JustPaste.it

Grażyna

Grażyna była okaleczanym dobrem. I rodzina nie szczędziła jaj razów, i przyjaciele, i życie.

Grażyna była okaleczanym dobrem. I rodzina nie szczędziła jaj razów, i przyjaciele, i życie.

 

Był piątek. Obudziłem się nagle o nieludzko wczesnej porze. Ktoś “walił” do drzwi. Nachalnie, rozpaczliwie...

Otworzyłem. Wyglądała jak śmierć. Podkrążone, zaczerwienione oczy, skołtunione, brudne włosy, niechlujne, nieświeże ubranie. Nie wiedziałem, czy to mój somnambuliczny stan, po przebudzeniu, sprawia, że umysł płata mi figle, czy też jest to jawa. Niestety. To nie był sen. To była Grażyna. Istota jak najbardziej realna. Tyle tylko, że wyglądała jak upiór.

 

- Mogę wejść? Zapytała dziwnie nierzeczywistym i nie swoim głosem. Drżała.

Przegadaliśmy cały dzień. O wszystkim. Także o sprawach bolesnych i przykrych. Nie, nie “także”. Przede wszystkim. A spraw tych było niemało. Nasza kilkunastoletnia znajomość, potem przyjaźń, jakimś dziwnym zrządzeniem losu, obfitowała w sprawy trudne, przykre, bolesne. Choroby, wypadki, śmierci bliskich otaczały nas surrealistycznym woalem przygnębienia i smutku. I być może dlatego nieliczne, wspólnie przeżywane, chwile radości są tak mocno wryte w moją pamięć... Ale wspomnienie o nich też dziwnie i niesprawiedliwie drażni.

I niesprawiedliwie nie cieszy.

Grażyna była okaleczanym dobrem. I rodzina nie szczędziła jaj razów, i przyjaciele, i życie.

Miała cudowną skłonność pakowania się w kłopoty. Bo niczego nie czyniła pozornie a we wszystko ładowała całą duszę. I w malarstwo ( przepięknie malowała) i w śpiew, przy którym Edith Piaff musiałaby wymięknąć.

 

I w miłość...

Ostatnią noc też przepłakała. Bo,po raz enty, została zdradzona. Nie jej zdradę odbierała jakby to ona została zanurzona w szambie po uszy. I tego brudu nie umiała z siebie zmyć i nie mogła wyzwolić się ze smrodu. Bo nie jej szmatławstwo, było jej. Było nią.

W poniedziałek nie pojawiła się na uczelni.

Miałem złe przeczucia. Zerwałem się z zajęć i pojechałem do niej.

Za późno.

Wszystko się skończyło.

Beznadziejnie, bezsensownie. Głupio.

I od dwudziestu pięciu lat nie znajduję odpowiedzi na najprostsze pytanie.

 

Dlaczego?