JustPaste.it

Podróżnik w podróży.

Człowiek zafascynowany naturą, ciszą i poznaniem ogólnym, który wyruszył w kolejną podróż do swojego edenu.

Człowiek zafascynowany naturą, ciszą i poznaniem ogólnym, który wyruszył w kolejną podróż do swojego edenu.

 

Moim „rajem” na tej Boskiej ziemi jest miasto Pułtusk, a właściwie mała wioska oddalona o jakieś trzy kilometry. Kilka gospodarstw, rzeka, piaskowe drogi, drzewa równo posadzone tworzące idealny lasy iglasty. Przestrzeń. To ona mnie tam trzyma i daje ulgę po kilku miesiącach trudów rzeczywistości w rodzinnym mieście.

Wtorek, godzina 8:00. Pora wstać! Za moment PKS odjedzie… Odjechał ze mną o 11:05. Droga do Warszawy długa, lecz umila mi ją kilka widoków. Akt namiętności pary kochanków, którego byłam światkiem. Książka Elizabeth Gilbert pt.: „Jedz, módl się, kochaj”. Pomyślałam sobie: „Świetnie! Czytam książkę o podróży podczas podróży”. No cóż, paradoksów moim życiu wiele. „Przekrój” i artykuł o kobiecie, która straciła wzrok z dnia na dzień, o japońskiej mafii oraz o rodzinie królewskiej. Liczę również dziwki na drodze. Wiem, że to dziwne zajęcie jak na 17-latkę. Ostatecznie naliczyłam ich sześć. Może kawałek drogi przespałam ze słuchawkami? Nie przypominam sobie, lecz pamiętam dwunastoletniego chłopca, którym zaopiekował się nasz pan kierowca. Ojciec z matką się rozstali. Matka z dziadkami wychowuje go w Warszawie. Do ojca jeździ jak tylko może… sam. Pomyślałam sobie, że to niezły akt odwagi z ich strony. Mnie mama w wieku 12 lat bała się puścić na wycieczkę rowerową po mieście a co dopiero do stolicy.

Korki na warszawskich Jankach jak zwykle nas opóźniły. 1,5h spóźnienia. Świetnie! I czym dojedziemy do Pułtuska? Uf… pani (zresztą niemiła!) z dworca zachodniego sprzedała bilety. Po 10 minutach byłyśmy w drodze do mojego edenu. Teraz około dwóch godzin pięknej jazdy. Centrum Warszawy za nami. Most, Wisła, stare miasto! Ja to kocham. Piękny widok. Kilkanaście minut później Jezioro Zegrzyńskie. To również poezja sama w sobie.

Około 19 jestem na miejscu. Teraz 1,5 km pieszo z ciężkimi bagażami. Nie jest to zbyt przyjemne doświadczenie dla moich pleców, ale daje rade. Gdy wchodzę na posesje pies przy budzie już nie szczeka. Zna nas doskonale. Może nawet się cieszy? Kto go tam wie… Na tarasie dwa koty. Jednego rok temu znalazłam. Do dziś tam żyje. Jego brat już nie… Otwieram drzwi, wchodzę do sieni i bez pukania otwieram drzwi do kuchni gdzie tętni całe życie tego domu. Jest to kuchnio, jadalnio, salono sypialnia w jednym. Z mamą zajmujemy jeden pokój. Po ogólnym rozpakowaniu pora na toaletę, rozprostowanie kości oraz rozmowy z ciocią i wujkiem przed telewizorem z kubkiem herbaty. Dziwnie smakuje, bo tamtejsza woda ma więcej chloru. Około 22 padam i śpie.

Kolejne dni mijają szybko na rozmyślaniu, czytaniu gazet, oglądaniu ślubu książęcej pary, beatyfikacji, spacerowaniu, rozmawianiu i bawieniu się… Dowiedziałam się, że można zrobić miód z mniszka lekarskiego (mlecz). Oczywiście sama go zaczęłam robić, lecz coś mi nie wychodzi. Kolejną nowością był pewien przesąd, usłyszany od miejscowego pijaczka. Złożyło się tak, że moje drogi z nim się zeszły i spacerowaliśmy. Gdy usłyszał kukułkę rzekł: -Kur*a! Nie mam kasy…! – Powiem szczerze, że przestraszyłam się, lecz dociekliwie spytałam, o co chodzi. Opowiedział, że gdy kukułka zacznie kukać, a nie posiada się choćby grosza w kieszeni, będzie się „bez grosza”. Akurat miałam resztę przy sobie po zakupie wody.

Któregoś dnia zabrałam młodą sukę wujka na spacer. Pies ten zupełnie się mnie nie słuchał (nie to, co mój pies). Poszłam z nią nad rzekę oddaloną o 150-200 metrów od domu. Obecnie most nad rzeką przechodzi remont, lecz jest kładka, po której attraversiamo (włoski-przejść na drugą stronę). Suka bała się przejść. Widziała, że idę kładką, która jest pewna skoro ja po niej przeszłam i żyję. Ona się jednak nie odważyła. Dało mi to do myślenia. Ilu ludzi na tym świecie robi tak jak ona. Ma pewną, sprawdzoną drogę a mimo to z niej rezygnuje. Potem tego żałują. Należę do tej grupy. Tym głównie się tam zajmowałam – myślicielstwem. Układałam swoje zagmatwane życie jak bohaterka „Jedz mód się kochaj”. Różnica polegała na tym, że ja miałam mniejszy problem i mniej czasu. To było celem tej podróży – poukładanie…

2 maj. Powrót. Godzina trzecia rano a ja nie śpię. Wypijam kawę, sąsiad zawozi nas na przystanek w Pułtusku. O 4:55 podjeżdża nas autobus, który ma nas zawieźć aż do samych Katowic. Świetnie, że jest takie połączenie! Droga mija miło i w miarę przyjemnie. Bin Laden nie żyje. Fajnie ale nie chce tego słychać aż  7 razy co godzinę w radiu Zet. Swoją drogą jechała z nami zakonnica, która czytała „Pani domu”. Dało to mi do myślenia czy kobieta zamierza opuścić zakon? Potem nie smaczna sytuacja. Zakonnica siedzi po lewej od mojej mamy. W Zet program Rutkowskiego, który konkuruje z Maleńczukiem i Wojciechowską o posadkę w radiu. Dzisiejszy temat to…? Czy moża żartować z Boga! Świetnie. Jak zachować się w tej sytuacji? Udaje, że śpię.