chwałę. Apostoł Piotr pisze: „Jesteście szczęśliwi, jeśli jesteście lżeni w imieniu Chrystusa, bo spoczywa na was Duch chwały, Duch Boga” (I Piotra 4:14, z gr.). Człowiek lżony ze względu na Chrystusa nie zawsze wygląda na szczęśliwego; jest zraniony i cierpi. Jednak ciężar, pod którym się ugina, to w rzeczywistości duchowej chwała kabod, która w swoim czasie objawi się jako szekina.

Pan Jezus podczas swej ziemskiej służby nosił brzemię mającej się objawić chwały. Wielu pochopnie sądziło, że jego utrapienie to wynik Bożego niezadowolenia czy braku akceptacji dla Jego osoby czy poczynań. W rzeczywistości jednak nosił On nasze choroby i cierpienia, i to właśnie miało się w przyszłości zamanifestować jako Jego chwała.

 

Ucisk i „wielki ucisk”

 

Istnieje „ucisk” i „ucisk wielki”. W istocie wybieramy nie między uciskiem a jego brakiem, ale między „uciskiem” a „wielkim uciskiem”. Wiernym w Smyrnie Jezus zapowiedział: „Nic się nie bój tego, co masz cierpieć. (… ) mieć będziecie ucisk przez dziesięć dni” (Objawienie 2:10) Wspomniany tu ucisk jest dziełem i zamiarem Szatana, jednakże Jezus nakazuje wiernym przyjąć go jako okazję do zamanifestowania swej wierności. O cudzołożących z Jezabel członkach kościoła w Smyrnie Jezus zapowiedział: „[rzucam ich] w ucisk wielki, jeśli nie nawrócą się od swych czynów” (Objawienie 2:22). Ten ucisk jest dziełem Jezusa, i służy skarceniu grzeszących. Jezus jest nie tylko Barankiem. Jest też Lwem, gotowym rzucić trwających w nieposłuszeństwie  w wielki ucisk.

Jeśli jesteśmy wierni, to prędzej czy później Bóg zezwoli diabłu wypróbować naszą wiarę przez ucisk. Jezus mówi o takim ucisku: nic a nic się go nie bój. Będę w tym z Tobą. Zachowam Cię od poniesienia szkody. Dam Ci okazję, abyś Mnie uwielbił. Pod Moją kontrolą będzie każdy aspekt tego diabelskiego ucisku, łącznie z czasem Jego trwania. W rezultacie posłuży on dla Twego dobra.

Nieposłuszni mogą do czasu cieszyć się i uważać się za sprytnych, gdy widzą ucisk, jaki przychodzi na wiernych z powodu ich wiary. Ale to złudne poczucie satysfakcji. Tych, którzy odrzucili posłuszeństwo Bogu i związany z tym ucisk dla Słowa czeka „wielki ucisk”. Bóg wtrąca weń nieposłusznych; jest on ostatnim wezwaniem, jakie Bóg do nich skieruje. Możemy być pewni, że ze strony Szatana i jego sług przyjdzie na Kościół wiele ucisków, które Bóg dopuszcza, abyśmy weszli przez nie do Królestwa i ugruntowali się w mocy niezniszczalnego życia. Każdy z tych ucisków posłuży naszemu dobru i wyniesie nas wyżej, bliżej Ojca. Natomiast „wielki ucisk” przypadnie w udziale uciskającym oraz tym, którzy sprzęgli się ze zwodniczymi duchami, jakie działają w świecie. Wielki ucisk doprowadzi wielu do wiary w Chrystusa. Wielki tłum ludzi stojących przed tronem w białych szatach w Objawieniu Jana to właśnie ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i wybielili swe szaty we krwi Baranka (Obj. 7:9-17). Tak więc „wielki ucisk” będzie ostatnim, radykalnym środkiem, jakiego Bóg użyje, żeby ludzie pokutowali i osiągnęli zbawienie. Będzie to środek drastyczny, ale skuteczny. Wskutek jego zastosowania nawróci się „wielki tłum, którego nikt nie mógł zliczyć”. Wielu jednak trwać będzie w buncie pomimo wielkiego ucisku. Biblia mówi, że w owym czasie na ziemię przyjdą trzy plagi, od których zginie trzecia część ludzkości, a mimo to pozostali przy życiu ludzie nie odwrócą się od uczynków rąk swoich, trwając w kulcie demonów i bałwanów, zabójstwach, czarach, wszeteczeństwie i kradzieżach (Obj. 9:18-21). Ludzie bluźnić będą Bogu z powodu plag, które na nich przyjdą (Obj. 16:9,11,21), nie rozumiejąc, że Bóg próbuje ich w ten sposób po raz ostatni dramatycznie wezwać do pojednania ze sobą. Nie wdaję się tu w debatę na temat „pochwycenie Kościoła przed czy po ucisku” i staram się nie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Jestem jednak przekonany, że Bóg chce zachować swych wybranych przed wejściem w wielki ucisk. Zauważmy, że Jezus mówi o „ucieczce w góry” swych uczniów w czasie wielkiego ucisku (Mat. 24:16-22). To, czy jako uczniowie wejdziemy w to doświadczenie zależeć będzie jednak od tego, czy modliliśmy się i pokutowaliśmy z naszych grzechów.

 

Zachęcający sen

 

Niedawno miałem sen, dość dobrze ilustrujący biblijną naukę o ucisku i wybawieniu. Śniło mi się, że wraz z żoną i dwiema innymi osobami jechaliśmy wagonikiem w ciemnym tunelu. Zjeżdżaliśmy w dół, i stawało się coraz ciemniej. Wjeżdżaliśmy do kolejnych pomieszczeń, z których każde kończyło się bramą, otwierającą się za pomocą fotokomórki. Urządzenie otwierające drzwi nie było typową fotokomórką, jaka otwiera drzwi w hipermarkecie albo banku. Przypominało raczej skaner siatkówki oka, stanowiący zaawansowane zabezpieczenie najściślej strzeżonych obiektów. Jego działanie polega na tym, że wejść może tylko osoba, która ma „właściwe oko”, odpowiadające wzorcowi zapisanemu w pamięci komputera. Urządzenie, jakie widziałem we śnie, emitowało skupiony strumień białego światła, wnikającego do oka. Wiedziałem jednak, że tak naprawdę światło wnika głębiej, do duszy i serca. Światło badało serce, a drzwi otwierały się, gdy serce było właściwe. Wiele lat temu, w jakimś filmie usłyszałem zdanie: „a jeśli czyste jest serce twoje, przejdziesz bezpiecznie przez wszystkie podwoje”. Teraz rozumiem, że istnieje rzeczywistość, którą to zdanie opisuje. Wagonik jechał w głąb ziemi. Spodziewałem się, że koniec jego trasy będzie jakimś miejscem położonym pod ziemią, oświetlanym przez lampy. Wszyscy jednak wydaliśmy okrzyk zdziwienia, gdy okazało się, że wyjechaliśmy na szeroką, jasno oświetloną naturalnym światłem przestrzeń pod otwartym niebem.

Zobaczyliśmy ogromny, wybrukowany kostką plac o rozmiarach trudnych do ogarnięcia. Było niezwykle jasno, jak w bardzo słoneczny dzień, ale nie było widać słońca. Nie było upalnie. W powietrzu unosiła się delikatna mgła. W oddali widać było domy o zwyczajnej architekturze, ale pokryte złotymi dachami. Wszystko było tu jakieś złote i lśniące w sposób trudny do opisania. Rozumiałem, że to wynik atmosfery tego miejsca.

Wtedy ujrzeliśmy Jezusa. Przechadzał się w oddali. Był większy niż dom. Zaczęliśmy wołać: „Jezu, przyjdź do nas!” Wtedy On skręcił ku nam i przyszedł. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i wyciągnął do mnie swoją rękę. Byłem przy Nim taki mały! Patrzyłem w Jego twarz, a On pochylał się nade mną. Dotykałem Jego dłoni, a On się uśmiechał, ale nic nie mówił. Potem przywitał się z moją żoną i pozostałymi dwiema osobami. Nie widziałem tego powitania, ale wiem, że do każdego przyszedł w bardzo osobisty sposób.

Zadawaliśmy Jezusowi pytania. Pamiętam, że zapytałem Go: „Panie, Ty wszystko wiesz. Wiedziałeś, że tu jesteśmy. Dlaczego musieliśmy Cię wołać?” Nie pamiętam, czy Jezus coś odpowiedział.

Ten sen mówi o tym, że w ucisku i ciemności Bóg bada nasze wnętrza. Poruszamy się do szerokiego miejsca, którego nie widać, ale które jest przed nami. Jeśli nasze serca okażą się czyste, znajdziemy się tam, i spotkamy Jezusa. W Jego obecności blednie wszelka ludzka chwała.

I jeszcze jedno. Miejsce, które widziałem, nie było niebem. Widziałem tam chwasty, których w niebie przecież by nie było. Z drugiej jednak strony było piękniejsze niż cokolwiek, co widziałem na ziemi. Nie było tam ani gór, ani krystalicznie czystych potoków, ani tego wszystkiego, co stanowi o pięknie jakiegoś miejsca. Przypominało raczej zwykłą, polską wieś, z nadzwyczajnych rozmiarów wybrukowanym placem niewiadomego przeznaczenia. Jednakże ze względu na obecność Jezusa i wynikającą z Jego obecności atmosferę było piękniejsze niż Szwajcaria. Oznacza to, że ucisk prowadzi nas do miejsca, w którym „Bóg zamieszka między ludźmi”, a chwała przyoblecze zwyczajne miejsca i nada im piękno, jakiego świat nie zna od czasów upadku.