JustPaste.it

Pies najlepsza namiastką człowieka?

Niedawno napisałem nie do końca poważny tekst zainspirowany napisem na znalezionej na chodniku paczce po rosyjskich papierosach.

Niedawno napisałem nie do końca poważny tekst zainspirowany napisem na znalezionej na chodniku paczce po rosyjskich papierosach.

 

dziewczynki

Dlaczego w ogóle zwróciłem uwagę na ten napis? Ano dla tego, ze mnie generalnie bardzo interesują wszelakie napisy. Napisom pobożnym w dekanacie tworkowskim poświęciłem swoją pracę magisterską na etnologii, chętnie tez czytam i fotografuję rozmaite napisy znalezione na mieście, czy to w postaci ogłoszeń naklejanych w różnych miejscach, czy też w postaci murali graffiti, czy zwykłych bazgrołów. Niektóre z nich tylko odnotowuję, innym zaś poświęcam chwilę refleksji, czasami przelewając swoje przemyślenia na papier.

 

Tak właśnie się stało z ową paczką po papierosach, podobnie też zdarzyło się z pewnym ogłoszeniem drobnym, które parę dni temu przeczytałem na jednym z rybnickich słupów ogłoszeniowych. Oto treść tego ogłoszenia: „Sprzedam! Śliczne suczki rasy Yorkshire Terrier. Dziewczynki mają 8 tygodni. Są po malutkich rodzicach: Mama -1,8 kg stalowo-złota Tata – 1,2 kg czarno-złoty. Szczeniaczki mają książeczkę zdrowia, zaszczepione i odrobaczone. Więcej informacji pod numerem telefonu: (…). Cena do negocjacji.” Pogrubiłem słowa, których użycie w tym kontekście szczególnie mnie poruszyło. Pisanie o psach, tak jak się pisze o dzieciach wydaje mi się dalece niestosowne. Nazywanie suczek dziewczynkami nie mieści mi się w głowie.

 

Rzeczą znamienną jest tutaj swoiste pomieszanie tradycyjnego słownictwa z zakresu hodowli psów (suczki, szczenięta, odrobaczone) ze słowami do niedawna jeszcze wyłącznie w odniesieniu do ludzi stosowanymi (dziewczynki, mama, tata). Takie pomieszanie jest świadectwem pewnych niezwykle niepokojących przemian w świadomości nie tylko indywidualnej, ale i społecznej. Autor owego ogłoszenia nie jest bowiem izolowanym przypadkiem, ale typowym przedstawicielem swoistego nurtu kulturowego szeroko w społeczeństwie, nie tylko zresztą polskim, rozpowszechnionego. Nurtu, którego uczestnicy nie zdając sobie w najmniejszym nawet stopniu sprawy. Polem na którym lewacy wszelkiej maści osiągnęli wyjątkowo obfite sukcesy w dziele niszczenia tradycyjnych cywilizacyj jest negowanie istotowych różnic pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Oczywiście ma to na celu podważenie fundamentów religii chrześcijańskiej, a zwłaszcza nauki o nieśmiertelnej duszy ludzkiej. To zacieranie różnic idzie niejako dwutorowo. Po pierwsze, dzieje się to na drodze prawnej, gdzie wymyśla się i wdraźa coraz to nowsze i coraz bardziej absurdalne "prawa zwierząt", jednocześnie ograniczając prawa i wolności ludzi. Mniej widoczne, chociaż nie mniej groźne są zmiany w kulturze, w tym w języku. Szczególnym przypadkiem jest tutaj socjolekt subkultury psiarzy, którego przykładowym i bardzo typowym tekstem jest przytoczone wyżej ogłoszenie. Zasadą podstawową tego socjolektu jest właśnie używanie w stosunku do zwierząt, a osobliwie do psów terminologii tradycyjnie zastrzeżonej dla ludzi. Któż z nas nie zetknął się ze sztandarową psiarską deklaracją "u nas pies jest członkiem rodziny"? Do tej samej kategorii językowej należy oburzanie się psiarzy na nazywanie ich pupili bydlętami. Kiedyś taki jeden powiedział mi: "To nie jest bydle, to jest pies". Czyżby pies nie był zwierzęciem? Przecież "bydlę" to nic innego, jak nieco archaiczny synonim "zwierzęcia". Tak właśnie jest, dla psiarzy pies nie jest zwierzęciem, ale namiastką człowieka, a może nawet nie namiastką, a pełnowartościowym zamiennikiem.

 

Trzeba podjąć próbę przeciwstawienia się lewicy i jej antycywilizacji również i na tym polu. Zacząć należy od uświadomienia sobie i innym, że fanatyczni psiarze wypisujący i wygadujący takie brewerie, jak te powyżej zacytowane, to nie tylko osoby, co do których zdrowia psychicznego można a nawet należy mieć poważne wątpliwości, ale także ofiarami lewicowej ideologii o zabarwieniu wybitnie antyreligijnym. Dla uważnego obserwatora rzeczywistości nie jest to zresztą żadna nowość, ani niespodzianka. Od dawna wiadomo, że wielu z pośród nadmiernie kochających zwierzęta, nie potrafi kochać ludzi. Często się zdarza, że walczący o "prawa zwierząt", walczą również o swobodę mordowania nienarodzonych dzieci. No ale czego można się spodziewać po ludziach, dla których suczki to dziewczynki?