JustPaste.it

Ostatnia prosta, czyli finisz na piłkarskiej murawie

Kończy się piłkarski sezon. W niektórych ligach mistrzowie są znani, a w innych liderzy przymierzają powoli koronę. Są tez i takie miejsca w Europie, gdzie walka się zaczyna.

Kończy się piłkarski sezon. W niektórych ligach mistrzowie są znani, a w innych liderzy przymierzają powoli koronę. Są tez i takie miejsca w Europie, gdzie walka się zaczyna.

 

Największym przekleństwem kibiców jest zbyt wcześnie rozstrzygnięta walka. Nie ma też nic gorszego niż drużyna będąca poza zasięgiem rywali. Seryjne zdobywane mistrzostwa przestają wtedy pasjonować nawet jej własnych kibiców. W większości najlepszych lig Europy wszystko jest właściwie jasne. W najbardziej obserwowanej przez Polaków lidze hiszpańskiej karty nikt nie spodziewa się żadnych zmian na czele tabeli. FC Barcelona dzięki remisowi z Realem Madryt zapewniła sobie kolejny tytuł. U naszych zachodnich sąsiadów Borussia Dortmund już rozpoczęła świętowanie mistrzostwa. Nie warto także zaprzątać sobie głowy końcówką sezonu w Portugalii. Świetna forma FC Porto, dzięki której klub ten jest bliski tryumfu w Lidze Europejskiej, przełożyła się także na dominację na krajowym podwórku. Polska Ekstraklasa wywołuje chyba emocje tylko u najbardziej zagorzałych fanatyków, którzy co jakiś czas ścierają się na stadionach, demolując je i przynosząc wstyd polskiemu piłkarstwu. Sportowych emocji mamy niestety jak na lekarstwo, a kandydaci do mistrzostwa eliminują się właściwie sami.

Prawdziwym marzeniem jest wyścig łeb w łeb, niewielkie różnice punktowe i sensacyjne rozstrzygnięcia. Szefowie klubów, komentatorzy i sami piłkarze chwytają wówczas za kalkulatory, dodają punkty i kreślą wszystkie możliwe scenariusze. Taka rywalizacja sprawia, że nie tylko fani zainteresowanych drużyn wstrzymują oddech. Piłkarska gorączka ogarnia wówczas nawet przedszkola. Na brak wrażeń nie mogą narzekać Anglicy. Wyspiarze odliczają już ostatnie godziny do niedzielnego spotkania Manchesteru United z Chelsea Londyn. Prowadzące od dłuższego czasu „Czerwone Diabły” złapały ostatnio zadyszkę, co skrzętnie wykorzystali skreśleni już jakiś czas wcześniej „The Blues”. Gospodarze są w niewiele lepszej sytuacji, mają 3 punkty więcej niż ich rywale, ale forma jaką ostatnio prezentują w meczach ligowych daleka jest od tej, do której przyzwyczaili swoich fanów. United mogą także mieć drobną przewagę psychologiczną, gdyż to właśnie oni wyeliminowali Chelsea z Ligi Mistrzów. Londyńczycy z kolei liczą na podtrzymanie niebywałej passy, dzięki której stratę 15 punktów udało się zredukować do zaledwie 3. Szczęście również wydaje się być po stronie „The Blues”. W ostatnim spotkaniu z Tottenhamem dopisało im aż nadto i mogli cieszyć się z dwóch bardzo kontrowersyjnych bramek. Trener „Czerwonych Diabłów” przed tym spotkaniem będzie miał zapewne w głowie myśli o zbliżającym się finale Ligi Mistrzów, który wymusi zapewne pewne zmiany kadrowe na finiszu sezonu. Alex Ferguson będzie zapewne chciał oszczędzić kilku podstawowych piłkarzy przed spotkaniem z FC Barceloną. Co jest tym ważniejsze, że możliwe jest, że rywalizacja nie będzie rozstrzygnięta w tę niedzielę, a o mistrzowskim tytule zadecydują dwie ostatnie kolejki. Na korzyść Manchesteru przemawia to, że dla mają o wiele łatwiejszych przeciwników, a w razie gdyby o mistrzostwie rozstrzygał bilans bramek, to łatwo będzie im pokonać wysoko słabiutkie Blackpool. Chelsea zakończy za to sezon na trudnym terenie Evertonu. Oprócz piłkarzy polscy kibice będą zapewne także obserwować pracę sędziego. Ten najważniejszy mecz tego sezonu Premiership będzie sędziował doskonale znany nam Howard Webb. Bukmacherzy zdają się bardziej wierzyć w ostateczny tryumf United. Według Bet365, to właśnie oni są faworytami bezpośredniego starcia i głównymi kandydatami do zdobycia mistrzowskiego trofeum.

Nie mniej emocji będą mieli zapewne kibice w Holandii. Tam, jak zwykle w ostatnich latach, rywalizacja jest szczególnie zacięta. Jeszcze miesiąc temu na tytuł mistrzowski szanse posiadały aż trzy zespoły: PSV Eindhoven, Ajax Amsterdam i Twente Enschede. Dwa pierwsze to znani w całej Europie ligowi potentaci i dwa najbardziej utytułowane holenderskie kluby, zaś trzeci to powoli klub konsekwentnie budujący swoją pozycję, a także aktualny mistrz kraju. Niedawna porażka PSV z Feyenoordem, która była dość skuteczną zemstą za przegraną 0:10 w rundzie jesiennej, sprawiła, że na dwie kolejki przed końcem sezonu lista kandydatów zmniejszyła się do zaledwie dwóch zespołów. Prowadzi wprawdzie Twente, ale rozstrzygające, ostatnie w tym sezonie spotkanie, rozegrane zostanie w stolicy kraju, czyli na terenie Ajaksu. Emocji dodaje także wspomnienie poprzedniego spotkania obydwu drużyn, które w pierwszej rundzie stworzyły ciekawe widowisko z pięknymi bramkami, które zakończyło się remisem 2:2. Powtórka takiego wyniku oznaczałaby obronę tytułu przez Twente, które utrzymałoby jednopunktową przewagę. Ajax musi zatem wygrać, by po raz trzeci w ciągu ostatnich 4 lat nie przegrać mistrzostwa na ostatniej prostej. W zeszłym sezonie najbardziej utytułowanemu klubowi Holandii zabrakło punktu, natomiast 4 lata temu jedna bramka zadecydowała o tym, że ostatecznie zostali sklasyfikowani na drugim miejscu. Teraz jednak nie muszą już liczyć na potknięcia rywali, muszą po prostu ograć najważniejszych konkurentó1) do tryumfu. Prawdziwą rozgrzewką na holenderskich kibiców będzie niedzielny finał Pucharu Holandii, w którym zmierzą się właśnie Twente i Ajax. Na neutralnym terenie w Rotterdamie jedna z tych drużyn zgarnie pierwsze w tym sezonie trofeum i ogromną psychologiczną przewagę przed pojedynkiem o mistrzostwo. Bardzo możliwe, że zwycięstwa w tych dwóch spotkaniach będą oznaczały dla jednej z tych drużyn dublet. Stawka jest więc ogromna, a emocje rosną w ekspresowym tempie. Choć były piłkarz Ajaksu, a obecnie gwiazdor FC Liverpool – Luis Suarez głęboko wierzy w tryumf swoich byłych kolegów, to bukmacherzy nie są wcale o tym przekonani. Wprawdzie Bet365 daje obydwu klubom równe szanse na sięgnięcie po krajowy puchar, ale to w Twente upatrują faworyta do zdobycia mistrzostwa.

Sezon w Anglii i Holandii wprawdzie się kończy, ale prawdziwe emocje się dopiero zaczynają. Kibice szykują szaliki, gardła, a w najgorszym wypadku wygodne miejsca przed telewizorami i czekają na piękne zagrania, szaleńczą walkę i bramki, które zadecydują o mistrzowskim tytule. Dla jednych będą to bolesne chwile, które zniweczą wysiłki całego roku, a dla innych momenty tryumfu i nieopisanego szczęścia. Czyż nie za to kochamy futbol?