JustPaste.it

Parytety a demokracja

Od miesięcy z mediów płynie do nas apel o konieczności włączenia kobiet do polityki. Pod sztandarem równouprawnienia niemalże na siłę wprowadzamy płeć piękną do sejmu i senatu.

Od miesięcy z mediów płynie do nas apel o konieczności włączenia kobiet do polityki. Pod sztandarem równouprawnienia niemalże na siłę wprowadzamy płeć piękną do sejmu i senatu.

 

31 stycznia prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę dotyczącą parytetów. Zakłada ona konieczność umieszczenia na listach wyborczych w wyborach do parlamentu minimum 35% kobiet i tyle samo mężczyzn. Natomiast w przypadku gdy lista składa się z trzech osób jedna z nich musi być odmiennej płci niż dwie pozostałe (z racji niemożności zachowania danego procentu).

Feministki walczą o równe traktowanie kobiet i mężczyzn i mają do tego prawo zagwarantowane konstytucyjnie. Trzymanie kobiet z dala od polityki byłoby zupełnie niezrozumiałym absurdem, jednak czy ustawa w obecnej formie jest wolna od  tychże?

Czyż określając przepisami dokładną liczbę osób danej płci w partii nie dyskryminujemy osób tylko i wyłącznie ze względu na płeć? Wyobraźmy sobie sytuację, w której doświadczona w polityce, wykształcona i obyta w etyce przykładowa pani Hania stara się o miejsce na liście wyborczej jednak ilość kobiet na niej jest już ustawowo zbyt duża więc szefostwo partii zamiast pani Hani przyjmie pana Krzysia, elektryka po zawodówce, który zajął się polityką działając w jednym ze związków zawodowych. Kompetencje Hani są dużo większe niż Krzysia jednak to on dostaje miejsce na liście. Tylko i wyłącznie dlatego, że jest mężczyzną. Czy to uczciwe?

Oczywiście to tylko przykład. Kobiet w polityce jest na razie zbyt mało aby zdominować w takim stopniu listy wyborcze i być może dlatego Kongres Kobiet zgłaszający projekt ustawy o parytetach do sejmu nie brał pod uwagę takiej ewentualności. Czy jednak taki podział gwarantuje równość szans? Wydaje się, że nie.

Tym bardziej, że partie mają spore problemy z wyszukaniem odpowiednich kandydatek na swoje listy. Nie należy się więc dziwić, kiedy na kartach wyborczych zobaczymy „upchane” na siłę kobiety tylko po to aby zapełnić te 35%.

Inny przykład. Wszyscy z pewnością słyszeliśmy o Partii Kobiet, której liderką jest Iwona Piątek. Jak wyglądać będą teraz listy wyborcze tej partii skoro znaczną część członków stanowić mają mężczyźni?Może partia zmieni nazwę na Partię Kobiet i 35% Mężczyzn?

Czy aby gwarantowana w demokracji równość wszystkich obywateli nie jest często pojmowana zbyt dosłownie? Między kobietą i mężczyzną są różnice zarówno w budowie fizycznej jak i psychicznej. Czy w ramach równouprawnienia mamy wysyłać nasze kobiety do pracy w kopalni lub walk bokserskich, gdzie w drugim narożniku ringu stanie dwumetrowy facet?

Demokracja gwarantuje równy dostęp do sejmu obydwu płciom. To, że ludzie częściej głosują na mężczyzn jest wynikiem ich wolnej woli. Teraz wprowadzając przymus ta wola jest ograniczona.

Czy potrzebujemy kobiet w polityce? Nie! Potrzebujemy dobrych fachowców w sejmie i senacie, a także w samorządach i parlamencie europejskim. Niezależnie od płci. Dobry polityk to taki, który dba o interesy swojego państwa i w swoich czynach kieruje się interesem swoich wyborców, którzy oddając na niego głos, pokładają w nim nadzieje. A czy jest to kobieta czy mężczyzna? Nie powinno nam to robić różnicy i to jest przejaw prawdziwego równouprawnienia, a nie procenty gwarantowane ustawą.

 

Źródło: http://pokolenie24.pl/2011/04/parytety-a-demokracja/