JustPaste.it

Kiedy dawać pieniądze żulowi?

Artykuł opublikowałem już na serwisie nerwoos.pl . Proszę o szczere opinie dotyczące treści.

Artykuł opublikowałem już na serwisie nerwoos.pl . Proszę o szczere opinie dotyczące treści.

 

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Podjeżdżamy pod market lub centrum handlowe. Jeszcze na dobre nie wyszliśmy za samochodu, a już podchodzi do nas żul i pyta, czy nie dołożymy mu się do czegoś – tam. Jedni mówią że po prostu „chcą złotówkę”, inni twierdzą, że „na bułkę”, jeszcze inni zapewniają, że „jestem uczciwy i mówię wprost, na flaszkę zbieram”. Nie irytuje Was to?

Pół biedy, kiedy osoba, która podjeżdża pod market/centrum handlowe, jest rosłym gościem i po prostu nie boi się odmówić żulowi. Problem zaczyna się, kiedy na zakupu przyjeżdża drobna kobieta lub matka z dziećmi. Obawa – nawet irracjonalna – jest w tym przypadku zupełnie normalnym uczuciem. I nie z dobrego serca, ale ze strachu taką złotówkę lub dwie lub pięć żulowi się wręcza. Jeszcze większy problem zacznie się, kiedy żule zrozumieją w końcu, że „w kupie siłą” i zaczną podchodzić do przyjezdnych nie pojedynczo, ale grupkami, po 3-4 osoby. Oczywiście później nastąpi olbrzymi problem z podziałem „łupu” – ale – patrząc na sprawę marketingowo i psychologicznie – na pewno by im się to opłaciło.

Sama instytucja żula to dość irytująca sprawa. Irytująca z dwóch powodów. Z jednej strony straszne jest to, że w Polsce tacy ludzie nie mają już praktycznie żadnych szans wyjść z patowej sytuacji. I że skoro młodym i wykształconym jest dość trudno, to co dopiero starszym i zniszczonym przez życie. Z drugiej strony żule (nie mówię, że wszyscy) są coraz bardziej bezczelni. Ale wysyp takich ludzi na parkingach to już prawdziwa plaga, z którą nikt nie może nic zrobić.

Ale wiecie co mnie najbardziej irytuje? To, o czym wspomniałem przed chwilą – bezczelność żuli. Bo nie mam naprawdę nic przeciwko, aby taki człowiek np. odprowadził mój koszyk z zakupami pod daszek dla koszyków i zainkasował 2 zł, które były użyte do odczepienia koszyka z łańcuszka. Nie mam też nic przeciwko, aby ktoś pokazał mi na zatłoczonym parkingu wolne miejsce i za tą „usługę” zainkasował drobne. Ba! – nawet takim osobom jestem w pewien sposób wdzięczny za pomoc i oddają im pieniądze z poczuciem, że postępuję właściwie. Ale nie zaakceptuje nigdy faktu, kiedy podchodzi do mnie gość i cedzi przez zęby, że chce pieniądze. Ot tak. Ponieważ ja podjechałem autem, a on tu przyczłapał sępić - dlatego mam mu dać. Ostatnio kiedy odmówiłem takiemu delikwentowi (a zawsze odmawiam), usłyszałem że jestem pała. I jak tu się nie wkurzyć?

Podaruję już sobie i Wam analizy, ile taki marketowy jegomość może przez godzinę wysępić. I ile czasu taki np. ja muszę pracować, aby zarobić na rękę tyle samo. A gwarantuję Wam, że w tym układzie nie ma dużych dysproporcji. Podaruję sobie i Wam wizji na przyszłość – konsolidacji ruchów żulowskich w celu zoptymalizowania skuteczności :P

Smutnym jest tylko fakt, że sytuacja jest wyjątkowo patowa. Nie da się takim ludziom pomóc. Na pewno nie wszystkim. I mimo najszczerszych chęci, nie da się tego problemu rozwiązać. Można tylko być twardym i nie dawać kasy za nic. A potem wysłuchiwać na swój temat opinii niezadowolonego żula. I choć opinie takie są nic nie warte – uwierzcie – potrafią zepsuć humor.